Zbliżają się urodziny mojego wnuka, a ja… zamiast cieszyć się tym dniem, od tygodni czuję jedynie ciężar i smutek. Teraz w portfelu nie mam ani grosza, ledwo starcza mi na chleb. A moja synowa ma przecież wymagania – lubi tylko drogie i markowe prezenty. Sama nie wiem, co kupić ani skąd wziąć pieniądze, żeby jej dogodzić. Nigdy jeszcze dzieci mi nie podziękowały za to, co robię

przytulnosc.pl 1 dzień temu

Mam dwóch synów: starszy jest już żonaty i ma dwoje dzieci – mojego ukochanego wnuka i wnuczkę. Młodszy jeszcze studiuje i o ślubie na razie nie myśli. Ich ojciec? Dawno po rozwodzie, nie interesuje się nami wcale, alimentów też nie płaci – dzieci są już dorosłe. Starszy syn mieszka osobno, a moja codzienność to ja i młodszy syn. Żyjemy z mojej skromnej pensji kucharki, a pieniędzy na studia syna potrzeba mnóstwo. Dorabiam, jak mogę – robię na zamówienie sałatki, dania na święta, a od niedawna choćby torty piekę, bo nauczyłam się tego sama. Kręcę się jak w kołowrotku, ale w portfelu ciągle pusto. A przecież chciałabym jeszcze czasem pomóc starszemu synowi choć symboliczną złotówką.

Ale to nie pieniądze są największym problemem, tylko relacje z synową – żoną mojego starszego syna. Ona zawsze oczekuje wyjątkowych prezentów dla swoich dzieci, moich wnuków. Wnuczka ma już 7 lat, wnuk 4, i za każdym razem z obawą wyczekuję ich urodzin czy świąt, bo wiem, iż znów zacznie się temat prezentów. Na początku było łatwiej – gdy wnuczka się urodziła, dawałam ubranka i grzechotki. Już wtedy słyszałam komentarze, czy te zabawki są wystarczająco „dobre”.

Na luksusy mnie nie stać – kupuję to, na co pozwala mi mój budżet. Pracuję od rana do nocy, często odbieram sobie kawałek chleba, żeby ucieszyć wnuki. A i tak kończy się to krytyką. Synowa zawsze znajduje coś, do czego może się przyczepić – ogląda prezenty jak detektyw, szuka etykietek, instrukcji, marki…

Jestem zmęczona. Oddaję ostatnie pieniądze, a w zamian słyszę wyrzuty. Czasem mam ochotę powiedzieć głośno: „Dzieci, co ja wam jeszcze jestem winna? Chcecie, żebym oddała wam ostatnią kromkę chleba?” Ale wiem, iż nie zrozumieją. Może docenią mnie dopiero wtedy, gdy sami będą mieli dorosłe dzieci.

I wiecie co? Już sama nie wiem, czy postępuję dobrze, czy źle. Wnuk za chwilę ma urodziny, a ja myślę, iż tym razem nic nie kupię. Upiekę tort i tyle! Dość! Niech się obrażają, jeżeli chcą. Mam przeczucie, iż synowa i tak nastawi wnuki przeciwko mnie, a mój syn – jak zwykle – nie zareaguje. A mnie serce pęka, bo to wszystko boli jak diabli.

Idź do oryginalnego materiału