Zwykły dzień, a jednak rozwód

newsempire24.com 3 dni temu

**Zwykły dzień – i rozwód**

Halina postawiła czajnik na kuchence i machinalnie przetarła blat, choć był czysty. Poranna rutyna. Andrzej już wyszedł do pracy, choćby się nie pożegnał, jak to ostatnio bywało. Tylko trzasnął drzwiami. Dawniej zawsze zaglądał do kuchni, całował w policzek, mówił coś czulego. A teraz? Teraz żyli jak obcy ludzie pod jednym dachem.

Czajnik zagwizdał. Halina nalała wrzątku do ulubionego kubka z różami, tego samego, który Andrzej podarował jej na pierwszą rocznicę ślubu. Trzydzieści dwa lata temu. Boże, jak gwałtownie leci czas…

— Mamo, gdzie mój niebieski sweter? — do kuchni wpadła Kinga, starsza córka. W wieku dwudziestu ośmiu lat wciąż mieszkała z rodzicami, oszczędzając na własnym lokum. — Prosiłam cię wczoraj, żebyś go uprała!

— Suszy się na balkonie. Kinga, może jednak czas się wyprowadzić? Jesteś już dorosła…

— Mamo, nie zaczynaj! I tak głowa mnie boli od rana. — Kinga nalała sobie kawy z tureczki, którą Halina przygotowała wcześniej. — A propos, tata ostatnio dziwnie się zachowuje. Wczoraj cały wieczór szeptał przez telefon, a jak weszłam, od razu się rozłączył.

Halina wzdrygnęła się. Też to zauważyła. I nie tylko wczoraj.

— Pewnie coś ważnego w pracy — skłamała przed córką i przed sobą.

— Ależ mamo! Jaka praca o jedenastej wieczorem? Nie jest przecież chirurgiem. — Kinga wzruszyła ramionami i pobiegła się zbierać.

Halina została sama z myślami. Andrzej naprawdę stał się inny. Dawniej opowiadał jej wszystko: o pracy, kolegach, weekendowych planach. Teraz milczał jak zaklęty. Chował telefon jak uczeń dwóję.

Wieczorem postanowiła przyrządzić jego ulubione kotlety schabowe. Może przy kolacji porozmawiają jak dawniej. Kinga wyszła do koleżanki, byli sami. Idealny moment na szczerą rozmowę.

Andrzej wrócił późno, koło dziewiątej. Halina już się niepokoiła, dzwoniła kilka razy, ale nie odbierał.

— Gdzie byłeś? Martwiłam się! — powitała go w przedpokoju.

— Zatrzymałem się w pracy. Pilny raport. — choćby na nią nie spojrzał, od razu skierował się do łazienki.

— Andrzeju, zrobiłam kotlety, twoje ulubione. Zjemy razem?

— Nie mam ochoty. Jestem zmęczony. — Jego głos brzmiał stłumione zza drzwi.

Halina postała w korytarzu, wróciła do kuchni. Kotlety stygły na patelni. Usiadła przy stole, nalała sobie herbaty i rozpłakała się. Cicho, by mąż nie usłyszał.

Gdy Andrzej wyszedł z łazienki, minął kuchnię bez słowa. Halina usłyszała, jak zaskoczył zamek w sypialni. Zamknął się. Pierwszy raz w ich trzydziestoletnim małżeństwie.

Noc spędziła na kanapie w salonie, rozmyślając. O tym, kiedy wszystko się zmieniło. Dlaczego stali się sobie obcy. I czy nadszedł czas na radykalne zmiany.

Rano Andrzej wyszedł do pracy jeszcze wcześniej niż zwykle. Halina choćby nie słyszała, jak się zbierał. Obudził ją trzask drzwi wejściowych.

— Mamo, co się stało? Dlaczego spałaś w salonie? — Kinga stała w drzwiach w szlafroku, rozczochrana, z zaspaną twarzą.

— Tak jakoś, bolą mnie plecy. Na miękkim lepiej. — Halina wstała, zaczęła składać koc.

— Mamo, nie kłam. Nie jestem ślepa. Pokłóciliście się z tatą?

— Kinga, to nie twoja sprawa. Idź zjeść śniadanie.

— Jak to nie moja? Tu mieszkam! Widzę, co się dzieje! — Córka usiadła obok niej. — Mamo, powiedz. Może jakoś pomogę.

Halina spojrzała na córkę. Dorosła, pracuje, zarabia. Może rzeczywiście powinna z kimś porozmawiać?

— My z tatą… staliśmy się sobie obcy — wyszeptała. — Unika mnie, nie rozmawia. A ja nie wiem, co robić.

— A próbowałaś z nim poważnie porozmawiać?

— Próbowałam. Albo milczy, albo zmienia temat.

— Może ma kogoś? — Kinga powiedziała to cicho, ale Halina usłyszała.

Ta myśl czasem przychodziła jej do głowy, ale gwałtownie ją odpychała. Andrzej nie jest taki. To człowiek rodziny, porządny. Chociaż… ludzie się zmieniają.

— Nie mów głupot — odparła Halina.

— Mamo, jestem dorosła. Wiem, iż między mężczyzną a kobietą może się wszystko zdarzyć. Zwłaszcza po tylu latach małżeństwa.

Halina wstała, zaczęła przygotowywać śniadanie. Kinga poszła za nią.

— Wiesz co ci powiem, mamo? jeżeli tata zmienił się tak bardzo, iż choćby z tobą nie rozmawia, może warto pomyśleć o rozwodzie.

— Kinga! — Halina gwałtownie się odwróciła. — Jak możesz tak mówić?

— A co? Mieszkać z kimś, kto cię ignoruje? Udaje, iż nie istniejesz? To nie życie, tylko udręka!

— Jesteśmy razem od trzydziestu dwóch lat!

— I co z tego? Skoro dla niego te lata nic nie znaczą, po co tobie?

Halina zamilkła. Córka miała rację. Po co trzymać się czegoś, czego już nie ma? Ale czy warto zmieniać życie w pięćdziesiątym czwartym roku?

Wieczorem Halina postanowiła działać. Czekała, aż Andrzej wróci, i od razu podeszła do niego.

— Andrzeju, musimy porozmawiać.

— O czym? — choćby nie podniósł wzroku znad telefonu.

— O nas. O naszym małżeństwie. O tym, co się między nami dzieje.

— Nic się nie dzieje. — Spróbował przejść obok, ale Halina zagrodziła mu drogę.

— Stój! Rozmawiam z tobą!

Andrzej w końcu na nią spojrzał. W jego oczach było zmęczenie i coś więcej. IrZ okna swojego nowego mieszkania Halina patrzyła na zachód słońca, czując w sercu spokój i wolność, której tak długo pragnęła.

Idź do oryginalnego materiału