Spotkanie Absolwentów: Opowieść o Powrotach i Wspomnieniach

newsempire24.com 6 godzin temu

21 września 2023
Dzisiaj w końcu spotkałem się ze szkolną koleżanką, o której myślałem od lat. Bałem się, iż ją nie rozpoznam. Ostatni raz, kiedy widziałem Jagodę, mieliśmy po piętnaście lat teraz mamy po trzydzieści. Nie potrafiłem wyobrazić sobie, jak wygląda w tym małym miasteczku w województwie lubelskim.

Pewnie ma troje dzieci i męża, który codziennie sięga po kieliszek wódki pomyślałem z goryczą. Dlaczego miałem pretensje do Jagody? To przecież ja wyjechałem, a nie ona.

Gdy ją przywitali, zachowali się, jakby przybył sławny aktor. Było mi trochę niekomfortowo, bo wśród absolwentów nie było Jagody, więc pomyślałem, iż to i lepiej nie będę musiał szukać w przeszłości niewłaściwych wspomnień.

A potem ją zobaczyłem. Miała delikatne dłonie z niebieskimi żyłkami, twarz przypominającą lisicę, krótkie, puszyste blond włosy, które zawsze układały się w kształt niewielkiego dmuchu, jak zgnieciony mniszek. Wydała mi się niezwykle piękna, a kiedy niepostrzeżenie wypowiedziałem: Jaka Jagoda piękna, mój kolega z klasy, Paweł Gubik, wybuchnął śmiechem:

No i ty się wciągnąłeś! Patrz, Zuzanna ma długie włosy i gładką skórę, a Jagoda to jak szarej papugi.

Na twarzy Jagody faktycznie były drobne pryszcze, ale nie zepsuły mi jej urody. Przyznałem Pawełkowi rację: Może masz rację.

Nie wiedziałem, jak się przyjaźnić z Jagodą. Dziewczyny już nie gadały z chłopakami tak, jak kiedyś, a gdy sam podszedłem i zagadałem, Zuzanna od razu zaczynała się wygłupiać w temacie narzeczonego i panny młodej.

Paweł podsunął pomysł: zorganizować wspólne przyjęcie urodzinowe. Jego mieszkanie nie było tak duże jak moje, więc było ciasno, ale wesoło matka Pawła wymyślała zagadki, a później graliśmy w transformery, które podarowali nam koledzy z klasy, a najwięcej uwagi poświęciłem sobie.

Mamo powiedziałem w przeddzień przyjęcia mogę zaprosić całą klasę?

Całą klasę? zdziwiła się mama. Gdzie ich pomieścimy?

Proszę! nalegałem.

Przecież i tak nie przyjdą wtrącił się tata z innego pokoju. Zróbcie bufet, niech się kręcą, nie muszą siedzieć przy stole.

A rodzina?

Rodzina przyjdzie innego dnia odpowiedział tata spokojnie. I nie będzie bez obrusu, serwetek i siedmiu potraw.

Zdecydowaliśmy się tak. Bałem się, iż Jagoda odmówi przyjścia, zwłaszcza iż nie stać ją na prezent. Wszyscy wiedzieli, iż pochodzi z dużej rodziny, matka jest bibliotekarką, a ojciec pijak. Słodycze je tylko przy świętach, a kurtki nosi po starszej siostrze.

Gdy podszedłem do Jagody, by zaprosić ją na przyjęcie, wykrzyknąłem:

Chciałbym Cię poprosić o specjalny prezent narysujesz mi okładkę na płytę?

Jagoda nie zrozumiała, więc wytłumaczyłem, iż mój pies Bączek rozdarł okładkę płytowego albumu, a ja mam tylko białą, pustą okładkę, co mnie bardzo przeraża.

Macie może magnetofon? spytała nieufnie. Wszyscy wiedzieli, iż mój ojciec prowadzi sieć restauracji w Krakowie i w domu mamy najnowszy sprzęt, nie stare gramofony.

Mamy, ale wolę winyle odpowiedziałem, machając ręką.

Jagoda, znana z pięciu w szkole, często wystawiała swoje prace nie tylko w klasie, ale i na wystawach okręgowych.

Dobrze, narysuję zgodziła się.

Na przyjęciu, gdy połowa gości grała na konsoli, a reszta oglądała film na wideomagazynie, pokazałem Jagodzie, Misiowi i dwóm dziewczynom, które niespodziewanie się przyłączyły, mój gramofon i płyty. Słuchałem różnych zespołów, ale najbardziej kochałem Beatlesów, podobnie jak tata, a właśnie ich okładka została rozdzierana przez Bączka.

Jagoda początkowo się nudziła gramofon nie robi wrażenia, choć mój był wyjątkowy ale gdy włączyła się muzyka, usiadła sztywno, jakby słuchała marszu. Misio znudził się i wrócił do konsoli, a dziewczyny zaczęły tańczyć. W pokoju tłoczyły się kolejne osoby, kręcąc się jakby porażone prądem, a Jagoda siedziała przy brzegu łóżka, nie ruszając się.

Kilka dni po przyjęciu podeszła do mnie i zapytała:

Czy mogłabyś pożyczyć mi płytę? Obiecuję, iż będę ostrożna!

To tatowy odrzekłem natychmiast. Nie pozwala nikomu ich oddać. Ale możesz przyjść do mnie i posłuchać, kiedy chcesz.

Trochę niewygodnie zawstydziła się Jagoda.

Niewygodnie nosić spodnie na głowę i spać na podłodze, kiedy koc się przewraca zażartowałem, naśladując ojca. Reszta jest w porządku, więc przyjdź.

Tak zaczęła się nasza przyjaźń, najpierw oparta na wspólnej miłości do legendarnego zespołu, a potem po prostu na byciu sobą, bez żadnych ukrytych haczyków.

Mój tata zapytał:

Igorze, naprawdę ci zależy na tej dziewczynie? zmartwiła się mama. Ona się nie odzywa, patrzy w twoją buzię i kiwa głową przy każdym słowie. Rozumiem, iż mężczyźni lubią takie rzeczy, ale to już za dużo. Co macie ze sobą wspólnego, ona przecież jest biedna? doradzała, iż powinienem pójść do liceum.

Mamo, nie chcę jeździć na drugi koniec miasta protestowałem. Moja szkoła jest dobra, nauczyciele w porządku, a moja wymowa i słownik są świetne, nie każdy ma taką szansę.

Mama od lat namawiała mnie na liceum, ale nie chciałem przeprowadzać się, nie tylko przez Jagodę, ale i dlatego, iż naprawdę lubiłem swoją szkołę.

Niech dziewczyny kręcą ci głowę odparł tata. To młodzieńcze.

Nie kręcę nic! wykrzyknąłem, czerwieniąc się.

Rozgniewało mnie to, a uszy zaczęły się rumienić, co tylko wzmocniło mój gniew. Mimo to rozmowa dała mi prawie rok wolności; mama przewracała oczami, kiedy przyprowadzałem Jagodę do domu, ale nie wspominała już o liceum.

W 9 klasie mama weszła do pokoju, gdy studiowałem szczegóły sylwetki Jagody, i wtedy wszystko się zmieniło.

Myślałem, iż to przelotna kaprys, bo Jagoda uciekła do domu, a mama nie powiedziała nic. Wieczorem ojciec wrócił w ciszy, a po trzech dniach oznajmił:

Przeprowadzamy się do Warszawy.

Do Warszawy? nie uwierzyłem.

Rozszerzam firmę, otwieram restaurację w stolicy. Ty też się przyłączysz, nie będziesz już uczył się tutaj, a w Warszawie jest wielka konkurencja. Zająłem się już liceum i znalazłem korepetytorów.

Nie jadę odparłem.

A gdzie się wybierzesz?

Nie było dokąd pójść. Jagoda, kiedy usłyszała, płakała. Obiecałem, iż dokończę szkołę i przyjadę po nią. Jagoda westchnęła dorosłym głosem:

Nigdy już nie wrócisz

Na pożegnanie dałem jej tę samą płytę, której okładkę narysowała, i przy której po raz pierwszy się pocałowaliśmy.

Wszystko to było wytworem planów mojej mamy. Byłem na nią wkurzony, a także na ojca. Kiedy w 10 klasie kolega wyjechał na studia do Londynu i powiedział ojcu:

Ja też chcę do Londynu.

Mama płakała, wykrzykiwała, iż nie zostawi go samemu. Wiedziałem, iż mam starszego brata, który zmarł po roku z powodu wrodzonej wady serca, a potem mama długo nie mogła zajść w ciążę. Rozumiałem jej strach, ale czułem pewną satysfakcję.

W Londynie zwiedziłem wszystkie miejsca związane z moimi idolami, zacząłem palić, zmieniłem fryzurę i co tydzień zmieniałem dziewczyny, by zapomnieć Jagodę. Każda z nich gwałtownie mnie nudziła.

Po powrocie do Polski pomagałem ojcu w restauracjach. Miałem już dwa dłuższe związki jedną z Greczynką, która przyczepiła się do mnie jak kleszcz, i drugą z koleżanką z uczelni, Jane, bladą Brytyjką o puszystych blond włosach. Mama, gdy tylko wróciłem, zaczęła szukać mi odpowiednich żon, a ja nie wracałem do domu, mieszkając w mieszkaniu, które dostałem od ojca na pełnoletność. Mama dzwoniła, a ja nie odbierałem. Ojciec prosił, bym był łagodniejszy, a ja odpowiadałem:

Chciała, żebym był sukcesem? Zostałem nim. Nie wyjdę za nią za mąż, niech sobie to zapamięta.

Kiedy Misiu napisał, nie rozpoznałem go od razu zdjęcie w avatarze nie pasowało do wspomnień. Po wyjaśnieniach ucieszyłem się i potwierdziłem udział w zjeździe absolwentów, choć nie byłem ich członkiem.

Spotkałem Jagodę, która wciąż była tak chuda, bladą, z niebieskimi żyłkami w dłoniach. Tylko włosy były dłuższe.

Od tego momentu nie zwracałem uwagi na inne. Rozmawialiśmy i rozmawialiśmy. Jagoda była już mężatką, ale rozwiedzioną, z jednym dziesięcioletnim synem, który nosił moje imię. Gdy usłyszałem swoje imię, zarumieniłem się, ale przyjemnie.

Jedź ze mną powiedziałem, choć brzmiało to głupio. Zabierz syna i jedźmy do Warszawy, wszystko tam lepsze niż tutaj.

Zostałaś marzycielem odpowiedziała smutno.

Czy to znaczy nie?

Jagoda nie odpowiedziała, wstała i ruszyła w stronę domu. Nie udało mi się jej zatrzymać, nie znalazłem słów, by przekonać do pozostania.

Ja też przyjadę z tobą uśmiechnęła się Arżanowa. W którym hotelzie się zatrzymałeś?

W Centralnym, oczywiście.

Pozwól, iż odprowadzę zażartowała.

Nie pytałem dalej. Zamówiłem taksówkę i odjechaliśmy.

Gdy zadzwonili do drzwi, pomyślałem, iż to sprzątanie czy coś w tym stylu i zdziwiłem się, iż tak późno. Może się pomylili pomyślałem.

Na progu stała Jagoda w tym samym sukienku, włosy splecione w kucyk, nos wyciągnięty z gniewu.

A gdzie ona?

Kto?

Arżanowa! Najpierw męża zabrała, a teraz mnie?

Śmiałem się.

Nie ma takiej Arżanowej. Chcesz, sprawdź.

Odsunąłem się, Jagoda weszła do pokoju, rozejrzała się, trochę się uspokoiła i usiadła na krześle.

Zadzwoniła mi Yulka i powiedziała, iż wyjechaliście razem.

Zawoziłem ją taksówką do domu, jak prawdziwy dżentelmen odpowiedziałem.

choćby się nie pocałowaliście?

Podniosłem ręce i żartobliwie odparłem:

Nie mam winy!

Coś ty? Ma usta wypełnione, a jeszcze coś.

Nie przyjechałem po to odrzekłem.

Po co więc? Żeby się spotkać po piętnastu latach i przypomnieć własne obietnice?

Czy to więc czekałaś?

Zapomniałaś mnie następnego dnia!

No i super, ja też nie pamiętam cię od dłuższego czasu.

Czy mam iść?

Idź. Tylko może najpierw posłuchajmy płytę?

Płytę?

Tak, przyniosłem odtwarzacz.

Jagoda zmrużyła oczy, spojrzała na mnie złośliwie i spytała:

Czyli mnie zapomniałeś, a odtwarzacz przywiozłeś?

Dokładnie tak.

Wzięła torbę przy wejściu, sięgnęła po coś i podała mi. To była właśnie ta płyta, której okładkę ona narysowała i którą podarowałem jej na pożegnanie.

Zapomniałeś mnie, a płytę trzymałaś latami? drwiłem.

Zrobiła wzruszenie ramionami. Wyjąłem płytę z koperty, delikatnie przesunąłem po niej palcami nie było zadrapań. Położyłem ją na gramofonie i włączyłem. W pokoju rozbrzmiała muzyka.

Nie musieliśmy nic mówić położyłem ręce na jej talii, ona na moich ramionach. Obróciliśmy się w powolnym tańcu, niczym na balu ukończeniowym, którego nigdy nie mieliśmy. Na jej bladym policzku pojawiła się rumieniec, a serce mi pulsowało jak po maratonie. Czas przestał istnieć, a jedyne, co słDzięki tej chwili zrozumiałem, iż prawdziwe spotkania z przeszłością są jedynie lustrem, w którym dostrzegamy własne odbicie i uczymy się, iż najważniejsze w życiu jest podążać za sercem, nie za oczekiwaniami innych.

Idź do oryginalnego materiału