Nie, Kasia, na mnie nie licz. Wyszłaś za mąż to teraz miej męża, a nie mnie. Nie potrzebuję tu obcego człowieka w domu odcięła Hanna.
Kasia gwałtownie przełknęła ślinę, ściskając mocniej telefon. W gardle stanęła jej kula. Nie spodziewała się tak pogardliwej odmowy.
Mamo On nie jest obcy. To mój mąż, twój zięć. Nie prosimy, żebyś kupiła nam mieszkanie, tylko żebyśmy mogli trochę u ciebie pobyć, aż uzbieramy na wkład własny.
Usłyszała krótki, zirytowany śmiech.
Znam to. Wpuścisz na chwilę, a potem nie wyrzucisz. Najpierw wkład własny, potem remont, a później jeszcze coś. A dla mnie zero spokoju. Nie, Kasia, nie gniewaj się, ale ja z twoim ojcem sami wszystko ogarnialiśmy, nikogo nie obciążaliśmy. Wy też dajcie radę jakoś sami.
Mamo, jakie sami? nie poddawała się Kasia. Wiesz przecież, iż oboje pracujemy, oszczędzamy na wszystkim. Tyle iż prawie wszystkie pieniądze idą na czynsz. W tym tempie i przy tych cenach uzbieramy co najwyżej na karton po lodówce.
A komu teraz jest łatwo? głos matki stał się rozdrażniony. Ja z twoim ojcem ani dnia nie mieszkałam z rodzicami. Sami przez to przeszliśmy i nikomu się nie żaliliśmy.
Sami, sami Mamo, tylko nie opowiadaj mi. Ja wszystko pamiętam! Pamiętam, jak babcia wam pomogła.
Nie porównuj, to co innego. Babcia pomogła, bo chciała i mogła. My niczego nie prosiliśmy. Ja na to mieszkanie uczciwie zapracowałam z twoim
A ja nie prosiłam, żebyś mnie rodziła w nicość wyrzuciła z siebie Kasia i rzuciła słuchawkę.
W środku kipiało od złości. Może mama miała pełne prawo odmówić, ale sposób, w jaki to zrobiła Jakby własnymi rękami zbudowała imperium, a Kasia, taka niegodziwica, chciała teraz wjechać do raju na cudzym grzbiecie. A przecież wcale tak nie było.
…Kiedy Hanna dowiedziała się o ciąży, choćby nie była zamężna. Adam, ojciec Kasi, był lekkoduchem, jeszcze się nie wyszumiał i nie szukał dodatkowych obowiązków. Jego matka była taka sama dawno rozwiedziona, w wiecznych poszukiwaniach szczęścia. Dlatego Hanna zwróciła się o pomoc do Wandy babci Adama.
Wanda, usłyszawszy o sytuacji Hanny, rozpłakała się z radości, mocno ją przytuliła i obiecała pomóc.
Ty, wnuczko, choćby nie myśl, tylko rodź. A ja już z Adasiem pogadam zapewniała. I skoro tak wyszło, to pewnie dom wam przepiszę. Do córki się przeprowadzę. I tak już ciężko mi samej, a Ania pomoc w gospodarstwie przyda się. A wy będziecie mieli gdzie dziecko wychować.
Wando, co wy gadacie? Hanna nie wierzyła własnym uszom. Toż to cały dom, nie pudełko od zapałek!
A ja go przecież ze sobą na tamten świat nie zabiorę. Ja szczęśliwa nie byłam, to niech ty będziesz westchnęła kobieta.
Wanda dotrzymała słowa, a choćby przeszła samej siebie. Darowiznę spisała na Hannę, wiedząc, iż wnuk to nie najlepszy materiał na głowę rodziny. Hanna wymieniła później dom na dwupokojowe mieszkanie.
Z narodzinami Kasi nic się nie zmieniło. Adam dalej imprezował i zdradzał, a jego wkład w rodzinne życie ograniczał się do pensji. I to nie zawsze często nie donosił jej do domu.
Hanna wszystko wiedziała, ale postanowiła znosić. Narzekała, czasem choćby płakała, ale męża nie wyrzucała.
Dzieciom zawsze lepiej w pełnej rodzinie mówiła swojej matce, gdy ta sugerowała rozwód. Jak Kasia skończy osiemnaście lat, wtedy odejdę.
Kasia miała jednak zupełnie inne zdanie. Wolałaby żyć z samotną matką i gwałtownie dorosnąć, niż być wieczną przytulanką do czyichś łez, słuchać awantur i co jakiś czas rozdzielać rodziców.
Hanna jakoś dotrwała do pełnoletności Kasi i, zgodnie z planem, wniosła pozew o rozwód. Córka już się ucieszyła, ale za wcześnie.
Kasia, jesteśmy teraz tylko we dwie. Obie dorosłe, więc i ze wszystkim sobie poradzimy oznajmiła jej matka. W tym miesiącu możesz jeszcze odpocząć, a od następnego czynsz i jedzenie po połowie.
Kasia studiowała wtedy dziennie, więc zrobiło jej się słabo. Owszem, dostawała stypendium. Ale to były grosze, które ledwo starczały na bułkę. Matka zaś przyzwyczaiła się do pełnowartościowych posiłków mięso, ryby, warzywa. Kasia próbowała dogadać się co do oddzielnych półek w lodówce, ale to nie miało sensu. Żadna dorywcza praca nie dawała tyle, ile musiała oddawać matce co miesiąc. Musiała znaleźć normalną pracę.
Po pół roku Kasia rzuciła studia. Mogła przenieść się na zaoczne, ale zdawała sobie sprawę, iż i tam trzeba by poświęcać czas na naukę, a go brakowało. I który pracodawca będzie tolerował studentkę?
Ta decyzja odbijała się Kasi czkawką do dziś. Gdziekolwiek się zgłaszała niemal zawsze wybierano kandydatów z dyplomami. choćby na stanowisko pakowacza w sklepie.
Na początku winiła siebie, ale potem, po rozmowach z rówieśnikami, zrozumiała po prostu nie dano jej startu.
Matka na wiadomość o rezygnacji ze studiów zareagowała spokojnie.
Znaczy, nie twoja droga tylko tyle powiedziała.
Od tamtej pory żyły jak współlokatorzy. Bez awantur, ale i bez ciepła.
Minęło dziesięć lat. Kasia wyszła za mąż. Razem z Bartkiem wynajmowali kawalerkę na obrzeżach. On pracował jako elektryk. Zawód ważny, ale płacili mu grosze. Trochę dorabiał, ale i te pieniądze szły na buty, leczenie zębów albo łatanie dziur w budżecie. Coś tam odkładali, ale
jeżeli tak dalej pójdzie, oszczędzanie zajmie nam z dziesięć lat westchnął Bartek, patrząc w ekran telefonu.
Wtedy Kasia postanowiła por














