Gdy podeszłam do stołu, teściowa dała mi klapsa: Dla syna gotowałam, a ty z dziećmi jedz, gdzie chcesz!
Weronika zapięła kurtkę młodszej córce i sprawdziła, czy starszy syn ma mocno zawiązane sznurowadła. Za oknem samochodu migały nagie drzewa, niebo zasnuły szare chmury, a droga wiodła coraz dalej od miasta. Kamil siedział za kierownicą i nucił jakąś melodię, wystukując palcami rytm muzyki płynącej z radia.
Mamo, a babcia ma huśtawkę? zapytał Kacper, siedmioletni syn, wiercąc się na tylnym siedzeniu.
Nie wiem, kochanie odpowiedziała Weronika. Pewnie tak. Babcia ma duży ogród.
A będziemy mogli się pobawić? odezwała się Zosia, młodsza. Dziewczynka miała cztery lata i droga ją zmęczyła.
Oczywiście uspokoiła Weronika. Tylko najpierw przywitamy się z babcią i zjemy obiad.
Kamil spojrzał na żonę w lusterku wstecznym.
Weronika, nie martw się tak powiedział mąż. Mama się zmieniła. Mówiła, iż tęskni za wnukami. Będzie szczęśliwa, was widząc.
Weronika skinęła głową, ale nic nie odpowiedziała. Słowa męża brzmiały pewnie, ale w środku wszystko ściskało się z niepokoju. Halina nigdy nie była ciepłą, miękką kobietą. Teściowa trzymała się dystansu, rzucała złośliwe uwagi, a każde spotkanie z nią stawało się dla Weroniki próbą.
Ostatni raz, gdy cała rodzina odwiedzała Halinę, był dwa lata temu. Wtedy teściowa cały wieczór krytykowała, jak Weronika ubiera dzieci, jak gotuje, jak się zachowuje. Kamil milczał, a Weronika zaciskała zęby i znosiła. Od tamtej pory widywali się rzadko, głównie w neutralnych miejscach kawiarniach, parkach. Ale teraz Kamil nalegał na wizytę.
Mama mieszka sama, tęskni mówił mąż. Dzieci podrosły, trzeba częściej bywać. A dom ma ładny, przestronny. Odpoczniemy na łonie natury.
Weronika się nie sprzeciwiała. Może Halina naprawdę się zmieniła. Może z wiekiem złagodniała. Ludzie potrafią się zmieniać.
Samochód skręcił z głównej drogi na polną, przejechał obok kilku działek i zatrzymał się przy wysokim płocie. Za nim widać było parterowy dom z dużymi oknami i dachem pokrytym ciemną dachówką. W ogrodzie rosły jabłonie, które już straciły liście, i stała stara altanka.
Kamil zgasił silnik, wysiadł i otworzył furtkę. Weronika pomogła dzieciom wysiąść, wzięła Zosię za rękę i poprowadziła do domu. Kacper biegł przodem, ciągnąc za sobą plecak z zabawkami.
Drzwi domu otworzyły się i na progu pojawiła się Halina. Teściowa była wysoką, szczupłą kobietą z krótkimi siwymi włosami i ostrymi rysami twarzy. Na ustach gościł uśmiech, ale oczy pozostały zimne.
No to przyjechaliście powiedziała Halina zamiast powitania. Mam nadzieję, iż nie na długo? U mnie jest czysto, nie brudźcie.
Weronika zastygła w progu, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Kamil objął matkę za ramiona.
Mamo, jesteśmy na weekend powiedział mąż. Chcieliśmy z tobą pobyć, wnuki tęskniły.
Halina spojrzała na dzieci z góry na dół.
Tęskniły, mówisz? przeciągnęła teściowa. No to wchodźcie, skoro przyjechaliście. Tylko buty ściągajcie przy drzwiach. I ręce od razu umyjcie.
Weronika pomogła dzieciom zdjąć kurtki i buty, ustawiła obuwie schludnie przy drzwiach. Kacper i Zosia tulili się do matki, onieśmieleni obcym otoczeniem.
Wewnątrz pachniało jedzeniem czymś sytym, z cebulą i mięsem. Zapach był przyjemny, i Weronika poczuła, jak burczy jej w brzuchu.
Halina przeszła do kuchni, nie oglądając się. Kamil wziął torby i zaniósł je na górę. Weronika została z dziećmi w przedpokoju, niepewna, co robić dalej.
Mamo, chce mi się pić szepnęła Zosia.
Zaraz, słoneczko obiecała Weronika.
W kuchni wszystko lśniło czystością garnki na kuchence błyszczały, blaty lśniły, żadnej zbędnej rzeczy. Halina stała przy piecu i mieszała coś w garnku.
Halino, czy mogę dzieciom dać wody? zapytała Weronika.
Szklanki w szafce skinęła teściowa, nie odwracając się. Tylko uważaj, żeby nie stłuc.
Weronika wyjęła dwie szklanki, nalała wody z dzbanka i zaniosła dzieciom. Kacper i Zosia chciwie wypili. Weronika pogłaskała córkę po głowie i wróciła do kuchni.
Może pomóc? zaproponowała.
Halina obrzuciła synową wzrokiem od stóp do głów.
Możesz pokroić warzywa pozwoliła teściowa. Tylko równo, nie byle jak. Nie lubię dużych kawałków.
Weronika skinęła głową, wzięła nóż i deskę. Halina postawiła przed nią miskę z ogórkami i pomidorami. Weronika zaczęła kroić starannie, drobno, próbując przypodobać się teściowej.
Halina co jakiś czas zerkała na jej pracę i marszczyła brwi.
Zawsze tak kroisz? zapytała. Nierówno wychodzi.
Przepraszam mruknęła Weronika. Postaram się lepiej.
No to się postaraj burknęła Halina.
Kamil zszedł ze schodów, zajrzał do kuchni.
Mamo, pachnie przepysznie! pochwalił. Co gotujesz?
Dusz














