– Naprawdę nie wiem, Marta, co mam zrobić. Tomas mówi, iż jego cierpliwość się kończy, a ja nie mogę odmówić własnej córce – proszę o radę moją siostrę.
Zamiast mnie wesprzeć, ona również powiedziała mi, iż ma takie samo zdanie na ten temat jak Tomas.
Odłożyłam słuchawkę i poczułam się zupełnie zagubiona. Mam wrażenie, iż wszyscy zmówili się przeciwko mojemu dziecku.
– Twoja Anna ma 30 lat, naprawdę zamierzasz ją utrzymywać aż do starości? Mogłabyś w końcu pomyśleć o sobie – ciągle mnie karci Tomas.
Nie jesteśmy oficjalnie małżeństwem, ale żyjemy razem już prawie 10 lat, a w Wielkiej Brytanii jestem od 14 lat.
Mam córkę Annę. Kiedy wyjeżdżałam, właśnie skończyła szkołę, dlatego czułam się winna, iż zostawiam ją pod opieką mojej mamy, w czasie, gdy najbardziej mnie potrzebowała.
Miałam jednak nadzieję, iż w ten sposób zapewnię jej lepszą przyszłość. I udało mi się to, bo dałam mojemu dziecku wykształcenie, a potem kupiłam jej mieszkanie, czego bez pracy za granicą by nie było.
Mojej Annie nie za bardzo się układa w życiu osobistym. Wyszła za mąż zaraz po ukończeniu uniwersytetu, ale z mężem przeżyła tylko rok i rozwiedli się.
Przez kilka lat mieszkała sama. Z pracą też nie zawsze jest dobrze, dlatego jej pomagam, jak tylko mogę. Kupuję córce ubrania, wysyłam jedzenie, przesyłam pieniądze regularnie.
Z Tomasem jestem związana od dawna. On też jest rozwiedziony i również ma dorosłą córkę, równolatkę mojej Anny.
Oświadczyn nie spieszy się mi składać, ale mieszkamy razem w jego domu.
Kiedyś zapytał mnie, ile pieniędzy już sobie odłożyłam, a kiedy powiedziałam, iż nic, był naprawdę zaskoczony.
– Pomagam swojej córce – tłumaczyłam.
– Ja też mam córkę, ale nie oddaję jej całej swojej pensji – odpowiada mi Tomas.
Ma rację, widzę, iż swojej córce nie daje pieniędzy. Amelia mieszka osobno, też nie jest zamężna, ale sama się utrzymuje. Tak u nich jest.
– Dlaczego liczysz moje pieniądze? – nie wytrzymałam.
– Nie liczę. Gdybym liczył, to kazałbym ci płacić za mieszkanie. Kocham cię i dbam o ciebie – tłumaczy Tomas.
Nie może zrozumieć, dlaczego utrzymuję dorosłą córkę.
– Tomas ma rację, powinnaś zadbać o siebie – mówi mi siostra. – Przecież nie będziesz wiecznie pracować za granicą, a starość zbliża się szybko.
Zastanowiłam się nad tym wszystkim i pod presją argumentów Tomasa i siostry, postanowiłam pewnego miesiąca nie wysłać pieniędzy córce.
Reakcja nie kazała na siebie czekać. Anna zadzwoniła do mnie do Wielkiej Brytanii i zaczęła płakać, iż nie ma za co żyć. Trzeba zapłacić za mieszkanie, zatankować samochód, kupić jedzenie, a to minimum, które wymaga sporo pieniędzy.
A skąd je wziąć, skoro ona nie pracuje? Moje tysiąc funtów, które przesyłałam, ratowało Annę. A teraz po prostu nie ma za co żyć.
Sytuacja, aż chce się płakać. Tomas nalega, żebym przestała wysyłać pieniądze córce, a odkładała je na siebie, inaczej, jak mówi, odejdzie ode mnie.
Anna obwinia mnie, iż Tomas jest dla mnie ważniejszy niż ona.
– Co z ciebie za matka, skoro wymieniłaś mnie na obcego faceta? choćby się z tobą nie ożenił – mówi.
Całkowicie się pogubiłam. Proszę o radę z boku, co robię nie tak? Kogo powinnam posłuchać – Brytyjczyka czy córki?