Operacja, kurwa, operacja.

drzoanna2.wordpress.com 2 dni temu

Wczorajsze upojne 3 godziny na Jakubowskiego, badania, badania, badania, no jak Pani nie słyszy, jak przed chwilą Pani słyszała – a to słuchawki się spsuły, więc szukamy innych, te też nie działają… dobra, oszczędzę wam tego.
Reasumując: dziura w błonie bębenkowej się nie zrosła.
Wyznaczono mi termin operacji.
Na 10 marca 2025, za pół roku, kurwa… no wiadomka, państwowa służba zdrowia i wszystko jasne.
Przekochana i prześliczna Pani Doktor opowiedziała mi o zabiegu, przygotowaniach i rekonwalescencji.
Zza ucha pobiera się kawałek mięśnia i tym łata, zostanie spora blizna, przy mojej fryzurze bardzo widoczna, no i super, to akurat mam głęboko. Pomaluję se ją na zielono czy coś.
Pełna narkoza, kilka dni w szpitalu.
10 dni opatrunku i modlitwa, coby przeszczep się przyjął.
Prócz modlitwy jakieś ograniczenia słuchowe i fizyczne, nie biegać, nie skakać, nie latać samolotem itepe, jeszcze zdążę dopytać o szczegóły.
Rekonwalescjencja.
Ale najgorsze to badania przed, dostałam plik skierowań plus konieczne zgody na operacje od wszystkich lekarzy, u których się leczę: onkolog, pulmonolog, okulista, neurolog i chyba jeszcze o kimś zapomłam…
RTG płuc, morfologia i inne pierdoły.
Jeszcze spotkanie z anestezjologiem na 2 tygodnie przed operacją.
A jeszcze gorsze to to, iż nie mogę sobie tych wszystkich wizyt lekarskich jakoś na luziku rozłożyć w czasie, bo ich ważność to 3 miesiące, nie dłużej.
A termin operacji może się przesunąć, w obie strony, bo a nuż ktoś wypadnie z kolejki, bo się przykładowo przeziębi, więc ja wskoczę na jego miejsce, ale może to ja się przeziębię albo jakieś nagłe przypadki zajmą mój termin i wtedy sprawa się opóźni.
I jak to kurde ogarnąć logistycznie?
Może rodzinna mi coś doradzi, bo do niej też muszę się zgłosić.
A ja kurwa NIE MAM czasu w takie pierdoły!!!!!
Porcelana, imprezy, koncerty, relacje, zdjęcia, iż o lekcjach nie wspomnę.
No i jak tu żyć, panie premierze, jak żyć?

PS. Najmniej martwi mnie ten szpital, se chwilę poleżę, poodpoczywam, luzik.
Byle nikt w mojej sali nie chrapał głośniej, niż ja 😛
I materac twardy żeby był, poduszkę to se wezmę swoją najwyżej.

Póki co to cały czas kręci mi się w głowie od tego wczorajszego dłubania w moim uchu i od tego, co mam załatwić, co przemyśleć.
Na razie kombinuję nad stylówką na piątkową Disintegration Night na Berka, iykwim 😀

PS2.

Ale jest też radosna wiadomość 🙂 Te garnki, które kupiłam – są najsuper! Jakieś kurna czarodziejskie chyba 😀 Właśnie postanowiłam przetestować ten mniejszy i nagotować jajek na twardo, żeby mieć na parę dni do sałatek. No i zaczęłam pisać tę notkę i o jajkach total zapomniałam. Wchodzę do kuchni – a tam już lekki smrodek, bo jajka zaczęły się smażyć… wyłączam kuchenkę i biegiem zalać je wodą, pewna, iż garnka już nic nie uratuje. I co? I luz, domyło się w sekundę i to Ludwikiem, bez żadnego szorowania, ani śladu stopionych skorupek, ani śladu przypalenia garnka, tylko kuchnia musi się jeszcze chwilkę powietrzyć. Zaraz napiszę super opinię na allegro nie szczędząc szczegółów 😛

Więcej w tej kategorii: https://drzoanna.wordpress.com/category/blog-spis-tresci/

Idź do oryginalnego materiału