Zrozumiałem swoje błędy i chciałem wrócić do byłej żony po 30 latach, ale było już za późno…

newsempire24.com 1 dzień temu

Zrozumiałem swoje błędy i chciałem wrócić do byłej żony po 30 latach, ale było już za późno

Nazywam się Marek Kowalski, mieszkam w Puławach, gdzie szare dni ciągną się w nieskończoność nad polami. Mam 52 lata i nie mam nic. Ani żony, ani rodziny, ani dzieci, ani pracy tylko pustkę, jak zimny wiatr w opuszczonym domu. Sam zniszczyłem wszystko, co miałem, i teraz stoję na gruzach swojego życia, patrząc w przepaść, którą własnymi rękami wykopałem.

Spędziłem 30 lat u boku mojej żony, Anny. Byłem żywicielem rodziny pracowałem i utrzymywałem dom, a ona zajmowała się gospodarstwem. Lubiłem, gdy była w domu, gdy nie musiałem dzielić jej ze światem. Z czasem jednak zaczęły mnie drażnić jej troski, nawyki, głos. Miłość gasła, pochłonięta przez rutynę. Myślałem, iż to normalne, iż tak musi być. Czułem się bezpiecznie w tej szarej stabilności. Ale los rzucił mi wyzwanie, któremu nie sprostałem.

Pewnego wieczoru w kawiarni spotkałem Kasię. Miała 32 lata, była ode mnie młodsza o 20 piękna, pełna życia, z iskrą w oczach. Wydawała się spełnieniem marzeń, powiewem świeżości w mojej zastałej egzystencji. Zaczęliśmy się spotykać i niedługo została moją kochanką. Przez dwa miesiące żyłem w podwójnym życiu, aż zrozumiałem: nie chcę już wracać do Anny. Zakochałem się w Kasi a przynajmniej tak mi się wydawało. Chciałem, by została moją żoną, moim nowym przeznaczeniem.

Zebrałem się na odwagę i wyznałem prawdę Annie. Nie krzyczała, nie tłukła talerzy tylko spojrzała na mnie pustym wzrokiem i skinęła głową. Myślałem, iż jej też już nie zależy, iż jej uczucia dawno umarły. Teraz widzę, jak bardzo ją zraniłem. Rozwiedliśmy się. Sprzedaliśmy mieszkanie, w którym dorastały nasze dzieci, gdzie każdy kąt krył wspomnienia. Kasia nalegała, by nic Annie nie zostawić. Usłuchałem wziąłem swoją część i kupiłem przestronne M2 dla Kasi. Anna dostała malutkie M1, a ja choćby nie pomogłem jej finansowo. Wiedziałem, iż nie ma jak żyć, iż nie ma pracy, ale mnie to nie obchodziło. Dzieci, Piotr i Maciej, odwrócili się ode mnie nazwali mnie zdrajcą i zerwali wszelkie kontakty. Wtedy mnie to nie ruszało: miałem Kasię, nowe życie, i sądziłem, iż to wystarczy.

Kasia zaszła w ciążę, a ja z niecierpliwością czekałem na nasze dziecko. Ale gdy się urodził, zauważyłem, iż chłopiec nie jest do mnie podobny. Znajomi szeptali, brat ostrzegał, ale odpychałem te myśli. Życie z Kasią stało się piekłem. Ciągle pracowałem, utrzymywałem dom, dziecko, a ona żądała pieniędzy, znikała nocami, wracała pijana, śmierdząca alkoholem. W domu bałagan, brak jedzenia, kłótnie o byle co. Straciłem pracę zmęczenie i gniew wzięły górę. Trwałem w tym koszmarze trzy lata, aż brat przekonał mnie do testu DNA. Wynik uderzył jak młot: dziecko nie było moje.

Rozwiodłem się z Kasią tego samego dnia, gdy poznałem prawdę. Zniknęła, zabierając, co tylko mogła. Zostałem sam bez żony, bez dzieci, bez sił. Postanowiłem wrócić do Anny. Kupiłem kwiaty, wino, ciasto, poszedłem do niej jak pokutujący pies. Ale w jej małym mieszkaniu mieszkał już ktoś inny nowy właściciel dał mi jej nowy adres. Poszedłem tam, drżąc z nadziei. Drzwi otworzył mężczyzna. Anna znalazła pracę, wyszła za kolegę, wyglądała na szczęśliwą pełną życia, promienną, jakiej nigdy nie widziałem. Odbudowała swoje życie beze mnie.

Później spotkałem ją w kawiarni. Padłem na kolana, błagałem, by wróciła. Spojrzała na mnie jak na żałosnego głupca i wyszła bez słowa. Teraz widzę, jakim byłem idiotą. Dlaczego zostawiłem kobietę, z którą przeżyłem 30 lat? Dlaczego wymieniłem rodzinę na młodą, która mnie wykończyła i porzuciła? Za złudzenie, za ślepą wiarę w miłość? Mam 52 lata i jestem pustką. Moje dzieci nie odbierają telefonów, praca rozsypała się jak piasek między palcami. Straciłem wszystko, co było mi drogie, a winę ponoszę tylko ja.

Każdej nocy śnię o Annie jej spokojnych oczach, głosie, cieple. Budzę się w chłodzie samotności i uświadamiam sobie: to ja sam odepchnąłem ją od siebie. Ona na mnie nie czeka, nie wybaczy, a ja nie jestem wart przebaczenia. Mój błąd jak piętno, które pali duszę. Chciałbym cofnąć czas, ale jest za późno. Za późno. Teraz błąkam się po ulicach Puław jak duch, szukając tego, co sam zniszczyłem. Nie mam nic tylko żal, który będzie mi towarzyszył aż do końca. Zrujnowałem rodzinę, swoje życie, i dźwigam ten ciężar sam, wiedząc, iż nic już nie naprawię.

Idź do oryginalnego materiału