Zobaczyłam przez przypadek, jak mój mąż potajemnie wkłada swojej matce pieniądze do kieszeni, podczas gdy ona rozmawia z gośćmi przy stole.

newsempire24.com 1 dzień temu

Cicho wyszłam na korytarz i przypadkiem zobaczyłam, jak mój mąż Jarek wkłada swojej matce banknot do kieszeni płaszcza. W tym czasie teściowa siedziała przy naszym kuchennym stole, wdzięcznie gawędząc z innymi gośćmi. Ta scena zaskoczyła mnie niespodziewanie i zastygłam, nie wiedząc, co myśleć. Dlaczego Jarek robi to w sekrecie? I dlaczego mam wrażenie, iż oszukują mnie we własnym domu?

Z Jarkiem jesteśmy małżeństwem od pięciu lat. Nie powiem, iż nasz związek jest idealny, ale kochamy się i staramy wspólnie budować życie. Pracuję jako księgowa w małej firmie, on jest kierowcą w firmie transportowej. Wystarcza nam na życie, ale nie żyjemy ponad stan — płacimy czynsz, odkładamy na remont samochodu, czasem pozwalamy sobie na skromny wypoczynek. Teściowa, Halina Stanisławówna, mieszka w sąsiedniej dzielnicy. Często nas odwiedza, przynosi domowe ciasta, opowiada nowinki. Zawsze starałam się być dla niej miła, chociaż czasem jej uwagi o tym, jak gotuję czy prowadzę dom, mnie uwierały.

Tamten wieczór był zwyczajny. Zaprosiliśmy przyjaciół na kolację, przyszła też Halina Stanisławówna. Krzątałam się w kuchni, przygotowując sałatki i gorące dania, Jarek pomagał nakrywać do stołu. Teściowa, jak zwykle, skupiała na sobie uwagę — żartowała, wspominała młode lata, częstowała wszystkich swoim słynnym powidłem. Goście się śmiali, panowała ciepła atmosfera. Ale musiałam przynieść jeszcze jeden talerz z szafki na korytarzu i wtedy zobaczyłam, jak Jarek, oglądając się przez ramię, gwałtownie wsadził banknot do kieszeni płaszcza swojej matki, wiszącego na wieszaku.

Zastygłam. Serce zabiło mocniej, a w głowie zakręciły się pytania. Po co to robi? Dlaczego po kryjomu? Nigdy nie mieliśmy przed sobą tajemnic dotyczących pomocy rodzicom. Sama czasem daję pieniądze mojej mamie, a Jarek o tym wie. Ale on ani słowem nie wspomniał, iż pomaga Halinie Stanisławównej, i to jeszcze w taki sposób, żebym nie zauważyła. Wróciłam do kuchni, starając się zachowywać naturalnie, ale w środku wszystko we mnie wrzało. Teściowa wciąż się uśmiechała, snując kolejną opowieść, a ja patrzyłam na nią i myślałam: czy wie, iż syn właśnie podrzucił jej pieniądze?

Po kolacji, gdy goście się rozeszli, a Halina Stanisławówna poszła do domu, nie wytrzymałam. „Jarku, widziałam, jak wkładałeś mamie pieniądze do płaszcza. Dlaczego mi nie powiedziałeś?” — zapytałam. Najpierw się zmieszał, potem spojrzał gniewnie: „Kasiu, co to za przesłuchanie? Po prostu pomogłem mamie, potrzebowała na leki”. Zdziwiłam się: „Na leki? Ale mogłeś mi powiedzieć, przecież moglibyśmy razem zdecydować”. Machnął ręką: „Nie chciałem ci zawracać głowy. To moje pieniądze, sam o tym decyduję”.

Jego słowa zabolały. Jego pieniądze? Czy nie mamy wspólnego budżetu? Zawsze omawialiśmy większe wydatki, dzieliliśmy się planami. A teraz okazało się, iż potajemnie pomaga matce, jakbym miała mu odmówić. Przypomniałam sobie, jak niedawno Halina Stanisławówna chwaliła się nową torebką, a jeszcze wcześniej — wyjazdem do koleżanki w innego miasta. Czy Jarek daje jej pieniądze nie tylko na leki? I dlaczego ona je bierze, nie mówiąc mi ani słowa, skoro siedzi przy naszym stole i je nasze jedzenie?

Postanowiłam porozmawiać z Jarkiem ponownie, gdy emocje opadną. Następnego dnia przy kolacji zaczęłam ostrożnie: „Jarku, nie mam nic przeciwko pomaganiu twojej mamie. Ale może omówilibyśmy to? Mamy wspólne finanse i chcę wiedzieć, na co idą pieniądze”. Westchnął: „Kasiu, mama wstydzi się prosić. Emerytura to dla niej za mało, a ja nie chcę, żeby czuła się niezręcznie”. Pokiwałam głową, ale spytałam: „Ale czemu to ukrywasz? Przecież nie jestem twoim wrogiem”. Przez chwilę milczał, w końcu przyznał, iż bał się mojego niezadowolenia. „Czasem narzekasz, gdy wydaję pieniądze” — powiedział.

Zastanowiłam się. Może ma rację? Rzeczywiście potrafię mruknąć, jeżeli kupi kolejną wędkę, choć stara jeszcze służy. Ale pomoc matce to co innego. Zrozumiałabym, gdyby mi powiedział. Jego tajemnica sprawiła jednak, iż poczułam się jak intruz. I wciąż nie mogłam się uwolnić od myśli, iż Halina Stanisławówna wie o tych pieniądzach i milczy, dalej uśmiechając się do mnie słodko.

Postanowiłam porozmawiać z teściową. Zadzwoniłam i zaprosiłam ją na herbatę. Gdy przyszła, zebrałam się w sobie: „Halino Stanisławówno, wiem, iż Jarek daje pani pieniądze. Nie mam nic przeciwko, ale przykro mi, iż dzieje się to za moimi plecami”. Zaskoczona, gwałtownie się jednak otrząsnęła: „Kasiu, ja nie prosiłam, to on sam mi daje. Nie moja wina”. Mówiła tak niewinnie, iż zaczęłam się zastanawiać, czy nie robię z igły widły.

Ale ta sytuacja nie daje mi spokoju. Kocham Jarka, szanuję jego matkę, ale chcę, żeby w naszej rodzinie nie było tajemnic. Dogadaliśmy się, iż od dzisiaj będziemy rozmawiać o wszystkich wydatkach, także tych na pomoc rodzicom. On obiecał być otwarty, a ja — nie zrzędzić. Ale w sercu pozostał niesmak. Patrzę teraz na Halinę Stanisławównę, gdy przychodzi w odwiedziny, i myślę: czy jest wobec mnie szczera? I czy przez cały czas mogę ufać Jarkowi jak dawniej?

Ta historia nauczyła mnie, iż choćby w kochającej się rodzinie mogą być niedomówienia. Chcę, żeby nasz dom był miejscem, gdzie wszyscy są ze sobą uczciwi. Może z czasem znajdziemy równowagę — przestanę podejrzewać teściową o wyrachowanie, a Jarek przestanie bać się moich reakcji. Na razie uczę się mówić o uczuciach i wierzę, iż mimo tych wszystkich banknotów w kieszeni płaszcza staniemy się sobie jeszcze bliżsi.

Idź do oryginalnego materiału