Powrócił z towarzyszem

twojacena.pl 2 godzin temu

Taśka Zawiła odłożyła druty na bok i nasłuchiwała. Ktoś grzebał przy zamku w drzwiach wejściowych. Dźwięk był znajomy, ale o tej porze nikogo się nie spodziewała. Dziesiąta wieczorem, sąsiedzi dawno już spali, a wnuczka Basia przyjeżdżała tylko w weekendy.

Zamek zaskrzypiał, drzwi się uchyliły. W przedpokoju rozległy się ciężkie kroki i czyjeś sapanie.

„Kto tam?” – krzyknęła Taśka, chwytając się laski.

„Mamo, to ja” – odpowiedział znajomy głos.

Serce podskoczyło jej w piersi. Tego głosu nie słyszała od półtora roku. Syn Wojtek wyprowadził się po kolejnej libacji i zniknął. Czasem tylko przysyłał SMS-y, iż żyje, i tyle.

„Wojtuś?” – zawołała niepewnie.

„Tak, mamo, to ja. Nie bój się.”

Taśka wstała z fotela i, opierając się na lasce, podeszła do przedpokoju. Zapaliła światło. Na progu stał jej syn – zarośnięty, w pomiętej kurtce i brudnych dżinsach. Wyglądał kiepsko, ale najważniejsze, iż trzeźwy.

„Wojtek!” – rzuciła mu się na szyję, ignorując nieprzyjemny zapach. – „Synku, jak ja się stęskniłam!”

„Ja też, mamo. Wybacz mi” – przytulił ją mocno. – „Wiem, iż narozrabiałem.”

Taśka odsunęła się na chwilę, przyglądając mu się uważnie. Schudł, oczy miał podkrążone, ale wzrok czysty. Na pewno nie pijany.

„Chodź, chodź, usiądź” – zawróciła w stronę kuchni. – „Zaraz coś podgrzeję.”

„Mamo, zaczekaj” – Wojtek zatrzymał ją za rękę. – „Nie jestem sam.”

„Jak to nie sam?”

Odwrócił się do drzwi i cicho zawołał:

„Wchodź, nie bój się.”

Zza jego pleców wyłoniła się drobna sylwetka. Dziewczynka, może z pięć-sześć lat, w wyblakłej różowej sukience i zniszczonych sandałkach. Jasne, kręcone włosy, duże szare oczy pełne strachu.

Taśka aż zakrztusiła się ze zdumienia.

„Kto to?”

„Mamo, poznaj. To Ania” – Wojtek położył dłoń na ramieniu dziewczynki. – „Moja córka.”

„Córka?” – Taśka osunęła się na stołek w przedpokoju. – „Jaką córkę?! Skąd?”

„Długa historia. Najpierw ją nakarmimy, wykąpiemy. Jest zmęczona, droga była ciężka.”

Ania przytulała się do taty i milczała, tylko jej szerokie oczy biegały po mieszkaniu, badając nieznane otoczenie.

„Oczywiście, jasne” – ocknęła się Taśka. – „Kochanie, jesteś głodna? Chcesz coś zjeść?”

Dziewczynka skinęła głową, ale nie odchodziła od Wojtka.

„Chodźcie do kuchni” – Taśka, utykając, ruszyła przodem. – „Zaraz coś przygotuję.”

Wojtek posadził córkę przy stole i sam usiadł obok. Ania rozglądała się ciekawie. Kuchnia była mała, ale przytulna – kwiatki na parapecie, firanka z koronki, miedziany czajniczek na półce.

„Mamo, masz coś dla dziecka? Mleko, kaszę?” – zapytał Wojtek.

„Mleko jest, zaraz podgrzeję. A kaszę gwałtownie ugotuję” – zakrzątnęła się Taśka. – „Lubisz jaglaną, Aniu?”

Dziewczynka znowu kiwnęła główką.

Podczas gdy babcia gotowała, Wojtek tłumaczył córce, gdzie się znaleźli.

„To dom twojej babci” – mówił cicho. – „Tu się wychowywałem. Widzisz te ładne kwiatki? A jutro, jeżeli będzie ładnie, pokażę ci podwórko. Są tam huśtawki.”

„A mama kiedy przyjedzie?” – pierwszy raz odezwała się Ania cieniutkim głosikiem.

Wojtek zamilkł na chwilę.

„Aniu, mama nie przyjedzie. Przecież rozmawialiśmy o tym, pamiętasz?”

Dziewczynka spuściła wzrok.

„Umarła?”

„Tak, skarbie. Umarła.”

Taśka, stojąca tyłem przy kuchence, drgnęła. Jaka matka? Co się stało? Ile jeszcze niespodzianek przygotował dla niej syn?

Postawiła przed Anią talerz z kaszą i kubek ciepłego mleka.

„Jedz, kotku. Potem się wykąpiemy i spać.”

Ania ostrożnie spróbowała kaszy. Najwyraźniej smakowało, bo zaczęła jeść z apetytem.

„Smaczne?” – zapytała Taśka.

„Mmm” – przytaknęła dziewczynka z pełnymi ustami.

„Dobra dziewczynka. Jedz, jedz.”

Wojtek też coś przełknął, choć nie wyglądał na głodnego. Cały czas zerkał na córkę, poprawiał jej serwetkę, przysuwał mleko.

„Wojtek” – szepnęła Taśka – „musimy porozmawiać.”

„Wiem, mamo. Tylko najpierw Anię ułożymy.”

Dziewczynka już ledwo otwierała oczy. Podróż musiała być wyczerpująca.

„Chodź, słoneczko” – Taśka wzięła Anię za rękę. – „Wykąpiemy cię i do łóżka.”

W łazience pomogła dziewczynce się rozebrać. Sukienka była rzeczywiście brudna, sandały ledwo trzymały się razem. Pod ubraniem widać było chude ciałko w siniakach.

„Aniu, co to jest?” – zapytała ostrożnie babcia, wskazując na ciemne plamy na rękach i nogach.

„Przewróciłam się” – krótko odpowiedziała dziewczynka.

„Często się przewracasz?”

Ania tylko wzruszyła ramionami.

Taśka napuściła ciepłej wody i posadziła wnuczkę w wannie. Ta siedziała cicho, bawiła się pianą, od czasu do czasu zerkając na babcię.

„Jak się nazywasz?” – zapytała nagle.

„Taśka Zawiła. Ale możesz mówić po prostu babcia.”

„Babcia” – powtórzyła Ania, jakby smakowała to słowo.

„Tak. A ile masz lat?”

„Pięć. Zaraz będzie sześć.”

„Już duża. Niedługo do szkoły.”

Ania przytaknęła.

„Mama mówiła, iż jestem mądra. Umiałam już czytać.”

„No proszę! Jutro mi poczytasz, dobrze?”

Dziewczynka uśmiechnęła się pierwszy raz od początku wieczoru.

Po kąpieli Taśka owinęła Anię dużym ręcznikiem i zaniosła do sypialni. Łóżeczka nie było, więc przygotowała posłanie na swoim szerokim łóżku.

„Tu będziesz spała” – powiedziała, przykrywając dziewczynkę kołdrą. – „AI tak od tego dnia rodzina odnalazła siebie na nowo, a w starym mieszkaniu w końcu zapanowała ciepła, rodzinna atmosfera, której tak bardzo wszystkim brakowało.

Idź do oryginalnego materiału