“Znowu zupa? Mogłabyś upiec kurczaka” – powiedział niezadowolony zięć, który od trzech lat szuka pracy

przytulnosc.pl 4 dni temu

Dzisiaj odwiedziła mnie sąsiadka, Małgorzata. Przyniosła domowe pierogi z kapustą i ziemniakami. Wstawiłam czajnik i usiadłyśmy przy stole na herbatę, jak to ona mawia: “na pogaduszki”.

Małgorzata opowiedziała mi bardzo dziwną historię.

Dzielę się nią za jej zgodą i z jej perspektywy:

Wiesz, iż mam córkę i syna. U syna wszystko jest w porządku – ma wspaniałą żonę i cudowne dzieci.

Ale z córką sytuacja wygląda inaczej…

Na początku wszystko zapowiadało się dobrze. Zarówno córka, jak i jej mąż chodzili do pracy, marzyli o dzieciach i o swoim domu. Odkładali pieniądze na dom, nie na mieszkanie, bo oboje chcieli mieć ogród, kwiaty i kilka grzędek. Przez dwa lata udało im się zaoszczędzić sporo pieniędzy, a potem córka dowiedziała się, iż jest w ciąży.

Zdecydowali, iż będą mieli dziecko.

Właśnie wtedy, gdy urodziła się wnuczka, zięć został zwolniony z pracy. Nie przejął się tym zbytnio. Mówił, iż mają zaoszczędzone pieniądze i przetrwają, dopóki nie znajdzie nowej pracy. Tymczasem postanowił odpocząć, zanim zacznie jej szukać.

Prawda jest taka, iż po tygodniu zaczął niby szukać pracy, przynajmniej tak mówił. Całe dnie siedział przed komputerem, przeglądał oferty, ale efektów nie było. Córka zajmowała się dzieckiem, gotowała, sprzątała, prała, a zięć dalej “szukał pracy”.

Kilka razy choćby był na rozmowach kwalifikacyjnych (przynajmniej tak mówił), ale zawsze wracał z opowieścią, iż go “nie docenili”. Na nisko płatną pracę nie chciał pójść, a dobrze płatnej nikt mu nie oferował.

Minęły trzy lata.

Zaoszczędzone pieniądze dawno się skończyły. Córka zaczęła pracować zdalnie i teraz na swoich dochodach utrzymuje całą rodzinę. Jednocześnie opiekuje się dzieckiem, bo mąż choćby tego nie chce robić – przecież dalej “szuka pracy” przed komputerem.

Pieniędzy dramatycznie brakuje, a zięć jeszcze ma pretensje.

„Znowu zupa? Mogłabyś upiec kurczaka” – powiedział ostatnio. „Jestem facetem, muszę dobrze i syto jeść”.

Ja bym tego nie wytrzymała. Po co komu taki “mężczyzna”? Ale córka tłumaczy, iż nie chce zostawiać dziecka bez ojca. „Przecież on kocha nasze dziecko” – mówi.

A ja nie rozumiem takiej miłości.

Jaka to miłość, skoro ojciec nie może zarobić na owoce dla własnego dziecka? Gdzie wszystkie problemy rozwiązuje mama?

Może się mylę i warto ratować taką rodzinę? Może zięć się opamięta i weźmie w garść?

Jeśli coś, to zięć ma 33 lata.

Idź do oryginalnego materiału