Żyj u koleżanki, do nas przyjechała ciotka z Sandomierza na miesiąc mówi Wiktor, wystawiając mój walizek przy drzwiach.
Pani Halina! Pani Halina, znowu zaparkowałaś samochód na moje miejsce! Wczoraj prosiłam, żeby nie zajmowała!
Pani Klara, a jakie to moje miejsce? Na podwórzu nie ma stałych miejsc! Gdzie chcę, tam parkuję!
Jak to nie ma? Mieszkam tu trzydzieści lat! Zawsze stało się właśnie tam!
No i co? To nie daje ci prawa go zajmować!
Jadwiga stoi przy klatce z ciężkimi torbami z zakupami, słysząc kłótnię sąsiadek o miejsce parkingowe. Chciałaby przejść obok, ale kobiety blokują cały korytarz, machając rękami i podnosząc głosy.
Przepraszam, czy mogę przejść? pyta cicho Jadwiga.
Sąsiadki niechętnie odchodzą na boki, wciąż wymieniając gniewne spojrzenia. Jadwiga przeciska się między nimi, popychając drzwi klatki ramieniem. Torby tak obciążają ręce, iż palce zaczynają zdrętwieć. Powinna wziąć wózek, ale zawsze zapomina o tym, dopóki nie dotrze do domu.
Wchodzi na czwarte piętro po schodach winda, jak zwykle, nie działa. Zatrzymuje się przed własnym drzwiami, przenosi torby na jedną rękę, drugą szuka w kieszeni kurtki i wyciąga klucze. Otwiera drzwi i zatrzymuje się w miejscu.
W korytarzu stoi jej walizka. Ta niebieska, podróżna, którą zabrała na wakacje. Jest zamknięta, rączka uniesiona, jakby miała zaraz zostać gdzieś przetransportowana.
Wito? woła Jadwiga, wchodząc do mieszkania. Jesteś w domu?
Tak, w kuchni! odpowiada mąż.
Jadwiga odkłada torby na podłogę, zdejmuje kurtkę i przechodzi do kuchni. Wiktor siedzi przy stole z kawą, przeglądając telefon.
Cześć mruga, nie podnosząc oczu.
Cześć. Wito, po co ten walizek w korytarzu?
Wiktor w końcu odkłada telefon, patrzy na żonę.
No, wiesz, Jadku, mam sprawę. Pamiętasz moją ciotkę Zofię z Sandomierza?
Jadwiga marszczy brwi, przypominając sobie. Ciotka Zofia, siostra ojca Wiktora, starsza pani, którą widziała tylko kilka razy na rodzinnych uroczystościach.
No, tak, chyba pamiętam.
Otóż ona przyjechała do Warszawy na cały miesiąc. Ma operację, potem rehabilitację. Zaprosiłem ją, żeby u nas zamieszkała.
Jadwiga powoli siada na krześle.
Zaprosiłeś ją do nas? Na miesiąc?
Tak. A co w tym złego? To rodzina.
Wito, mamy kawalerkę. Gdzie ona ma spać?
Wiktor kończy kawę i kładzie filiżankę na stole.
Właśnie o to chodzi. Miejsca mało, więc pomyślałem, iż może ty zamieszkasz u kogoś? Na przykład u Lenki.
Jadwiga patrzy na męża, nie wierząc własnym uszom.
Co?
No, zamieszkaj u Lenki. Ona mieszka sama w dwupokojowym mieszkaniu, ma miejsca pod dostatkiem. Ciotka Zofia przespałaby miesiąc, potem wyjedzie, a ty wrócisz.
Wito, chcesz, żebym wyprowadziła się z naszego mieszkania?
Nie wyprowadzała, a tymczasowo zamieszkała w innym miejscu. Jadku, to ciotka Zofia! Musi mieć opiekę w domu po operacji!
Kto się nią będzie opiekował?
Ja. I ona sama, jeżeli będzie mogła.
Jadwiga wstaje i przechadza się po kuchni. Głowa wiruje. To absurd, iż mąż chce wyrzucić ją z własnego mieszkania dla dalszej krewniaczki.
Wito, to moje mieszkanie. Tu mieszkam. Nie wyjadę.
Wiktor marszczy brwi.
Jadku, nie bądź uparta. To tymczasowe! Tylko miesiąc!
Miesiąc to długo! Dlaczego miałabym wyjeżdżać? Niech ciotka Zofia wynajmie mieszkanie albo zostanie w hotelu!
Nie ma pieniędzy na hotel! Jadku, co ty? Jesteś skąpa? To rodzina!
Nie jestem skąpa! Po prostu nie rozumiem, po co mam poświęcać swój komfort!
Wiktor gwałtownie wstaje, chwyta klucze ze stołu.
Jadku, już wszystko załatwiłem. Ciotka Zofia przyjedzie dziś wieczorem. Pakowałem walizkę, rzeczy położyłem. Jedź do Lenki. Dzwoniłem już do niej, zgodziła się cię przyjąć.
Dzwoniłeś do Lenki? Bez mojego pozwolenia?
Tak. Nie ma czasu w dyskusje. Dość dramatyzmu, pakuj się.
Wychodzi z kuchni. Jadwiga stoi, czując, iż w środku coś wybucha. Idzie w korytarz. Wiktor już zakłada kurtkę.
Wito, poczekaj. Musimy to omówić.
Nie ma nic do omówienia. Decyzja podjęta. Oto twój walizek i pieniądze na taksówkę.
Wręcza jej kilka banknotów w złotych. Jadwiga patrzy na pieniądze, na walizkę, na męża. Czy to naprawdę się dzieje? Czy naprawdę wyrzucają ją z własnego domu?
Nie wyjadę.
Wyjedziesz. Jadku, nie komplikuj. To tylko miesiąc, potem wrócisz.
A jeżeli nie będę chciała?
Wiktor wzdycha, drapie się po twarzy.
Jadku, co ty za dziecko? Ciotka Zofia jest chora, starsza. Musi mieć pomoc. A ty kapryzujesz!
Nie kapryżę! Bronię swojego prawa do życia w swoim mieszkaniu!
Prawo, prawo Wszystko o twoich prawach! A co z rodziną? A co z pomaganiem bliskim?
Jadwiga czuje łzy napływające do oczu. Odwraca się, by mąż nie widział.
Dobrze, jedźę.
Bierze walizkę, otwiera drzwi. Wiktor odprowadza ją do progu.
No i super. Zadzwonię, kiedy ciotka Zofia wyjedzie.
Jadwiga wychodzi na klatkę schodową. Drzwi za nią trzaskają. Stoi z walizką, nie wiedząc, co robić. Łzy spływają po policzkach, kapie na podłogę. Sięga po telefon i wybiera numer koleżanki Leny.
Cześć, Leno! Wito zadzwonił, powiedział, iż przyjadę do ciebie. Czekam!
Lenko, naprawdę nie masz nic przeciwko?
Oczywiście, iż nie! Przyjedź, miejsca będzie pod dostatkiem!
Dzwoni taksówka, gwałtownie przyjeżdża. Jadwiga wsiada na tylną kanapę, podaje adres Leny. Patrzy przez okno, nie widząc nic przez łzy.
Lena wita ją przy drzwiach, obejmuje.
Co się stało? Wito mówił, iż ciotka przyjechała i mam tu tymczasowo mieszkać. Ale jesteś cała w łzach!
Wyrzucił mnie. Po prostu wyrzucił z domu.
Jak wyrzucił?
Jadwiga opowiada. Lena kiwa głową.
No i twój Wito! Bez dyskusji?
Tak. Powiedział, iż decyzja podjęta. I to wszystko.
Lena prowadzi ją do pokoju, siedzi na kanapie.
Jadku, jesteś pewna, iż to tylko ciotka?
Co jeszcze?
Nie wiem. To dziwne, wyrzucić żonę dla ciotki Czy u was wszystko w porządku?
Jadwiga zastanawia się. Ostatnie miesiące Wiktor był zamknięty w sobie, cichy, zimny. Przychodził późno, cały czas w telefonie, odpowiadał jednowyrazowo.
Nie wiem, Leno. Wydaje się, iż tak. Ale on się zmienił.
Zmienił się jak?
Milczy, jest drażliwy. Kiedyś rozmawialiśmy wieczorami, oglądaliśmy filmy. Teraz przychodzi, zjada, i od razu w łóżko lub w telefon.
Lena marszczy brwi.
Może ma kogoś?
Kogoś? Myślisz
No właśnie. Kochankę.
Jadwiga kręci głową.
Nie, Leno. Wito nie taki. Jest porządnym człowiekiem.
Porządny facet nie wyrzuca żony z domu.
Te słowa wbijają się w głowę Jadwigi jak drzazga. Kładzie się spać na kanapie u Leny, przewraca się całą noc, myśląc o Wiktorze, ciotce Zofii i o tym, co dzieje się w jej mieszkaniu właśnie teraz.
Rano dzwoni do Wiktora.
Wito, co słychać? Ciotka przyjechała?
Tak, przyjechała. Wszystko w porządku. A jak u ciebie?
Dobrze. Wito, może wpadnę na chwilę? Odebrać kilka rzeczy?
Wiktor milczy.
Nie, nie. Ciotka Zofia odpoczywa, nie chcę jej niepokoić.
Ale ja tylko na minutę
Jadku, nie. Powiedz, czego potrzebujesz, przywiozę wieczorem.
Jadwiga podaje parę rzeczy. Wiktor obiecuje przynieść je wieczorem. Odkłada słuchawkę i rozmyśla.
Leno, nie chce, żebym wróciła.
Widzisz, coś jest nie tak. Sam jedź, sprawdź.
Ale nie wpuści mnie
Masz klucz?
Mam.
To jedź, kiedy nie będzie w domu. Pracuje w ciągu dnia, prawda?
Tak.
To jedź dziś. Zobaczysz, co się dzieje.
Jadwiga waha się, ale ciekawość wygrywa. W południe, kiedy Wiktor jest w pracy, jedzie pod dom. Wchodzi na czwarte piętro, otwiera drzwi swoim kluczem. W mieszkaniu jest cicho. Przechodzi korytarzem, zagląda do sypialni. Łóżko pościelone, na stoliku leżą leki. Wszystko wygląda normalnie.
Idzie do kuchni. Na stole leży karteczka. Jadwiga podnosi ją i czyta:
Wito, jedzłam dziś na badania do szpitala. Wrócę wieczorem. Nie martw się. Twoja ciotka Zofia.
Ciotka naprawdę tu mieszka. Jadwiga odczuwa ulgę. Lena się myliła, nie ma kochanki. Po prostu ciotka przyjechała, a Wiktor jej pomaga.
Zanim wychodzi, dzwoni telefon. To nie jej telefon stojący w kuchni. Na wyświetlaczu Mama. To mama Wiktora, teściowa Jadwigi.
Alolo?
Wito? słyszy głos teściowej.
Nie, to Jadwiga. Dzień dobry, pani Galina.
Jadwiga? Co tu robisz? Wito mówił, iż wyjechałaś.
Wyjechałam, tak. Przyszłam po coś zabrać.
Rozumiem. A Zofia? Jak się czuje?
Wydaje się dobrze. Pojechała na badania.
Jakie badania? Wito mówił, iż operację jutro mają zrobić!
Jadwiga zamarza.
Jutro? Ale ciotka ma mieszkać miesiąc
Miesiąc? Skąd to wiesz? Wito mówił, iż tydzień maksymalnie. Operację zrobią, kilka dni w szpitalu, potem wróci do Sandomierza.
Tydzień? Coś nie tak
Alolo, muszę iść.
Jadwiga odkłada słuchawkę, serce bije mocno. Tydzień, a nie miesiąc. Dlaczego Wito kłamał? Przechodzi doWiedząc, iż prawda w końcu wyjdzie na jaw, Jadwiga podjęła decyzję o rozpoczęciu nowego życia, wolnego od kłamstw i zdrady.


![Dzień Kultur Europejskich w Starym Ogólniaku. Młodzież zaprezentowała różne kraje [zdjęcia]](https://tkn24.pl/wp-content/uploads/2025/11/Dzien-Kultur-Europejskich-w-Starym-Ogolniaku.-Mlodziez-zaprezentowala-rozne-kraje-11.jpg)










