Zajmij się babcią, to dla Ciebie nic trudnego!

newsempire24.com 16 godzin temu

Zajmiesz się babcią, nie będzie ci to strasznie trudne?

Aniu, wiesz, iż moja teściowa już nie jest taka jak dawniej zaczęła Wanda Kowalska, jej matka. Wiek, demencja, pamięć zawodzi. Lekarze mówią, iż potrzebuje stałej opieki. Ja chętnie, ale mam pracę, sprawy A ty pracujesz w domu, jesteś zdalna. Nie będzie ci to wielkim problemem?

Jadwiga zaciśnęła wargi. Rzeczywiście pracowała z domu, tłumaczyła dokumenty, od czasu do czasu prowadziła konsultacje online. Grafik był elastyczny, ale nie oznaczało to, iż czasu ma nadmiar.

Pani Wando, nie wiem, co mam zrobić ostrożnie zaczęła Jadwiga. Nigdy nie miałam do czynienia z taką sytuacją. Może lepiej zatrudnić opiekunkę? Albo posłać ją do domu seniora, tam są profesjonaliści

Teściowa podskoczyła na miejscu. Oczy rozbłysły oburzeniem.

Do domu seniora?! Jak możesz tak mówić! To moja mama! Nie oddam jej do jakiegoś ośrodka, gdzie nikt się o nią nie zatroszczy. To ludzie obcy! A my jesteśmy rodziną.

Jadwiga spojrzała na Łukasza, szukając wsparcia, ale on choćby głowy nie podniósł.

Jadź, mama nie wymaga wiele w końcu odezwał się Łukasz, nie odrywając się od telefonu. Rano wpaść, wieczorem wpaść. Nakarmić, trochę pomóc. Nic skomplikowanego, dasz radę.

Jadwiga westchnęła. Dyskutowanie było bez sensu. Poza tym mieszkali w mieszkaniu Wandy Kowalskiej ta hojne serce pozwoliło młodej parze zamieszkać po ślubie, dopóki nie zgromadzą własnych pieniędzy. Odmawianie w takiej sytuacji wydawało się niegrzeczne.

Dobrze powiedziała cicho. Spróbuję.

Wanda rozpromieniała się. Wstała, obszła stół i mocno przytuliła synową.

Dziękuję, kochana. Nie wiesz, jak bardzo mnie uratujesz. Dam ci klucze, zapiszę adres. Mieszka niedaleko, piętnaście minut pieszo. Tylko, Aniu, ona czasem jest wiesz, nerwowa. Nie zwracaj uwagi, jeżeli powie coś nie tak. Zgoda?

Jadwiga skinęła głową. Myślała, iż da radę. Co trudnego może być w opiece nad starszą kobietą?

Następnego ranka dowiedziała się, iż nie jest tak prosto.

Mieszkanie Haliny Nowak znajdowało się w starej kamienicy na Pradze. Ściany były podniszczone, schody skrzypiały. Jadwiga podeszła na trzeci piętro, zapukała i zatrzymała się, czekając na odpowiedź. W środku najpierw coś zgrzmiało, potem usłyszały się kroczące kroki i kliknięcie zamka.

Drzwi otworzyły się z hukiem, a w progu stanęła skulona staruszka w wyblakłym szlafroku. Halina patrzyła na Jadwigę mlecznobłękitnymi oczami.

Co chcesz? zapytała chrapliwie.
Dzień dobry, Pani Halino. Jestem Jadwiga, żona Łukasza. Wanda Kowalska poprosiła, żebym pomogła. Czy mogę wejść?

Stara fanka szczerzyła nozdrza, po czym odsunęła się na bok. Jadwiga weszła do przedpokoju i prawie zakrztusiła się od woni. Mieszanka stęchlizny, leków i czegoś kwaśnego. W mieszkaniu panował bałagan. Na podłodze leżały przedmioty, gazety, podarte kapcie. Na stoliku przy lustrze stały pojemniki z tabletkami. Z kuchni dochodził zapach spalonego jedzenia.

Co chcesz na śniadanie? Przygotuję. odwróciła się Jadwiga do starszej.

Halina odparła:

Nic nie potrzebuję! Kto cię wezwał? Wanda, co? Znowu posłała jakiegoś szpiega!

Jadwiga się zamieszała. Szpieg?

Chcę tylko pomóc
Pomóc! wyśmiała staruszka. Wszystkie jesteście tacy sami. Udajecie, iż troszczycie się, a tylko czekacie, aż mnie nie będzie, żeby przejąć mieszkanie!

Jadwiga zamarła. Słowa Haliny brzmiały tak żarłocznie, iż nie było co bronić się. Cicho przeszła do kuchni, włączyła czajnik i zaczęła szukać jedzenia. W lodówce znalazła jajka, trochę kiełbasy i suchy chleb. Nic wielkiego, da się zrobić jajecznicę.

Podczas gdy smażyła, Halina usiadła na stołku przy drzwiach i zaczęła warczeć bez końca.

Zawsze spóźniacie się. Wczoraj Wanda obiecała przyjechać, nie przyjechała. Kłamczucha. Ty też taka. Chcesz mnie najedzonego, a potem powiesz, iż nic nie zostało.

Jadwiga milczała, przewracając jajka na patelni. Stara nie przestawała krytykować.

Kiedy śniadanie było gotowe, Jadwiga położyła talerz przed Haliną. Ta spojrzała na jajecznicę, spróbowała, po czym zmarszczyła brwi i odsunęła talerz.

Niesmaczne. Przesolone. Nie umiesz gotować!

Jadwiga przygryzła wargę. Spróbowała sama sól była w sam raz.

Pani Halino, musi pani coś zjeść. Inaczej nie będzie brała leków.
Nie kazuj mi! Sama wiem, kiedy mam jeść!

Staruszka podniosła się, tupiąc kapciami, i zamknęła drzwi w pokoju. Jadwiga została w kuchni, patrząc na nietknięty talerz. W środku kipiało zdenerwowanie, ale udało jej się je stłumić. Dzień dopiero się zaczynał.

Wieczorem, kiedy Jadwiga wróciła do Haliny, sytuacja powtórzyła się. Starsza nie chciała kolacji, odmawiała leków i oskarżała Jadwigę o kradzież. Jadwiga namawiała, tłumaczyła, ale było bezowocne. Na koniec dnia głowa waliła się od nerwów.
W domu Łukasz spotkał ją w kuchni.

Jak tam? rzucił niefrasobliwie.
Ciężko przyznała Jadwiga, siadając na krześle. Twoja mama to prawdziwy wyzwanie. Krzyczy, obraża, nic nie je.

Łukasz wzruszył ramionami.

Wiek. Mama tak mówiła. Wytrzymaj, Jadź. To nie będzie długo.

Jadwiga chciała zapytać, co ma na myśli mówiąc nie będzie długo, ale milczała. Łukasz poszedł do pokoju, zamykając drzwi.

Tak minął tydzień. Potem kolejny. Jadwiga chodziła do Haliny dwa razy dziennie, gotowała, sprzątała, starała się utrzymać choć odrobinę porządku. Pracę odkładała na wieczór, kiedy sił było mało. Pracowała nad tłumaczeniami do północy, a rano znów ruszała do starej.

Halina nie stawała się łagodniejsza. Wręcz przeciwnie, z każdym dniem coraz bardziej uwodzicielska. Jedzenie było za zimne, za gorące. Głos za głośny, za cichy. Rzucała rzeczami, krzyczała, nazywała synową leniwą i łupieżcą. Jadwiga zaciskała pięści i milczała. Cierpliwość nie jest niekończąca.

Miesiąc później Halina poczuła się bardzo źle. Przestała wstawać z łóżka, prawie nie jadła, leżała i narzekała na ból. Jadwiga wezwała lekarza. Ten zbadał staruszkę, wypisał nowe leki i stwierdził poważny stan.

Wieczorem Jadwiga wróciła do domu i padła na kanapę. Była tak wyczerpana, iż nie mogła choćby płakać. Po prostu leżała, wpatrzona w jedną kropkę.

Wanda Kowalska następnego dnia zapytała:

Jadź, jak tam mama?
Źle odpowiedziała zmęczona Jadwiga. Lekarz mówi, iż potrzebna jest stała opieka. Nie dam rady, Wando. Już nie mogę, muszę pracować, potrzebuję odpoczynku.

Głos teściowej stał się lodowaty.

Czyli odmawiasz?
Nie odmawiam, proszę o pomoc. Zatrudnijmy opiekunkę albo
Zatrudnimy opiekunkę! przerwała Wanda. Na co? Myślisz, iż mam kasę? A przy okazji to twoja obowiązek, Jadwiga. Wpuściliśmy cię pod dach, daliśmy dach nad głową. Pokaż choć odrobinę wdzięczności!

Jadwiga zaciśnęła pięści.

Wanda, miesiąc spędziłam przy twojej mamie. Gotowałam, sprzątałam, znosiłam obelgi. Pracowałam nocami, żeby wszystko ogarnąć. Nie dam rady dłużej.
Nie dasz? To zjedź stąd. Na wszystkie cztery strony. Nie może ona! Łukasz, słyszysz?

Łukasz stał w drzwiach, ręce skrzyżowane, twarz nieprzenikniona.

Jadź, mama ma rację powiedział spokojnym tonem. Musisz pomagać rodzinie. Jesteś kobietą. A my powinniśmy być wdzięczni mamie za to, iż mamy dach nad głową.

Jadwiga wstała. Oddech stał się lżejszy.

Dobrze powiedziała spokojnie. Rozumiem wszystko. Całe.

Wanda otworzyła usta, a Łukasz zmarszczył brwi, nie wiedząc, co usłyszał.

Jadź, co? Dokąd zmierzasz? zapytał zdziwiony.

Jednak Jadwiga już szła w stronę sypialni. Wyciągnęła torbę i zaczęła pakować rzeczy. Było ich niewiele, reszta została u rodziców, kiedy przeprowadzała się do Łukasza. Ubrania, dokumenty, laptop. Wszystko zmieściło się.

Łukasz wszedł za nią. Patrzył, jak żona pakuje, najpierw zamieszanie, potem irytację.

Jadź, przestań. Nie możesz wyjść.
Mogę odpowiedziała krótko, zapinając torbę.
Dokąd? Do rodziców?
Tak. Potem znajdę mieszkanie. Rozwiedziemy się. Nie mamy już nic wspólnego, mieszkanie nie jest nasze.

Łukasz otworzył usta, ale nic nie powiedział. Jadwiga wzięła torbę, minęła go i ruszyła w stronę wyjścia. Wanda stała w korytarzu, blada i zdezorientowana.

Jadź, dokąd idziesz?
Wyprowadzam się. Dziękuję za gościnę.

Wyszła z mieszkania. Głęboko wdychnęła i uśmiechnęła się. Ulga przetoczyła się falą.

Rozwód załatwili szybko. Łukasz nie stawiał oporu, nie przybył na rozprawę. Jadwiga otrzymała odpis postanowienia i schowała go do szuflady, nie myśląc już o byłym mężu.

Wynajęła małe kawalerkę i zaczęła żyć dla siebie. Spokojnie. W miarę. Bez krzyków, bez obelg i ciągłego napięcia. Rok minął niepostrzeżenie.

Pewnego dnia Jadwiga spotkała się z przyjaciółką Martą w kawiarni. Rozmawiały o pracy, planach na lato, a wtedy Marta powiedziała:

Słyszałaś, co stało się z matką twojej byłej teściowej?

Jadwiga podniosła wzrok od herbaty.

Nie. Co?
Odeszła, po trzech miesiącach. Wanda potem wywołała spory w całej dzielnicy. Okazało się, iż babcia dała mieszkanie jakiejś dalszej krewnych siostrzenicy, chyba. Wanda próbowała walczyć w sądzie, udowadniać, iż matka była niepoczytalna, ale na nic. Testament był spisany pięć lat wcześniej, kiedy Halina jeszcze była przytomna.

Jadwiga zamarła.

Dała mieszkanie? Daleka krewną?

Marta skinęła głową.

Tak. Wanda liczyła, iż dostanie mieszkanie. Dlatego tak trzymała mamę w domu, a nie w domu seniora. Chciała pokazać, iż się troszczy, żeby nie było roszczeń. A tak to wyszło.

Jadwiga odchylała się w krześle. W środku rozgrzała się przyjemna, ciężka otucha. Czyli cały ten czas Wanda wykorzystywała ją, by zdobyć mieszkanie babci. Dbała nie o matkę, a o spadek. A Jadwiga miała być darmową opiekunką, by teściowa mogła udawać kochającą córkę.

Ale nie wyszło.

Jadź, po co się uśmiechasz? zapytała zdziwiona Marta.
Nic. Po prostu sprawiedliwość wygrała.

Marta zmarszczyła brwi.

No tak. Wanda teraz jest zła jak diabli. Mówią, iż Łukasz wciąż z nią mieszka, nie wyprowadził się. Pracuje, ale pieniędzy nigdy nie ma. Życie po prostu nie układa się.

Jadwiga dopiła herbatę i wstała.

Marta, chodźmy jeszcze do kawiarni? Chcę kupić ciasto. I szampana. I dobrej kawy.

Marta wybuchła śmiechem.

Świętujemy coś?
Tak przytaknęła Jadwiga. Świętuję, iż życie potrafi zaskakiwać.

Po chwili wyszły z lokalu i szły w dół ulicy. Jadwiga szła lekko, prawie unosiła się. Być może była zła, iż cieszyła się cudzym nieszczęściem. Ale Wanda chciała ją wyssać, potem wyrzucić. Los wymierzył staruszWtedy Jadwiga, trzymając w dłoni pusty bilet na pociąg, ruszyła w stronę nowego, własnego rozdziału, wiedząc, iż przeszłość już nie wróci.

Idź do oryginalnego materiału