Wyjątkowe Świętowanie Urodzin: Niezapomniana Kolacja dla Dwojga

newsempire24.com 16 godzin temu

Specjalna uroczystość urodzinowa: Niezapomniana kolacja we dwoje
Helena wróciła razem z mężem z restauracji, w której świętowali jego urodziny. Wieczór minął wspaniale, a gościło go wielu krewni, współpracownicy. Dla Heleny to było pierwsze spotkanie z wieloma z nich, ale jeżeli Rui postanowił ich zaprosić, znaczyło to, iż są ważni.
Helena nie była typem osoby, która kwestionowałaby decyzje męża; nie lubiła kłótni i dram. Łatwiej było jej zgodzić się z Rui niż próbować dowodzić własnej racji.
Heleno, wiesz, gdzie są klucze do mieszkania? Czy możesz je wziąć?
Otworzyła torbę i zaczęła ich szukać. Nagle poczuła ostry ból i mocno pociągnęła rękę, przez co torba spadła na podłogę.
Dlaczego krzyknęłaś?
Coś mnie ugryzło.
W twojej torbie jest tyle rzeczy, iż nie jestem zdziwiony.
Helenę nie zainteresowała rozmowa z Rui; wzięła torbę i ostrożnie wyjęła klucze. Weszli do mieszkania, a ona już zapomniała o incydencie. Nogi bolały od zmęczenia; marzyła o kąpieli i położeniu się w łóżku. Rano obudziła się z silnym bólem w dłoni palec był czerwony i spuchnięty. Wtedy przypomniała sobie wczorajszy wieczór i otworzyła torbę, aby zobaczyć, co w niej jest. Po wyjęciu kolejnych przedmiotów natrafiła na dużą, zardzewiałą igłę leżącą na dnie.
Co to jest? nie mogła pojąć, jak to mogło się tam znaleźć. Chwyciła igłę i wyrzuciła do kosza, po czym sięgnęła po zestaw pierwszej pomocy, by opatrzyć ranę. Po bandażowaniu czerwonego palca ruszyła do pracy, ale już przy lunchu poczuła gorączkę.
Zadzwoniła do męża:
Rui, nie wiem, co robić! Myślę, iż wczoraj nabawiłam się infekcji. Mam gorączkę, bóle głowy, czuję ogólne rozbicie. Znalazłam zardzewiałą igłę w torbie to ona mnie ugryzła.
Lepiej po prostu idź do lekarza. Nie chcemy ryzykować tężca lub poważnej infekcji.
Nie przesadzaj, Rui. Oczyściłam ranę, wszystko będzie w porządku.
Czas mijał, a Helena czuła się coraz gorzej. Ledwo dotarła do końca zmiany, po czym wzięła taksówkę do domu, bo nie miała siły korzystać z transportu publicznego. Po przyjeździe padła na kanapę i zasnęła.
We śnie pojawiła się jej babcia Maria, zmarła, gdy Helena była jeszcze mała. Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego ją rozpoznała, ale czuła, iż babcia jest tam, by pomóc. Babcia poprowadziła ją przez pole, wskazała zioła do zebrania i wyjaśniła, iż trzeba przygotować napar, który oczyści ciało. Powiedziała, iż ktoś żywi się jej nieszczęściem, a jedynym sposobem walki jest przetrwanie. Czas Heleny się kończył.
Obudziła się spocona i zimna. Spojrzała na zegarek minęło tylko kilka minut, choć wydawało się, iż sen trwał godzinami. Usłyszała otwierające się drzwi; Rui wrócił. Helena wstała z kanapy i podeszła do korytarza. Mężczyzna spojrzał na nią z niedowierzaniem:
Co się stało? Spójrz w lustro!
Patrząc w lustro, zobaczyła dawno nieznaną sobie kobietę: potargane włosy, głębokie worki pod oczami, bladą twarz i pustą minę.
Co się dzieje? zapytała.
Wtedy przypomniała sobie sen i rzekła mężowi:
Śniła mnie babcia. Powiedziała, co mam zrobić
Heleno, ubierz się, jedziemy do szpitala.
Nie idę nigdzie. Babcia twierdzi, iż lekarze nic nie pomogą.
Doszło do poważnej kłótni. Rui nazwał żonę szaloną, twierdząc, iż zwariowała, marząc o spotkaniu nieznanej starszej kobiety. Po raz pierwszy naprawdę się pokłócili. Rui próbował użyć siły, by wyciągnąć Helenę z domu.
jeżeli nie pójdziesz do szpitala dobrowolnie, zabiorę cię siłą.
Helena opierała się, straciła równowagę, upadła i uderzyła się. Rui, coraz bardziej wściekły, chwycił torbę, zamknął drzwi i wyszedł. Helenę udało się jedynie wysłać wiadomość do szefa, iż złapała wirusa i potrzebuje kilku dni wolnego.
Rui wrócił prawie o północy, przepraszając żonę. Ona odpowiedziała:
Zabierz mnie do wioski, w której mieszkała babcia.
Rano Helena wyglądała jak chodzący trup, a Rui błagał:
Heleno, bądź rozważna, jedźmy do szpitala. Nie chcę cię stracić.
Zgodzili się pojechać do wioski. Helena pamiętała jedynie nazwę miejsca; nie była tam od czasu, gdy rodzice sprzedali dom babci. Przez całą podróż spała. Nie wiedząc, które pole wybrać, obudziła się, gdy zbliżyli się do wioski, i powiedziała:
Tam po prostu idźmy.
Z trudem wysiadła z samochodu i upadła na trawę, wyczerpana, ale pewna, iż jest we adekwatnym miejscu tam, gdzie babcia Maria prowadziła ją we śnie. Znalazła wskazane zioła i wrócili do domu. Rui przygotował napar, kierując się instrukcjami Heleny. Kobieta wypijała małe łyki, czując stopniową poprawę.
Zanim dotarła do łazienki, zauważyła, iż jej mocz ma czarny kolor. Nie przestraszyło ją to; przypomniała sobie słowa babci:
Zło wypływa
Tej nocy ponownie śniła babcię, tym razem uśmiechniętą. Babcia przemówiła:
Przesyłają ci klątwę przez zardzewiałą igłę. Napar przywróci ci siły, ale nie będzie trwał długo. Musimy odkryć, kto to zrobił, i oddać mu to, co nam odebrał. Nie wiem, kto to jest; nie widzę. Ale ma to związek z twoim mężem. Gdybyś nie wyrzuciła igły, mogłabyś powiedzieć więcej.
Zróbmy tak: idź do sklepu, kup paczkę igieł i na największą wypowiedz zaklęcie: Duchy nocy, dawni żywi! Słuchajcie mnie, duchy nocy, przewidujcie prawdę. Otoczcie mnie! Pokażcie mi, pomóżcie mi, znajdźcie mojego wroga. Umieść tę igłę w torbie męża. Kto rzucił na ciebie klątwę, ukłuje się i poznamy jego imię, by odwdzięczyć mu się złem.
Po tych słowach babcia zniknęła jak mgła. Helena obudziła się wciąż słaba, ale z przekonaniem, iż niedługo wyzdrowieje. Wiedziała, iż babcia będzie przy niej.
Rui postanowił zostać w domu i opiekować się Heleną. Był zdumiony, gdy powiedziała, iż musi iść sama na rynek:
Heleno, nie bądź lekkomyślna, ledwo stoisz na nogach. Chodźmy razem.
Rui, ugotuj mi zupę, bo po tym wirusie mam okropny apetyt.
Helena postępowała zgodnie z poleceniami babci ze snu. Wieczorem w torbie Rui leżała zaklęta igła. Zanim położył się spać, zapytał:
Czy naprawdę dasz radę sama? Może powinienem zostać z tobą jeszcze trochę?
Dam radę.
Helena powoli wracała do zdrowia, ale czuła, iż zło wciąż w niej tkwi, rozprzestrzeniając się po ciele. Napar, który brała od trzech dni, wydawał się antidotum, walczącym z tym, co ją niszczyło.
Z trudem czekała na powrót Rui z pracy, witała go przy drzwiach.
Jak minął ci dzień?
W porządku, po co pytasz?
Zaczął opowiadać:
Uwierz, dziś Sandra z pobliskiego działu chciała pomóc mi wyjąć klucze z mojej torby. Miałem ręce pełne dokumentów. Kiedy sięgnęła do torby, ugryzła się w igłę. Skąd ona się tam wzięła? Patrzyła na mnie, jakby chciała mnie zabić spojrzeniem.
Masz coś z tą Sandrą?
Heleno, proszę. Kocham tylko ciebie. To nie Sandra ani nikt inny.
Była na twojej przyjęciowej kolacji w restauracji?
Tak, to koleżanka, nic więcej.
Dla Heleny wszystko zaczęło się układać w jedną całość. Teraz rozumiała, skąd wzięła się zardzewiała igła.
Rui poszedł do kuchni, gdzie czekała kolacja. Helena ponownie zasnęła i znowu śniła babcię, która wyjaśniła, jak oddać Sandrze cały zły los, który zamierzała splątać przeciw Helenie. Babcia twierdziła, iż Sandra używa magii, by pozbyć się Heleny i zająć jej miejsce przy Rui. Gdyby nie udało jej się to naturalnie, sięgnęłaby po czary, nie cofając się przed niczym.
Helena stosowała wszystkie instrukcje babci. Niedługo po tym Rui ogłosił, iż Sandra jest na zwolnieniu lekarskim, poważnie chora, a lekarze są bezradni.
Helena poprosiła męża, by zabrał ją w weekend do wioski, w której mieszkała babcia, do cmentarza, którego nie odwiedzała od pogrzebu. Kupiła bukiet kwiatów, wzięła rękawiczki i posprzątała stary grób. Z trudem odnalazła nagrobek Marii. Przyłapała się przy nagrobku, zobaczyła zdjęcie babci, swojej wybawicielki w snach. Ułożyła kwiaty w szklanej butelce z wodą, usiadła na ławce i mówiła:
Babciu, przepraszam, iż nie przychodziłam wcześniej. Myślałam, iż roczne wizyty moich rodziców wystarczą, ale się myliłam. Teraz też tu jestem. Gdyby nie ty, może już bym nie była.
W tej chwili poczuła, jakby babcia położyła ręce na jej ramionach. Odwróciła się, ale nikogo nie było jedynie lekka bryza.

Idź do oryginalnego materiału