Uwikłana w pułapkę: stałam się niewolnicą w rodzinie męża

newsempire24.com 1 dzień temu

Oto wpadłam w tarapaty, powiem wam – stałam się niewolnicą w rodzinie męża.

W zapadłej wsi pod Radomiem, gdzie wiatr niesie zapach świeżo skoszonego siana, moje życie, które zaczęło się od miłości, zamieniło się w nie do zniesienia jarzmo. Mam na imię Weronika, mam 28 lat i trzy lata temu wyszłam za mąż za Dawida. Myślałam, iż znalazłam rodzinę, ale zamiast tego stałam się współczesną Kopciuszkiem – służącą dla męża, jego rodziców i całej gromady krewnych. Moja dusza krzyczy z rozpaczy i nie wiem, jak wydostać się z tej pułapki.

**Miłość, która oślepiła**

Gdy poznałam Dawida, miałam 25 lat. Był z sąsiedniej wsi – wysoki, z łagodnym uśmiechem i ciepłym spojrzeniem. Poznaliśmy się na jarmarku w powiecie, a jego prostota mnie urzekła. Mówił o rodzinie, dzieciach, o życiu na wsi, gdzie wszyscy stoją za sobą murem. Ja, dziewczyna z miasta, marzyłam o takim cieple. Po roku wzięliśmy ślub i przeprowadziłam się do niego na wieś. Wtedy nie wiedziałam, iż ten krok stanie się moim wyrokiem.

Dawid mieszkał z rodzicami, Małgorzatą i Janem, w dużym domu. Jego starszy brat z rodziną i cała reszta krewnych często gościli u nas. Myślałam, iż wrosnę w ich życie, stanę się częścią tej dużej rodziny. Ale od pierwszego dnia zrozumiałam: oczekują ode mnie nie miłości, tylko pracy. „Jesteś młoda i sprawna, więc bierz się do roboty” – powiedziała teściowa, a ja, głupia, przytaknęłam, nie rozumiejąc, w co się pakuję.

**Niewola zamiast rodziny**

Moje życie zmieniło się w niekończący się cykl obowiązków. Wstaję o piątej rano, żeby przygotować śniadanie dla całej rodziny. Teść lubi kaszę, teściowa jajecznicę, a Dawid kanapki. Potem sprzątanie w wielkim domu, pranie, praca w ogródku. W południe zjawiają się krewni, a ja gotuję obiad dla tłumu: barszcz, kotlety, kompot. Wieczorem kolacja, zmywanie, a w nocy padam bez sił. I tak każdego dnia, bez weekendów, bez odpoczynku.

Teściowa wydaje rozkazy jak generał: „Weronika, źle obierasz ziemniaki! Weronika, źle umyłaś podłogę!”. Teść milczy, ale jego spojrzenie mówi: „Ty tu nikim nie jesteś”. Krewni męża, przychodząc w gości, choćby nie witają się – siadają do stołu i czekają, aż ich obsłużę. Dawid, mój mąż, zamiast mnie bronić, powtarza: „Słuchaj mamy, ona wie lepiej”. Jego obojętność to jak nóż w serce. Myślałam, iż będzie moim obrońcą, a on stał się częścią systemu, w którym ja jestem służącą.

**Chwila rozpaczy**

Ostatnio pękłam. Kiedy Małgorzata znów skrytykowała mój rosół, a krewni zostawili stertę brudnych naczyń, krzyknęłam: „Nie jestem waszą służącą! Ja też jestem człowiekiem!”. Wszyscy zaniemówili, a teściowa zimno odparła: „Nie pasuje – wracaj do miasta. Pewnie myślałaś, iż będzie łatwo”. Dawid milczał, i to mnie dobiło. Wybiegłam na podwórko, łkając, i zrozumiałam: jestem w pułapce. Nie mam gdzie uciec – w mieście nie mam mieszkania, a mama mieszka daleko. Ale zostać znaczy zatracić siebie.

Zaczęłam zauważać, iż choćby moja twarz się zmieniła. Kiedyś uśmiechnięta i zadbana, teraz wyglądam na zmęczoną, z gasnącymi oczami. Moja przyjaciółka Kasia, gdy mnie zobaczyła, aż krzyknęła: „Weronika, wyglądasz jak staruszka! Uciekaj stamtąd!”. Ale jak uciec, skoro kocham Dawida? A może już nie kocham? Jego milczenie, jego bierność zabiły we mnie tę miłość, z którą szłam do ołtarza. Czuję, iż tonę, i nikt nie poda mi ręki.

**Tajny plan ucieczki**

Zaczęłam marzyć o ucieczce. W tajemnicy odkładam pieniądze – drobne sumy, które udaje mi się zaoszczędzić na zakupach. Chcę uzbierać na wynajem mieszkania w mieście i wyjść z tego koszmaru. Ale strach mnie paraliżuje: co powie mama, która tak cieszyła się z mojego małżeństwa? Co będzie z Dawidem? I jak sobie poradzę sama? Boję się też, iż teściowa z rodziną zrobią wszystko, żeby mnie ośmieszyć przed całą wsią. Ich władza tu jest bezwzględna.

Ale wczoraj, stojąc przy kuchni i słuchając kolejnych uwag, obiecałam sobie: wyrwę się stąd. Nie jestem Kopciuszkiem, nie jestem służącą. Jestem młoda, mam siłę i znajdę sposób. Może zacznę pracować zdalnie, jak Kasia, może wrócę do marzeń o byciu florystką. Ale nie zostanę tam, gdzie moje życie to tylko garnki i cudze rozkazy.

**Krzyk o wolność**

Ta historia to mój wołanie o pomoc. Wpadłam w tarapaty, wychodząc za człowieka, którego rodzina widzi we mnie tylko parobka. Małgorzata, Jan, krewni – wszyscy myślą, iż powinnam im służyć. Ale już nie daję rady. Dawid, którego kochałam, stał się częścią tego systemu, i to łamie mi serce. Nie wiem, jak odejść, ale wiem, iż muszę. W wieku 28 lat chcę żyć, a nie wegetować. Niech moja ucieczka będzie moim wybawieniem – albo końcem.

Idź do oryginalnego materiału