„Twoja córka znowu krzyczy?! – mówi kobieta, która nazywa się babcią”

newsempire24.com 2 dni temu

„Znowu ta twoja córka wrzeszczy?!” — i to powiedziała kobieta, która nazywa się babcią.

— Dlaczego twoja córka znowu się drze?! — rzuciła mi teściowa z takim obrzydzeniem, jakbym wciągnęła do domu obce dziecko, a nie jej własną wnuczkę.

— Jest chora, ma gorączkę — próbowałam wyjaśnić, ledwo łapiąc oddech ze zmęczenia i nerwów.

— A mnie to wisi! Niech się nie darzy! Głowa mi pęka! — wypluła, choćby nie odwracając się w stronę pokoju, gdzie malutka z gorączką chrypiała, leżąc na pogniecionej pościeli.

Biegałam po mieszkaniu jak w klatce. Dziecko jęczało, bolało je wszystko, szukałam leków przeciwgorączkowych, automatycznie sprawdzałam wodę w butelce, zasuwałam rolety, żeby słońce nie raziło w oczy… W końcu włączyłam projektor nocnego nieba — tylko to jakoś ją uspokajało. Patrzyła na migoczące gwiazdy na suficie i przez chwilę przestawała stękać, a ja w tej krótkiej przerwie pędziłam do kuchni — gotować kaszkę, robić herbatkę, sprawdzać pieluchę. Wszystko naraz. I wszystko — sama.

A teściowa… Siedziała rozwalona w fotelu, w sukience z wężowym printem, jak królowa we własnych oczach. Jęczała, iż „głowa jej pęka”, żądała ciszy i oskarżała mnie, iż „nie potrafię uciszyć swojego pięcioletniego”.

— Słuchaj no — syknęła, gdy znowu przebiegałam obok — niedługo wylecisz z tego domu. Ze swoim skomlącym bachorem. Mój syn miał dziewczyny sto razy lepsze. Nie po to się żenił, żeby żyć w domu wariatów! Rodzina mu się gwałtownie znudzi, jestem pewna!

I wiecie co… Spadaj. Po prostu spadaj. Tylko nie powiedziałam tego na głos. Zacięłam zęby i pobiegłam do pokoju, bo moja mała znowu płakała — z gorączki, z bólu, z tego, iż nikt poza mną nie potrafił jej przytulić. Znów przykryłam ją kołderką, pocałowałam w rozpalone czoło, przycisnęłam do siebie.

A potem z powrotem do kuchni. I znów — przez jej trujące komentarze:

— Dobre matki mają dzieci, które nie drą się jak opętane!
— Twoja mała to po prostu rozwydrzona!
— Kobiety takie jak ty to wstyd!
— Mój syn potrzebuje normalnej żony, a nie tego…

A gdzie był mój mąż? Zawsze zajęty. Nie widzi, iż jego matka zatruwa mi życie codziennie. Mówi: „Nie zwracaj uwagi, ona jest w wieku”. Ale to, iż padam ze zmęczenia, iż trzęsą mi się ręce, iż dziecko choruje, a ja zostaję z tym piekłem sama — to jakby go nie obchodziło.

Nie wiem, co będzie jutro. Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam w tym domu, gdzie mnie i moją córkę traktują jak intruzów. Ale wiem jedno — nie pozwolę już nikomu poniżać mojego dziecka. Jestem gotowa odejść. Jestem gotowa walczyć. Już nie jestem tylko żoną i synową. Jestem matką. A to znaczy — jestem silniejsza, niż myślą.

Idź do oryginalnego materiału