— Chcesz parówek czy jajecznicę? — zapytała Kinga. Krzysztof siedział przy stole, przeglądając wiadomości w telefonie.
— Parówki. Tylko bez twoich eksperymentów — mruknął.
Kinga westchnęła. Na rękach chrumkała mała Zosia, a gotowanie nie należało do łatwych zadań.
— Może potrzymasz Zosię? — zapytała ostrożnie.
— Zaraz, tylko skończę czytać — odparł, machając ręką.
Zosia zaczęła płakać. Kinga próbowała ją uspokoić, jednocześnie przewracając parówki na patelni. Jedna się przypaliła.
— Znowu przypalone? — skrzywił się mąż. — Może warto być bardziej uważną?
— A może warto pomóc? — odcięła się Kinga.
— No i zaczyna się… Ja, nieprzypadkowo, pracuję, utrzymuję rodzinę.
— A ja co? Ja też pracuję — dwadzieścia cztery godziny na dobę. Bez urlopu.
Kinga milcząc postawiła przed nim talerz. Kiedyś byli prawdziwą rodziną, robili wszystko razem. Teraz ona ciągnęła ten wóz sama.
Dnie mijały jedne jak drugie. Pewnego wieczora Kinga postanowiła poważnie porozmawiać:
— Krzysiek, musimy pogadać. Ty jesteś zawsze zajęty — pracą, grami, telefonem. A ja? A Zosia?
— Kinga, znowu swoje? Przecież wszystko dla was robię.
— Ale to nie wszystko! Rodzina to nie tylko pieniądze. To troska, uwaga, pomoc.
— To twoja rola — wzruszył ramionami Krzysztof.
— Chcę, żebyś był częścią rodziny. Jestem zmęczona, iż wszystko spada na mnie.
— Ja się męczę w pracy, Kinga. Potrzebuję czasu dla siebie.
— A ja? — w gardle pojawił się łez ścisk.
W tym momencie z pokoju dziecięcego dobiegł płacz Zosi. Krzysztof choćby się nie poruszył.
Po powrocie z urlopu macierzyńskiego Kinga znalazła nową pracę. Teraz każdy poranek zaczynał się o piątej. Krzysztof nie angażował się w domowe obowiązki. Pewnego wieczora Kinga wróciła późno z pracy. Gdy otworzyła drzwi, zegar wskazywał prawie dziewiątą. W mieszkaniu panował półmrok, a na kuchni czekała góra brudnych naczyń. Krzysztof leżał na kanapie.
— Zrobisz kolację? — zapytał zamiast powitania.
— Poważnie? Spóźniłam się, a ty choćby naczyń nie umyłeś?
— Jestem zmęczony.
— Gdzie Zosia?
— Śpi. Zamówiłem jej pizzę.
Kinga w milczeniu weszła do kuchni. Dłonie jej drżały. Pewnego dnia, sprawdzając konto, zauważyła, iż Krzysztof bez pytania wypłacił trzy tysiące złotych z jej oszczędności na nowy laptop.
— Jakie twoje pieniądze? — zdziwił się. — W rodzinie budżet jest wspólny.
— Wspólny? A kiedy proszę o pomoc w domu, nagle przypominasz sobie o swoim wkładzie?
Ostatnią kroplą były urodziny córki. Kinga cały tydzień przygotowywała przyjęcie. Krzysztof obiecał wcześniej wrócić i pomóc.
„Wybacz, zostaję w pracy. Dasz radę sama” — napisał godzinę przed rozpoczęciem.
Kinga patrzyła na wiadomość. Coś w niej pękło. Wieczorem, układając córkę do snu, podjęła decyzję.
Tamtego wieczora Krzysztof wrócił później niż zwykle.
— Kinga, wyprasuj mi koszulę na jutro. I dlaczego nie ma kolacji?
Kinga powoli odwróciła się do męża.
— Sam sobie gotuj, sprzątaj i zarabiaj! Nie jestem twoją służącą.
Już szła do sypialni. Wyjęła wcześniej spakowaną torbę.
— Gdzie się wybierasz? — Krzysztof stanął w drzwiach.
— Właśnie przeciwnie — wróciłam do siebie. Nie mogę już tak dłużej.
— Co jest nie tak? Żyjemy jak wszyscy…
— Jak wszyscy? Samotnie we dwoje? Dawno już nie jesteś przy mnie, Krzysiu. Jesteś sam dla siebie, a ja… ja tylko sprzątam i gotuję.
Kinga podeszła do pokoju dziecięcego, delikatnie wzięła śpiącą Zosię.
— Stój! — Krzysztof zagrodził drogę. — Mamy rodzinę, dziecko…
— Rodzinę? Już dawno przestaliśmy nią być.
— Nie rób tego. Podjęłam decyzję.
Małe wynajęte mieszkanie przywitało je ciszą. Telefon rozbrzmiewał od połączeń. Krzysztof raz groził, raz błagał o powrót.
— Wszystko naprawię — mówił.
— Nie, Krzysiu. Nic nie naprawisz. Bo choćby nie wiesz, co trzeba zmienić.
Dnie zamieniały się w tygodnie. Kinga powoli urządzała się w nowym miejscu. Po raz pierwszy od dawna uśmiechała się rano, nie czuła ciągłego zmęczenia.
Krzysztof dzwonił coraz rzadziej. Pewnego dnia przyszedł do pracy żony z kwiatami.
— Spróbujmy jeszcze raz. Zrozumiałem.
— Za późno, Krzysiu — pokręciła głową Kinga. — Nie wierzę już w obietnice.
Powoli zaczęła zauważać, ile czasu i sił jej przybyło. Zapisała się na kursy, częściej spotykała z przyjaciółkami. A przede wszystkim — nauczyła się słuchać siebie. Teraz, zasypiając w małym wynajętym mieszkaniu, Kinga nie była już samotna. W końcu była sobą. I ta wolność była warta wszystkich lęków i wątpliwości.