SERCE PULSuje NA NOWO

polregion.pl 5 dni temu

SERCE ZNOWU BIJE

Katarzyna urodziła swoją Olę niewiadomo od kogo. Jak to się mówi, „poślizgnęła się” przed ślubem.
Tak, za Kasią intensywnie zalecał się jeden młody mężczyzna. Na ożenek jednak nie nalegał. Za to był olśniewająco przystojny i uprzejmy.
Kasia brała adoratora pod rękę i z dumnie uniesioną głową prowadziła go obok babć-„słoneczników”, które siedziały pod blokiem. Te emerytki zawsze (niczym słoneczniki za słońcem) odwracały głowy za każdym przechodzącym.

Młody człowiek nigdzie nie pracował. Wolał fruwać przez życie jak motylek. Kasia go karmiła, poiła, układała obok do snu. Gotowa była ścielić się kolorowym dywanikiem na jego drodze.
Ale pewnego pięknego dnia zalotnik oznajmił, iż jest jej strasznie znudzony, iż nie docenia go jako mężczyzny. I w ogóle, Kasia mogłaby go chociaż raz zabrać nad morze, jeżeli go kocha…

Kasia płakała tydzień. Potem podarła zdjęcia „niedokochanego” i spaliła je. Cały miesiąc dziewczyna cierpiała w samotności. Aż pewnego dnia poznała Jacka.

…Pewnego ranka Kasia spieszyła się do pracy. Nerwowo stała na przystanku autobusowym. Nagle obok zatrzymała się taksówka. Kierowca otworzył drzwi i zaproponował podwiezienie. Kasia, bez namysłu, wsiadła.

W drodze kierowca zagaił rozmowę. Kasia od razu oceniła mężczyznę. Był w średnim wieku, zadbany, ogolony, uczesany, wyprasowany. A jeszcze bardziej urzekła ją galanteria taksówkarza. Cały jego wygląd „krzyczał” o troskliwej kobiecej ręce. Kasia uznała, iż to prawdopodobnie ręka matki.

Jacek (tak przedstawił się nowy znajomy) był pełnym przeciwieństwem pierwszego wybranka. Kasia bez wahania zostawiła mu swój numer. Chciała kontynuować znajomość. To był jedyny raz, gdy przejechała się taksówką za darmo.

…Młodzi zaczęli się spotykać. Jacek obsypywał Kasię kwiatami, dawał prezenty, kochał czule.

Pewnej wiosny Kasia i Jacek spacerowali po lesie. Na duszy było lekko i radośnie. Kasia zaczęła zbierać przebiśniegi. Jacek, widząc zapał dziewczyny, też się przyłączył. „Plon” został zebrany. Kasia ze swoim bukiecikiem usiadła w samochodzie.

Jacek wsiadł za kierownicę, a swój ogromny pęk przebiśniegów ostrożnie położył na tylne siedzenie. Kasi od razu przyszło do głowy: „Dla żony.” Nie śmiała dopytać. A nuż jest żonaty? A Kasia przez pół roku zdążyła przywyknąć do uprzejmego Jacka. Wolała więc słodkie złudzenie. Milczała…

Ale niedługo do Kasi zawitała żona Jacka. Przyprowadziła ze sobą dwójkę małych dzieci i oznajmiła:
– Proszę, kochana, wychowujcie je! One bardzo kochają tatusia!

Kasia, zaskoczona, tylko wydukała:
– Przepraszam, nie wiedziałam, iż Jacek ma rodzinę. Nie zamierzam jej niszczyć. Pod cudzym progiem gniazda wić nie będę.

Tego samego wieczoru Kasia dała kosza „żonatemu”.

…Następnym wybrankiem okazał się Zurab.
Był Gruzinem. Ich romans z Kasią był krótkotrwały. Ten mężczyzna wpadł w życie dziewczyny jak huragan i nagle zniknął.

Kasia poznała Zuraba na urodzinach koleżanki. Od razu wziął uroczą i spokojną dziewczynę w karby. Kasia nie opierała się i uległa urokowi charyzmatycznego mężczyzny.

Zurab przekonał Kasię szerokością duszy, hojnością, optymizmem. Z nim nie miała czasu w nudę czy smutki. Zurab zawsze miał w zanadrzu nieskończone pomysły. Wydawało się, iż nigdy nie ma problemów. Kasia była gotowa biec za nim na koniec świata. Ale niestety…

Rok Zurab nosił swoją Kasię na rękach. Potem wyjechał do Gruzji. Nie zadomowił się w Polsce. Albo klimat mu nie służył, albo chora matka go wezwała…

Kasia poczuła się porzucona i niepotrzebna. Postanowiła: „Wystarczy łez. Będę żyć sama. Ale bez płaczu.”

I właśnie gdy Kasia pogodziła się z losem samotnej kobiety, okazało się, iż pod jej sercem rośnie nowe życie. Kasia, usłyszawszy tę wiadomość, oniemiała! Po pierwsze, kto będzie ojcem dziecka? Po drugie, jak teraz żyć? Po trzecie, jak nie zwariować?

…Urodziła się dziewczynka. Kasia nazwała córeczkę Weroniką. Weronika stała się sensem życia Katarzyny. Dziewczynka była podobna do Zuraba. Te same loczki, czarne oczy i urzekający uśmiech. To podobieństwo jakoś cieszyło Kasię. Może dlatego, iż kochała go jak nikogo innego. Patrząc na Olę, Kasia wspominała beztroskie chwile spędzone z Zurabem.

Oczywiście, czasem chciało się wyć z bezsilności, z zazdrości do zamężnych przyjaciółek. Ale wychowanie Oli pochłaniało cały czas. Na płakanie nie było go za wiele.

…Pierwszego września Weronika poszła do szkoły.
W ławce posadzono ją z chłopcem o imieniu Bartek. Oli od razu się nie spodobał. A Bartek nazwał ją „pokręconą głuptaską”.

Dzieci nie mogły znieść swojego towarzystwa. Nauczycielka musiała ich rozsadzić. Ale Bartek i Ola i tak potrafili pobić się na przerwie.

Kasia poszła do szkoły, by dowiedzieć się, dlaczego córka wraca podrapana.
Nauczycielka, czując się winna, od razu podała adres Bartka. Mówiąc: „Niech pani sama to wyjaśni z jego rodzicami.”

Kasia, bez namysłu, ruszyła bronić Oli. Kobieta dotarła pod wskazany adres.

…Drzwi otworzył młody mężczyzna. Gospodarskim ruchem wycierał ręce w ręcznik zawieszony na szyi.
– Do mnie? Proszę wejść. Zaraz poczęstuję panią kawą. Tylko najpierw nakarmię tego urwisa – mężczyzna pospiesznie zniknął w kuchni.

Kasia zdjęła buty i weszła do małego pokoju. Od razu było widać, iż kobiecej ręki tu brak. Rzeczy porozrzucane, kurz się unosił, a w powietrzu wisiał ostry zapach tytoniu.
„No tak…” – pomyślała Kasia.

Pojawił się gospodarz z tacą. Na tacy stały dwie filiżanki aromatycznej kawy.
(Ten boski zapach Kasia zapamięta na caKiedy po latach patrzyła na szczęśliwe małżeństwo Weroniki i Bartka, zrozumiała, iż życie, mimo wszystkich bólów i zawodów, potrafi zatoczyć koło i dać nową szansę na miłość.

Idź do oryginalnego materiału