**Dziennik, 15 maja 2024**
Roksana zbiera swoje rzeczy i wychodzi. Dokąd? A co cię to obchodzi? Ty też się wyprowadzaj, to mieszkanie jest moje i taty. Będę je wynajmować. Nie potrzebuję tutaj żadnych hulaków. Szukaj sobie lokum.
Roksana wróciła z pracy i znów zastała męża przy piciu z kolegami. Nie był sam przy stole siedział sąsiad Krzysztof i jego brat, Jan. Jan przyjechał w odwiedziny, i już trzeci dzień świętowali jego urlop.
Marek, mąż Roksany, rzadko się upijał. Tylko przy wyjątkowych okazjach. Ale teraz przyjazd starego przyjaciela, dobra kompania. Sam rozumiał, iż postępuje źle, ale nie potrafił odmówić kolegom.
Przyjaciel czy nie przyjaciel? powtarzał ciągle Jan.
Marku, odprowadź ich i idź spać. Ledwo stoją na nogach.
Zamknij się, kobieto! warknął Jan.
Roksano, zaraz idziemy cicho powiedział Krzysztof, wstając od stołu.
Jak ty się zwracasz do mojej żony?
Uspokój się. Wszyscy do domów. Wynosimy się.
Roksana wypchnęła gości za drzwi, męża na kanapę i zabrała się za sprzątanie. niedługo miała przyjść teściowa. Niech zobaczy, czym jej syn się zajmuje!
Zdążyła posprzątać przed przyjściem Haliny Stanisławy. choćby ugotowała coś na szybko, bo goście zjedli wszystko, co było gotowe. Resztki ze stołu wylądowały w koszu.
Halino Stanisławo, Marysiu, jak ja za wami tęskniłam.
Mamo, babcia ma kotka. Jest rudy. Dziadek mówi, iż to spryciarz.
Marysiu!
Dziadek tak mówi.
Myjcie ręce, zjemy kolację i napijemy się herbaty.
A gdzie Marek? Dzwoniłam, ale nie odebrał.
Śpi. Trzeci dzień imprezuje z sąsiadem. Wracam z pracy wyrzucam ich, a rano zaczyna się od nowa. Mogłabym go choćby zostawić przed drzwiami bez kluczy. Dopóki ten brat Krzysztofa nie przyjechał, wszystko było w porządku. A teraz się okazuje, iż został na dłużej. Mieszkanie mają wspólne. Żona Krzysztofa nie pozwala tam imprezować małe dzieci, więc przyszli do nas.
Znają się od pierwszej klasy. Jak tylko tu zamieszkaliśmy, tak się zaprzyjaźnili. Nie można tego tak po prostu przerwać. Powinniście się wyprowadzić.
Dokąd? Dom jeszcze nie jest wykończony, choć kilka brakuje. Trzeba pojechać, zobaczyć. A jak go zostawić?
Sam przybiegnie.
Kto przybiegnie? w drzwiach kuchni stanął Marek.
Ty. A kto by inny. Już przybiegłeś, przywabił cię zapach jedzenia?
Nic mi się nie chce.
To dobrze. Roksana pakuje rzeczy i odchodzi.
Dokąd?
Co cię to obchodzi? Ty też się wyprowadzaj, to mieszkanie jest moje i taty. Będę je wynajmować. Nie potrzebuję tutaj hulaków. Szukaj sobie lokum.
Jakie lokum, mamo? Jan zaniemówił. Przecież budujemy dom.
Dom? No to pomyśl, czyj to dom. Kto w niego zainwestował? Roksana i ty. Ale ty włożyłeś nasze pieniądze. W tym domu będą mieszkać Roksana i Marysia. Roksano, nie stój, pakuj swoje i Marysi rzeczy.
Nie oddam wam córki!
Straszny jesteś.
To moje dziecko. Roksana nie ma do niej prawa.
A kiedy zastępowała jej matkę, to miała? Wstydź się. Jest jej matką! I nie waż się przy córce nic mówić. Lepiej spakuj swoje rzeczy.
Mamo, ja jestem twoim synem. A co ze mną?
I co z tego? Jutro mieszkanie ma być puste. Zaraz jedziemy z dziewczynami.
Dokąd?
Oglądać ich dom i poganiać budowlańców. Jeszcze tylko trochę brakuje. Wszystko skończą. Meble też zamówimy.
A ja?
Ciągle się martwisz? Masz przyjaciół przygarną cię.
Nie, tak nie można.
Powiedziałam wszystko. Roksano, wszystko spakowane? To jedziemy. Kluczyki do samochodu weź.
Mojego samochodu?
Wolisz, żebyśmy szły piechotą? Ty i tak nie możesz prowadzić.
Teraz pojedziemy do nas, a jutro zobaczymy, co z domem powiedziała teściowa. Przed nami weekend. Przewietrzymy, odpoczniemy. A on niech myśli.
Rano Marek stał z walizkami na progu rodziców. Z matką nie było żartów. jeżeli coś powiedziała, tak się stanie.
Czego chcesz?
Mamo, kazałaś mi się wyprowadzić. Mieszkanie jest puste. Na razie u was, później znajdę coś dla siebie. Zabiorę Marysię i Roksanę. Gdzie one są?
Na razie tu, ale niedługo pojedziemy oglądać ich dom.
Szukałem ich. Mamo, możemy porozmawiać? To moja wina. To przez tych braci. No wiesz, Jan, Krzysztof. Nie da się ich odczepić.
Właśnie dlatego nie będziesz tam więcej mieszkał.
Roksana i Marek się pogodzili. Była bardzo obrażona, ale uwierzyła mu.
Koniec. Żadnych więcej sąsiadów, przyjaciół.
Uważaj, bo Marysi już nie zobaczysz. Córka zostanie ze mną. I syn też
Syn? Syn! Trzeba szybciej kończyć dom. Muszę powiedzieć mamie!
Nie krzycz, już wie. Może to nie syn, tylko kolejna córka. Jeszcze za wcześnie.
Wszystko jedno. Córka czy syn. Jesteś moją Roksanką! Marek złapał żonę i zakręcił się z nią po pokoju.
Ostrożnie. Postaw mnie.
Rodzina przeprowadziła się do nowego domu. Braciszek Marysi urodził się tuż po zamieszkaniu.
Marysiu, chodź zobaczyć brata powiedziała babcia.
Jaki malutki. A mój jest większy. Mama mi go dała. Teraz mamy dwie mamy. Tak, babciu?
Tak, maleńka.
Nie jestem maleńka. On jest malutki. A jeszcze mama obiecała, iż weźmiemy rudego spryciarza. No wiesz
Marysiu!
Dziadek tak mówi
**Lekcja:** Czasem trzeba postawić granice, choćby najbliższym. Rodzina to nie tylko krew, ale też odpowiedzialność. I czasem choćby największy hulaka zrozumie, co stracił, zanim będzie za późno.


![Dzień Kultur Europejskich w Starym Ogólniaku. Młodzież zaprezentowała różne kraje [zdjęcia]](https://tkn24.pl/wp-content/uploads/2025/11/Dzien-Kultur-Europejskich-w-Starym-Ogolniaku.-Mlodziez-zaprezentowala-rozne-kraje-11.jpg)










