Radykalnie lekki dramat seksualny Catherine Breillat

oen.pl 3 dni temu


Nic w tym chorym, smutnym świecie nie jest prostsze i bardziej skomplikowane niż seks – zasada, która pomaga wyjaśnić, dlaczego zawsze prowokacyjna Catherine Breillat – której filmy tak często uświęcają kobiece pragnienia, czyniąc je brutalnie nieokreślonymi – zdecydowała się na remake duńskiego filmu z 2019 roku opowiada o prawniczce w średnim wieku, która poświęca swoje życie obronie młodych ofiar gwałtu, by następnie rozpocząć burzliwy romans z własnym 17-letnim pasierbem.

May „Królowa kier” el-Toukhy’ego zamieniła tę jawną hipokryzję w melodramat przepełniony wstydem i tajemniczą ciemnością. „Last Summer” Breillata jest pod każdym względem znacznie lżejszy, a przez to tym bardziej odkrywczy; wykorzystuje tę samą przesłankę do bogatej eksploracji nieadekwatnego osądu, do którego zachęca taka przesłanka.

Uwodzicielsko empatyczny, bez rozgrzeszania swojej bohaterki Lub trollując publiczność, aby sprzymierzyła się z nią, ta adaptacja omija wszelki rodzaj moralnej binarności, aby udowodnić, iż to, co dzieje się między dwojgiem ludzi – lub choćby między kobietą a jej własnym ciałem – jest o wiele bardziej złożone, niż może mieć nadzieję ideologia społeczna rozumieć. Breillat postrzega sztukę jako największą nadzieję, jaką mamy na zasypanie tej luki, dlatego „Last Summer” w mniejszym stopniu opiera się na zbrodni i karze, a bardziej na miękkich tajemnicach, które ludzie usiłują rozwiązać w sobie. Istnieje wiele uzasadnień, ale odpowiedzi pozostają tak samo nieuchwytne jak logika snu.

Anne (Léa Drucker) żyje z szeroko otwartymi oczami i bez ogródek nalega, aby jej klienci robili to samo. „Obrona będzie próbowała przedstawić cię jako światowej klasy dziwkę i twierdzić, iż się zgodziłaś” – mówi drżącej młodej ofierze gwałtu w pierwszej scenie filmu, ostrzegając dziewczynę, iż – w sądzie – choćby najbardziej niewinne ofiary mają tendencję do stać się oskarżonym. Jej rada: Zawsze mów prawdę.

Anne rzadko ma powód, żeby kłamać, choćby samej sobie. Zamożna i ceniona prawniczka, która zawsze dbała o swoich klientów i przez cały czas trochę przypomina młodą Catherine Deneuve (nawet po pięćdziesiątce), jest wzorem burżuazyjnego szacunku. Anne mieszka w idyllicznym zamku na obrzeżach Paryża, gdzie letnie światło wlewa się przez okna niczym łyk rześkiego Pinot i cieszy się spokojnym – ale słodko intymnym – seksem w pozycji misjonarskiej ze swoim mężem (Olivier Rabourdin, ucieleśnia Pierre’a jako hałaśliwego człowieka z krwi i kości, w przeciwieństwie do mokrego koca, który błaga, by własny syn go rzucił). Mają parę uroczych, adoptowanych córek, którymi tak łatwo się opiekować, iż ledwo zauważają coś więcej niż hałas w tle, a jedyną przyjaciółką Anne jest jej siostra.

To nie jest życie, które zbudowano, by ukryć drapieżnika; jeżeli już, to życie odzwierciedlające celowe zaspokajanie pragnień Anny. Kiedy Anne w rozmowie po stosunku z Pierrem określa siebie jako gerontofilkę, twierdząc, iż „podniecają ją ciała, które utraciły młodzieńczą jędrność”, nie ma absolutnie żadnego poczucia, iż ​​dama zbytnio protestuje. A kiedy pewnego dnia wpada na swojego pasierba, przestępczego Theo (Samuel Kircher), w domu, do którego został wysłany po tym, jak schrzanił sprawę z mamą w Szwajcarii, Anne nie widzi żadnych szans na przekroczenie granicy. Podczas gdy MILF-industrial uwarunkował nas do poszukiwania jakiegoś zakazanego erosa w scenie, w której Anne znajduje Theo bez koszuli na korytarzu (jego tułów jest długi, ale uparcie chłopięcy), istnienie Anne jest po prostu zbyt eleganckie, aby mogła podejrzewać, iż jest w Film Catherine Breillat – klimat jest znacznie bliższy „Godzinom letnim” niż „Anatomii piekła”.

Ale kiedy Anne postanawia w imieniu Theo zafałszować prawdę, zgadzając się ukryć coś, co zrobił, pod warunkiem, iż obieca zachowywać się jak członek rodziny, to małe, białe kłamstwo zaczyna sprawiać, iż znów czuje się jak dziecko. Nagle neurotyczny strach, który zawsze odczuwała jako dorosła, zaczyna wirować razem z lekkomyślnym porzuceniem, którego nigdy nie doświadczyła jako młoda kobieta; Ania nigdy nie bała się upadku, ale zawsze bała się niepohamowanej pokusy skakania. Theo po prostu daje jej najdziwniejszą i najbardziej nielogiczną siatkę bezpieczeństwa: Jak daleko mogłaby spaść we własnym dwupiętrowym domu?

Skandaliczny, ale zaskakująco czysty, romans, który się rozwija, jest tak przypadkowy i niespieszny, iż zaczynamy dzielić zwichnięcie Anny – im bardziej jej okoliczności zaczynają przypominać film Breillata, tym łatwiej nam zapomnieć, iż faktycznie jest w środku. jeden. Flirt między Anne i Theo jest zawsze oczywisty, ale nigdy nie jest pornograficzny ani nie pozbawiony wiarygodnego zaprzeczenia. Ona zarabia na życie doradztwem nastolatkom, a on potrzebuje wskazówek w swoim życiu. Ona nigdy nie była młoda, a on musiał dorosnąć (Anne ubolewa, iż ​​została poczęta po Lacie Miłości, ale wychowała się w latach „seks = śmierć” epidemii AIDS, podczas gdy scenariusz Breillata i Pascala Bonitzerów nie zawiera wyraźnego komentarza na temat dysfunkcji społecznych współczesnych dzieci).

Kircher i Drucker są fascynujący, ponieważ pozwalają, aby ich bohaterowie wydawali się wiarygodni, niezamierzeni i obcy sobie nawzajem. Theo jest zaraźliwie młody, ale przez cały czas jest chłopcem do szpiku kości, bliżej mu do 12 lat niż do 20. Anne jest piękną kobietą, ale nie może pojąć, iż ktokolwiek w wieku Theo uznałby ją za wystarczająco podniecającą się, by spróbować (pamięta, jak była zakochana w jednym z przyjaciół swojej matki, gdy była dzieckiem, i pisała w swoim pamiętniku o papierowej skórze mężczyzny „przed-trupa”… tylko po to, by zdać sobie sprawę, iż miał wtedy zaledwie 33 lata). Theo jest jak szczeniak, który goniłby ciężarówkę pocztową w ruchu drogowym, podczas gdy Anne jest niemal zahipnotyzowana widokiem ogona swojego pasierba merdającego za nim. Przywołuje w niej moment z jej życia, którym tak naprawdę nigdy nie mogła się cieszyć — okres dojrzewania, kiedy zrozumienie własnych pragnień wydaje się o wiele mniej ważne niż ich spełnianie za wszelką cenę.

W tym sensie „Last Summer” ma mniej wspólnego z seksem niż podróże w czasie, ale to tylko czyni go bardziej niepokojącym. Breillat kadruje pierwszy raz, kiedy Anne i Theo „kochają się” w jednym, niewyraźnym ujęciu, gdzie Anne spogląda na jego chudą klatkę piersiową i podskakuje włosami w POV, co sprawia, iż ​​znów czuje się jak dziecko, choćby dlatego, iż jest to pogląd, iż tylko ktoś w pewnym wieku powinien mieć możliwość zobaczenia tego na własne oczy. Następna scena seksu przypomina odwrócone ujęcie i okazuje się jeszcze bardziej niepokojąca, ponieważ skupia się na przyjemności Anny, która osiąga orgazm w wyniku doświadczenia, które w przeciwnym razie ścigałaby z całą surowością prawa. Breillat nigdy nie przepuszcza okazji, by zbadać mglistą przestrzeń pomiędzy tym, co akceptujemy od dzieci i dorosłych, od innych i od siebie samych, co stanowi podwójne standardy, które „Last Summer” często komplikuje bliskość rodzinna.

Istnieją rozdzierające serce powody, dla których Anne może być niezwykle predysponowana do popełnianych przez siebie zbrodni, ale ta znajoma opowieść jest warta uwagi Breillata jedynie ze względu na konflikt, jaki rodzi z wyłaniającej się samoświadomości jej bohaterki. Im bardziej współczująca staje się Anne, tym bardziej nie do obrony zachowuje się, aż w zapierającej dech w piersiach scenie podejmuje decyzję, której choćby reżyser nie odważyłby się uzasadnić.

„Last Summer” może nie jest tak drastyczne jak poprzednie dzieło Breillat, ale w ciągu jednej chwili – nie mniej skromnej niż reszta tego filmu – nagle staje się tak głęboko przygnębiające, jak wszystko, co kiedykolwiek inscenizowała przed kamerą , twarz Drucker zaciska się w okrutnym celu, gdy jej zawrotna postać próbuje w ostatniej sekundzie powstrzymać się od uderzenia w ziemię. Nie dajcie się zwieść zwiewności jego pijanej winem estetyki ani ospałości tempa akcji: „Last Summer” jest w każdym calu filmem Catherine Breillat, a jego musujący połysk jest niczym innym jak naturalną odskocznią od niepewnego mroku, jaki towarzyszy upadek.

Ocena: B+

Sideshow i Janus Films zaprezentują w kinach „Last Summer” w piątek, 28 czerwca.


Źródło

Idź do oryginalnego materiału