Przygotowała jedzenie dla rodziny, a przyjaciele córki wszystko zjedli!

newsempire24.com 6 godzin temu

Gotowała obiad dla całej rodziny, a przyjaciele córki wszystko zjedli!

Moja córka Kornelia to dusza towarzystwa. Jej otwartość i serdeczność przyciągają ludzi jak magnes. W naszym domu w Poznaniu zawsze jest pełno jej znajomych – dzieci w różnym wieku, nie tylko z klasy. Cieszę się, iż jest taka towarzyska, ale ostatnio sytuacja wymknęła się spod kontroli i jestem już na krawędzi rozpaczy.

Wszystko zaczęło się, gdy Kornelia zaczęła zapraszać przyjaciół do domu. Na dworze zima, mróz, więc nie miałam nic przeciwko, żeby dzieci bawiły się w cieple. Wcześniej częstowała ich herbatą z ciasteczkami, puszczała muzykę, wymyślała zabawy. choćby się rozczulałam, jaka jest gościnna. Ale teraz przyprowadza obce dzieci, których nigdy wcześniej nie widziałam. Ich zachowanie wprawia mnie w osłupienie.

Ostatnio wróciłam z pracy i zastałam w kuchni dwoje obcych nastolatków. Jedli bigos prosto z garnka, który ugotowałam na dwa dni dla całej rodziny. Nie został choćby łyżka! Pozostawili brudne talerze w zlewie i wyszli bez słowa pożegnania. Byłam wściekła. Nie mieliśmy co jeść na kolację, a ja byłam zbyt zmęczona, żeby gotować od nowa.

Próbowałam wytłumaczyć Kornelii, iż nie można przyprowadzać obcych osób i częstować ich naszym jedzeniem. Ciasteczka, cukierki – w porządku, ale jedzenie z lodówki jest dla rodziny. Kornelia wybuchnęła, oskarżyła mnie o skąpstwo i uciekła do swojego pokoju, trzasnąwszy drzwiami tak, iż zatrzęsły się szyby. Zamknęła się i nie chciała ze mną rozmawiać. Czułam się winna, ale co miałam zrobić?

Ugotowałam ziemniaki, usmażyłam kotlety, zawołałam wszystkich na kolację. Kornelia demonstratywnie odmówiła jedzenia, jakbym była jej wrogiem. Rano, wychodząc do pracy, uprzedziłam: “Jedzenie jest na dwa dni, wracam późno, nie będę gotować”. Ale gdy wróciłam po jedenastej wieczorem, mój mąż, Marek, smażył ziemniaki w pustej kuchni. Przyjaciele Kornelii znowu opróżnili lodówkę. Córka znów zamknęła się w pokoju, nie chcąc tłumaczyć.

Jestem załamana. Jak do niej dotrzeć? Nie słucha, rzuca w odpowiedzi absurdalne oskarżenia: “Jesteś skąpa, nienawidzisz moich przyjaciół!” Może to wiek buntu? A może my z mężem coś przeoczyliśmy w wychowaniu? Nie wiem, jak się zachować. Serce mi pęka – chcę, żeby córka była szczęśliwa, ale nie mogę pozwolić na taki chaos.

Nie jestem sknerą, ale nasz budżet ledwo zipie. Z mężem pracujemy do upadłego, żeby utrzymać rodzinę. Staram się gotować coś pysznego dla swoich, a w końcu karmię cudze dzieci. Moja mama mówi: “Czas wziąć pas w rękę!” Ale jestem przeciw przemocy. Chcę to rozwiązać polubownie, ale jak? Kornelia nie chce rozmawiać, a ja czuję, iż tracę kontakt z własną córką.

Co byście mi poradzili? Jak wytłumaczyć Kornelii, iż jej zachowanie szkodzi nam wszystkim, nie raniąc jej? Jak postawić granice, żeby przyjaciele nie zamienili naszego domu w stołówkę? Spotkaliście się z czymś podobnym? Podzielcie się radami – jestem już na granicy wytrzymałości…

Idź do oryginalnego materiału