Mama wychowywała mnie i brata sama, bo od dawna była po rozwodzie z tatą. Niedawno mój brat, dziś już 25-letni, wyniósł się od niej, bo chciał zamieszkać z dziewczyną. Od tego czasu mama została sama.
Sama przyznała mi się, iż ciężko jej siedzieć w pustym mieszkaniu, brakuje jej rozmów i towarzystwa. Było mi jej żal, ale liczyłam, iż z czasem przywyknie. Zaproponowałam, by przeprowadziła się do swojej siostry, która też żyje sama, ale mama nie chciała – powiedziała, iż obie pod jednym dachem nie wytrzymają.
Zaczęła więc coraz częściej wpadać do nas. Nigdy jej nie odmawialiśmy, zawsze cieszyliśmy się z jej wizyt. Sami też odwiedzaliśmy ją w domu, a choćby braliśmy ze sobą na działkę do teściów. Staraliśmy się, żeby nie czuła się opuszczona.
Wszystko układało się dobrze, dopóki nie urodził się nasz synek. Mama sama zaproponowała, iż pomieszka u nas przez pierwszy miesiąc – tłumaczyła, iż pomoże mi przy dziecku, wszystkiego nauczy i podzieli się doświadczeniem. Zgodziliśmy się, i faktycznie okazało się, iż była ogromnym wsparciem.
Ale liczyliśmy, iż zostanie góra miesiąc, może półtora. Tymczasem minęły już dwa miesiące, a ona nie zamierza wracać do siebie. Mówi, iż jej mieszkanie stoi puste, a najlepiej byłoby znaleźć tam lokatorów.
Oczywiście jesteśmy jej wdzięczni za pomoc, ale męczy nas jej ciągła obecność. Mama jest na emeryturze, całe dnie spędza w domu i wprowadza „swoje porządki”: przestawia rzeczy, rządzi w kuchni, ustawia wszystkich po swojemu.
A my chcielibyśmy mieć własną przestrzeń – tylko dla naszej młodej rodziny. Mieszkanie nie jest duże, a dodatkowa dorosła osoba bardzo ogranicza swobodę. Męża czasem irytuje, iż nie może chodzić po domu tak, jak mu wygodnie, ani zachowywać się swobodnie – mama wciąż coś mu wypomina, poprawia, poucza, iż powinien bardziej pomagać.
Próbowałam spokojnie tłumaczyć mamie, iż młode małżeństwo powinno mieszkać osobno, ale ona się z tym nie zgadza. Uważa, iż obecność babci przy dziecku to rzecz naturalna, a sami sobie nie poradzimy.
Nie wiem, jak jej uświadomić, iż jesteśmy dorośli i świetnie damy radę bez niej. Oczywiście żal mi, iż została sama na starość, ale przecież to ona sama wybrała tę drogę – nikt jej nie zmuszał do rozwodu, a teraz nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ułożyła sobie życie na nowo. Jak jej powiedzieć, iż czasy się zmieniły i dziś każdy chce mieszkać osobno? Bo choćby jeżeli to własna mama, jej obecność może zwyczajnie przeszkadzać…