ON ZANIM Z WAMI…

newsempire24.com 1 dzień temu

Dzisiaj był ciężki dzień. Dzwonek do drzwi rozbrzmiał nieprzyjemnie, ogłaszając czyjąś wizytę. Ludwika zdjęła fartuch, otarła ręce i podeszła otworzyć. W progu stała jej córka z młodym mężczyzną. Kobieta wpuściła ich do mieszkania.

“Cześć, mamo” – cmoknęła ją w policzek – “Poznaj Darka, będzie z nami mieszkał.”

“Dzień dobry” – przywitał się chłopak.

“A to moja mama, ciocia Ludwika.”

“Ludwika Janowska” – poprawiła córkę.

“Mamo, co mamy na kolację?”

“Puree ziemniaczane i parówki.”

“Ja nie jem puree ziemniaczanego” – odparł, zdjął buty i poszedł do pokoju.

“No co ty, mamo, Darek nie je ziemniaków!” – Elżbieta zrobiła wielkie oczy.

Chłopak rozsiadł się na kanapie, rzucając plecak na podłogę.

“To, nawiasem mówiąc, mój pokój” – powiedziała Ludwika.

“Darek, chodź, pokażę ci, gdzie będziemy mieszkać!” – zawołała Elżbieta.

“A mnie tu się podoba” – burknął, wstając.

“Mamo, wymyśl coś, czym nakarmisz Darka.”

“Nie wiem, mamy jeszcze pół paczki parówek” – wzruszyła ramionami.

“Spoko, z musztardą i keczupem, i chlebkiem” – odparł.

“Świetnie” – tylko tyle z siebie wydusiła Ludwika, kierując się do kuchni. – “Najpierw przynosiła do domu kotki i szczeniaki, a teraz to. Nakarm go sobie sama.”

Nalała sobie puree, położyła dwie parówki, przysunęła talerz z surówką i zabrała się do jedzenia.

“Mamo, czemu jesz sama?” – weszła córka.

“Bo wróciłam z pracy i jestem głodna” – odparła, przeżuwając. – “Jak ktoś chce jeść, niech sobie sam nakłada. A tak w ogóle – czemu Darek ma z nami mieszkać?”

“Bo to mój mąż.”

Ludwika o mało się nie zakrztusiła.

“Jaki mąż?”

“No taki. Jestem dorosła i sama decyduję, czy wychodzę za mąż. Mam już dziewiętnaście lat, wiesz?”

“Na wesele mnie choćby nie zaprosiliście.”

“Nie było wesela, tylko ślub urzędowy. Jesteśmy małżeństwem, więc teraz będziemy razem mieszkać” – odparła Elżbieta, patrząc na nią spode łba.

“No to gratuluję. A czemu bez wesela?”

“Jak masz pieniądze na wesele, to nam je dać możesz, znajdziemy na co wydać…”

“Rozumiem” – Ludwika jadła dalej – “A czemu akurat u nas?”

“Bo u nich jednopokojowe mieszkanie, a mieszkają tam we czwórkę.”

“Czyli wynajem nie wchodził w grę?”

“Po co wynajmować, skoro mam swój pokój?” – zdziwiła się córka.

“Jasne.”

“Dajesz nam coś zjeść?”

“Elu, garnek z ziemniakami na kuchni, parówki na patelni. Jak mało, w lodówce pozostało pół paczki. Bierzcie i jedzcie.”

“Mamo, ty chyba nie rozumiesz – masz teraz ZIĘCIA!” – podkreśliła ostatnie słowo.

“I co? Mam zatańczyć krakowiaka z radości? Jestem zmęczona, Elu, nie mam siły na te dramy. Macie ręce, ogarnijcie się sami.”

“Dlatego właśnie jesteś sama!”

Elżbieta rzuciła jej gniewne spojrzenie i wyszła, trzasnąwszy drzwiami. Ludwika zjadła, pozmywała, przetarła stół i poszła się przebrać. Wzięła torbę z ubraniami i pojechała na siłownię. Kilka wieczorów w tygodniu spędzała na basenie albo ćwicieluchom, bo ceniła sobie wolność.

Około dziesiątej wróciła. Na kuchni czekał na nią koszmar – ktoś najwyraźniej próbował gotować. Pokrywka od garnka zniknęła, więc ziemniaki wyschły i popękały. Opakowanie po parówkach leżało na stole obok czerstwego chleba bez worka. Patelni ktoś podrapał widelcem i przypalił. W zlewie stała sterta naczyń, a na podłodze lśniła słodka kałuża. W powietrzu unosił się zapach papierosów.

“O, to nowość. Elżbieta nigdy czegoś takiego nie robiła.”

Otworzyła drzwi do pokoju córki. Młodzi pili wino i palili.

“Elu, posprzątaj na kuchni. Jutro kupisz nową patelnię” – powiedziała i wyszła, nie zamykając drzwi.

Córka wskoczyła i pobiegła za nią.

“Czemu my mamy sprzątać? Skąd mam wziąć pieniądze na patelnię? Nie pracuję, studiuję! Żal ci garnków?!”

“Elu, znasz zasady tego domu: zjadłeś – posprzątaj, nabałaganiłeś – posprzątaj, coś zepsułeś – kup nowe. Każdy sprząta po sobie. I tak, żal mi patelni, bo kosztowała nie dwa grosze, a teraz jest do wyrzucenia.”

“Po prostu nie chcesz, żebyśmy tu byli!” – wybuchnęła.

“Nie” – odparła spokojnie.

Nie miała ochoty na kłótnię, a Elżbieta nigdy wcześniej tak się nie zachowywała.

“Ale ja mam tu swoją część!”

“Nie, mieszkanie jest moje. Zarobiłam na nie, kupiłam. Ty jesteś tylko zameldowana. Nie rozwiązywElżbieta spakowała swoje rzeczy w milczeniu, a Ludwika stała w drzwiach, patrząc, jak córka znika za rogiem ulicy, wiedząc, iż tym razem żadna z nich nie zawróci.

Idź do oryginalnego materiału