Moje serce wśród bliskich

polregion.pl 1 dzień temu

Moja Krew

Wanda uwielbiała swojego syna, była z niego ogromnie dumna. Czasem dziwiła się, iż ten przystojny dwadzieściaczterolatek to jej dziecko. Jak gwałtownie minęły lata. Wydawało się, iż dopiero co był malutki, a teraz ma już dziewczynę, może choćby niedługo się ożeni, założy własną rodzinę… Myślała, iż jest na to gotowa, zaakceptuje każdy jego wybór, byle tylko był szczęśliwy.

I jakże podobny był do niej…

***

Wyszła za mąż jeszcze na studiach, z wielkiej miłości. Mama odradzała.

— Po co się spieszyć? Będziecie żyć za stypendium? Nie możecie przeczekać rok, skończyć naukę? A jeżeli dzieci? Wanda, opamiętaj się, miłość nie ucieknie. A twój Kamil to jeszcze taki niedojrzały chłopak…

Wanda nie słuchała, i irytowała się na matkę. Jak ona może nie rozumieć, iż bez ukochanego nie da się żyć? Oczywiście postawiła na swoim, wzięli ślub. Koleżanka mamy z pracy zaproponowała młodym małe mieszkanie po zmarłej rok wcześniej babci. Nie będzie brała od nich pieniędzy, wystarczy, iż pokryją czyny. Jakie studenci mają oszczędności?

Mieszkanie stare, bez remontu od lat. Ale prawie za darmo. Wanda uznała to za szczęście. Wyszorowała podłogi, powiesiła czyste firanki od mamy, narzuciła swoją narzutę na sfatygowaną kanapę. Dało się żyć.

Tylko rozczarowanie rodzinnym życiem i mężem przyszło zbyt szybko. I jakże trudno było przyznać, iż mama, jak zwykle, miała rację. Po trzech miesiącach Wanda dziwiła się, jak mogła tak się pomylić co do Kamila? Była ślepa?

Pieniądze u niego nie zagrzewały miejsca. Od razu wydawał je na nowe ciuchy albo buty. Wracał z kolegami nad ranem, potem nie mógł wstać na zajęcia. Czy w ogóle przejmował się tym, co oni z żoną będą jeść? Skąd wezmą na jedzenie?

Wanda znosiła to w milczeniu, nie skarżąc się mamie. Ale ta i tak widziała więcej. Pomagała, jak mogła — przynosiła jedzenie, dorzucała się do rachunków.

Ostatnio Kamil coraz częściej zapraszał do siebie znajomych. W końcu miał własne mieszkanie! Wiecznie głodni studenci opróżniaWanda spojrzała teraz na syna i zrozumiała, iż najważniejsze to pozwolić mu iść własną drogą, choćby jeżeli znaczy to, iż czasem potknie się o swój własny kamień.

Idź do oryginalnego materiału