Moje najbliższe serce

polregion.pl 6 dni temu

Moja krew
Alicja uwielbiała swojego syna i bardzo była z niego dumna. Czasem dziwiła się, iż ten przystojny dwudziestoczterolatek to jej własne dziecko. Jak teniepostrzeżenie czas leci! Wydawało się, iż jeszcze niedawno był malutki, a teraz to już dorosły mężczyzna z własnym życiem – ma dziewczynę, może niedługo się ożeni, założy rodzinę… Myślała, iż jest na to gotowa, iż zaakceptuje każdy jego wybór, byle tylko był szczęśliwy.

I jakże był do niej podobny…

***

Wyszła za mąż jeszcze na studiach, z wielkiej miłości. Mama odradzała.

– Po co się spieszycie? Będziecie żyć ze stypendium? Czy naprawdę nie możecie poczekać choć roku? Najpierw skończcie studia. A jeżeli przyjdą dzieci? Ala, opamiętaj się, miłość od ciebie nie ucieknie. Zresztą twój Wojtek to jeszcze nie skarb…

Ale Alicja nie słuchała i denerwowała się na mamę. Jak ona może nie rozumieć, iż bez ukochanego życie traci sens? Oczywiście postawiła na swoim i wzięli ślub. Koleżanka mamy z pracy zaproponowała parze małe mieszkanie po swojej zmarłej rok wcześniej matce. Nie będzie brać od nich pieniędzy – wystarczy, iż opłacą czynsz. Jakie studenci mają pieniądze?

Mieszkanie było stare, od dziesięcioleci nie remontowane. Ale prawie za darmo. Alicja uznała to za szczęście. Wyszorowała podłogi, powiesiła świeże firanki od mamy, nakryła wysłużoną kanapę swoim kocem. Dało się żyć.

Tylko rozczarowanie małżeństwem i mężem przyszło zbyt szybko. I jakże trudno było przyznać, iż mama, jak zwykle, miała rację. Już po trzech miesiącach Ala zastanawiała się, jak mogła się tak pomylić co do Wojtka? Czy była ślepa?

Pieniądze znikały mu z rąk w mgnieniu oka. Od razu wydawał je na nowe ciuchy albo buty. Wieczorami wracał późno po imprezach z kolegami, a rano nie mógł wstać na zajęcia. Czy w ogóle myślał o tym, co będą jeść? Skąd wezmą na zakupy?

Alicja znosiła to w milczeniu, nic nie mówiąc mamie. Ale ta i tak wszystko wyczuwała. Starała się pomóc córce – podrzucała pieniądze, przynosiła jedzenie.

Ostatnio Wojtek coraz częścien zapraszał do siebie kolegów. W końcu miał swoje mieszkanie! Wiecznie głodni studenci opróżniali lodówkę, zjadali wszystko, co przyniosła mama.

Pewnego ranka Wojtek otworzył lodówkę i zdziwił się, iż jest pusta.

– Gdzie wszystko?

– Wczoraj twoi koledzy zjedli, nie pamiętasz? – odcięła się Alicja.

– choćby kopki ziemniaczane? – dopytał mąż.

Raczej nie pochłonęli ich pod wódkę.

– I kotlety, i kopki, i makaron, choćby keczup i cytryna. Wszystko.

Zamknął lodówkę. Zjadł śniadanie – herbatę z wyschniętą kromką chleba, która przypadkiem została w chlebaku.

Alicja nie wytrzymała i powiedziała mu wszystko, co myśli. jeżeli nie obchodzi go własna żona, która za każdym razem myje góry naczyń i podłogę, to niech chociaż szanuje mamę. To ona kupuje im jedzenie, przynosi gotowe dania, a on karmi nimi kolegów. Czy któryś z nich choć raz dał grosza? Przyniósł bochenek chleba? Większość dostaje od rodziców pieniądze, ziemniaki, przetwory…

Mąż przepraszał, obiecywał, iż to się nie powtórzy. Ale mijał tydzień, nadchodził piątek, i znowu zjawiali się koledzy Wojtka, pustosząc lodówkę jak stado szarańczy.

– Mam dość, koniec, nie mogę już tego znosić – powiedziała Alicja, zdając sobie sprawę, iż przekreśla swoje małżeństwo.

KolPo latach zrozumiała, iż czasami trzeba pozwolić innym popełnić własne błędy, by mogli znaleźć swoją drogę.

Idź do oryginalnego materiału