Moja teściowa dowiedziała się, iż chcemy kupić mieszkanie. Zaprosiła syna na rozmowę. To, co się potem wydarzyło, mnie oszołomiło.

twojacena.pl 2 dni temu

Gdy moja teściowa dowiedziała się, iż zamierzamy kupić mieszkanie, wezwała syna na rozmowę. To, co wydarzyło się później, wstrząsnęło mną do głębi.
Mój mąż, Marian Kowalski, i ja oszczędzaliśmy latami na własny kąt. Pracując w międzynarodowej firmie, zarabiałam dwukrotnie więcej niż on, ale w naszym domu panowała równość wspólny budżet, wspólne cele. Marzenie o własnych czterech ścianach nas łączyło, aż nagle wszystko się zmieniło, gdy jego rodzina się o tym dowiedziała.
Marian miał cztery siostry. W ich domu nie był tylko bratem, ale podporą, opiekunem i rozwiązywaczem wszystkich problemów. Od młodości pomagał każdej raz opłacał naukę, raz kupował telefon, a czasem po prostu pożyczał do wypłaty, choć pieniądze nigdy nie wracały. Widziałam to, milczałam, znosiłam. Rozumiałam rodzina, trzeba pomagać. Czasem i ja wysyłałam trochę grosza swoim rodzicom. Ale właśnie przez tę pomoc nasza droga do własnego mieszkania wydłużyła się o prawie trzy lata.
Gdy w końcu uzbieraliśmy potrzebną sumę, zaczęliśmy szukać lokum. Głównie ja przeglądałam oferty mąż był przytłoczony pracą, wracał późno. Cieszyłam się, iż mogę wszystko zorganizować, wybrać najlepszą opcję, bo naprawdę starałam się dla nas obojga.
Pewnego dnia teściowa zaprosiła nas na uroczystość najmłodsza córka, Ania, skończyła szkołę. Przyjechaliśmy, zjedliśmy kolację, gdy nagle teściowa, Zofia, zaczęła rozmowę:
Pewnie mój synek niedługo się wprowadzi do własnego mieszkania Zmęczy go ciągłe jeżdżenie w odwiedziny rzekła z uśmiechem.
Wtedy mój mąż, dumny, oznajmił, iż już szukamy i iż to ja zajmuję się sprawami.
Trzeba było widzieć, jak w jednej chwili zmienił się wyraz jej twarzy. Z uśmiechu nie zostało ani śladu. Zmierzyła mnie zimnym spojrzeniem i rzuciła lodowatym tonem:
Oczywiście, to dobrze Ale ty, synu, powinieneś mnie poradzić. Ja życie przeżyłam, wiem lepiej. Naprawdę zostawiłeś tak istotną sprawę żonie?
Najstarsza siostra, Kasia, podchwyciła:
Tak, tak. Twoja żona to egoistka. Myśli tylko o sobie. Ani grosza nam nie pomogła. Dla niej mieszkanie ważniejsze niż rodzina!
Omal nie udławiłam się tym bezczelnym kłamstwem. Chciałam wykrzyczeć, iż jeżeli tak potrzebują pieniędzy, niech sami zaczną pracować. Ale się powstrzymałam. Siedziałam w milczeniu, nie wdając się w tę absurdalną sprzeczkę. Ledwo utrzymałam się na krześle. Takiego ciosu przy świątecznym stole się nie spodziewałam.
Wtedy teściowa wstała, chwyciła męża za rękę i wyciągnęła go do kuchni. Musimy porozmawiać rzuciła, wychodząc. Przy stole średnia siostra, Basia, nagle oznajmiła:
My z braciszkiem będziemy mieszkać w jego nowym mieszkaniu. Będzie dla nas osobny pokój.
Ogarnął mnie taki gniew, iż poczułam, jak krew uderza mi do twarzy. Nie panując nad sobą, wstałam i wyszłam do przedpokoju. Nie musiałam się pakować od razu wyszliśmy i złapaliśmy taksówkę.
Wieczorem w domu próbowałam rozmawiać z mężem. Ale był jak obcy. Siedział w milczeniu, a w końcu zrozumiałam od tamtej chwili nie był już moim mężem, tylko synem swojej matki.

Idź do oryginalnego materiału