Zaczął oskarżać moją mamę, iż nas objada. Powiedział, iż przez całe życie w niczym nam nie pomogła. Dodał, iż inni rodzice wspierają dzieci mieszkaniem, pomagają finansowo, a ona niby przywiozła dziesięć jajek i mamy być jej za to dozgonnie wdzięczni.
Relacje mojego męża z moją mamą zawsze były chłodne, ale to, co zrobił ostatnio, wykracza poza wszelkie granice. Mama przyjechała nas odwiedzić, a on praktycznie wyrzucił ją z naszego domu.
Mama ma już 74 lata, to nie ten wiek, żeby jeździć z miasta do miasta. Mieszka w swoim domku na wsi, prowadzi gospodarstwo. Nowoczesne technologie są jej niepotrzebne – z trudem przyzwyczaiłam ją do telefonu, żeby móc do niej dzwonić i dowiadywać się, jak się czuje. Jest już na emeryturze, a zdrowie, wiadomo, czasem zawodzi.
Na początku października miałam urodziny. Mama postanowiła zrobić nam niespodziankę. Upiekła swoje pyszne pierogi i ciasta, spakowała do torby domowe przetwory, jajka, mięso i przyjechała do nas pociągiem. Nic nikomu nie mówiła.
Ja byłam wtedy w pracy, a akurat trafił się wyjątkowo trudny dzień, więc się spóźniłam. W domu był tylko mój mąż. Mama przyjechała, zadzwoniła do drzwi, on jej otworzył. Mama ucieszyła się, zdejmowała płaszcz i jednocześnie wyciągała z torby prezenty, pytając, co u nas słychać.
Ale mój mąż nie był zadowolony z jej wizyty, choćby nie poczęstował herbatą. Mama poszła do kuchni poczekać na mnie. Rozpakowała jedzenie, nastawiła czajnik i zrobiła sobie kanapkę. Wtedy mój mąż znów zaczął ją oskarżać.
Powiedział, iż nas objada i iż przez całe życie nic nam nie dała. Że inni rodzice kupują mieszkania, pomagają finansowo, a ona przywiozła kilka słoików i jajka.
Faktycznie, mama nigdy nam nie pomagała pieniędzmi. Mieszkamy w mieszkaniu, które wzięliśmy na kredyt i wspólnie spłaciliśmy. Mama sama nic nie miała, więc dzieliła się tym, co urosło w ogródku albo co wyhodowała w gospodarstwie.
Ale zawsze dawaliśmy sobie radę. Przeżyliśmy z mężem 25 lat, wszystkiego nam wystarczało. Dlaczego nagle postanowił wyciągać wobec niej pretensje – nie rozumiem. W rezultacie mama spakowała swoje rzeczy i wyszła. Usiadła na ławce przed blokiem i tam czekała na mnie.
Kiedy wracałam z pracy i zobaczyłam ją siedzącą na zimnie na ławce, serce mi się ścisnęło. Było chłodno, zrobiło mi się jej tak żal, iż się rozpłakałam. Mama nie narzekała na mojego męża, ale wiedziałam, iż to on. Ostatnio coraz częściej wspominał, iż ona nic mi w życiu nie dała, iż przez to niby ciągle się męczymy.
Oczywiście mama bardzo się obraziła. Zgodziła się zostać ze mną w mieszkaniu tylko na noc, a rano pojechała z powrotem do siebie.
Kiedy zadzwoniłam, żeby sprawdzić, czy dojechała, powiedziała, iż wszystko w porządku, ale iż nie chce już więcej widzieć zięcia w swoim domu.
Po tym, co się wydarzyło, bardzo ostro pokłóciłam się z mężem. Jak mógł tak potraktować moją mamę? Nie można być takim egoistą. Do swoich rodziców pretensji nie ma, a moja mama czym się od nich różni? My sami już jesteśmy rodzicami – mamy dorosłą córkę. Lepiej niech pomyśli, co my będziemy mogli dać jej.
Długo przepraszałam mamę za jego zachowanie, ale czułam, iż uraza była ogromna. I pytam sama siebie – po co było tak poniżać starszą kobietę?