Poznaliśmy się jeszcze na studiach. Przystojny i inteligentny – był marzeniem każdej dziewczyny na roku, ale z jakiegoś powodu wybrał właśnie mnie. Przynosił kwiaty, drobne upominki, a po kilku tygodniach wyznał mi miłość i zostaliśmy parą. Było nam ze sobą dobrze, lekko, czułam się przy nim bezpiecznie. Wspierał mnie w każdej sytuacji.
Rodzice Włodka byli bardzo zamożni. Ojciec prowadził dużą firmę, a matka miała wysokie stanowisko w urzędzie miejskim. W końcu mnie im przedstawił – byli uprzejmi, życzyli mi powodzenia z obroną dyplomu. Na jego urodziny podarowali mu mieszkanie w centrum miasta. Wtedy do niego się wprowadziłam i zaczęliśmy żyć razem – jak prawdziwa rodzina. Rodzice Włodka niby się nie wtrącali, wyglądało na to, iż nie mają nic przeciwko.
Minęło pięć lat. Szczerze mówiąc, już dawno spodziewałam się, iż się oświadczy. Kilka razy delikatnie wspominałam o ślubie, ale on zawsze powtarzał, iż jeszcze mamy czas. Obiecywał, iż jak już przyjdzie pora, to zrobimy „najpiękniejsze wesele na świecie”.
Pewnej wiosny kupił wycieczkę do Rzymu. To było dość niespodziewane, bo zwykle wyjeżdżaliśmy zimą lub latem, nigdy wiosną. Pomyślałam, iż wreszcie się zdecydował i chce to zrobić w romantycznym miejscu. Spędziliśmy cudowne dwa tygodnie we Włoszech.
Dzień przed powrotem Włodek zaprosił mnie na balkon na kawę. Widok był przepiękny. Powiedział, iż mnie kocha, iż zawsze będę w jego sercu… Pomyślałam: to już! Teraz padnie na kolano! Ale on nagle, zupełnie spokojnym tonem, oznajmił, iż po powrocie się rozstajemy.
Okazało się, iż za kilka miesięcy bierze ślub z dziewczyną, którą wybrali mu rodzice. Córka wspólnika jego ojca – „idealna partia”. Mówił, iż próbował przekonać rodziców, ale byli nieugięci. jeżeli nie zgodzi się na ślub, pozbawią go mieszkania, pieniędzy i wszystkiego, co do tej pory miał.
Wyjazd do Rzymu był jego „pożegnalnym prezentem” za te pięć lat razem. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Wszystkie moje plany runęły w jednej chwili. Nie wiedziałam, co dalej.
Wróciliśmy. Spakowałam się i pojechałam do rodziców. Było mi niewyobrażalnie smutno i ciężko pogodzić się z tym, jak to wszystko się skończyło. Teraz muszę zacząć od nowa – z pustą kartką i bólem w sercu.