Krew z mojej krwi

newskey24.com 1 dzień temu

Moja krew
Wanda uwielbiała swojego syna i była z niego niezwykle dumna. Czasem aż dziwiła się, iż ten przystojny dwudziestoczterolatek to jej własne dziecko. Jak ten czas gwałtownie leci! Przecież wydawało się, iż dopiero co biegał w pieluchach, a teraz już dorosły, ma dziewczynę, może niedługo się ożeni, założy własną rodzinę… Myślała, iż jest na to gotowa, iż zaakceptuje każdy jego wybór, byle tylko był szczęśliwy.

I jak bardzo jest do niej podobny…

***

Wyszła za mąż jeszcze na studiach – z wielkiej miłości. Mama odradzała.

– Po co się spieszycie? Będziecie żyć za stypendium? Nie możecie poczekać choć rok? Najpierw skończcie studia. A jeżeli dzieci? Wanda, opamiętaj się, miłość od ciebie nie ucieknie. No i ten twój Marek to nie lada okaz…

Wanda nie słuchała i denerwowała się na mamę. Jak ona może nie rozumieć, iż bez ukochanego żyć się nie da! Oczywiście postawiła na swoim, wzięli ślub. Koleżanka mamy z pracy zaproponowała młodym maleńkie mieszkanie po swojej zmarłej rok wcześniej matce. Nie będzie brać od nich pieniędzy, wystarczy, iż pokryją rachunki. Jakie studenci mają pieniądze?

Mieszkanie było stare, dziesiątki lat bez remontu. Ale prawie za darmo. Wanda uznała to za szczęście. Wyszorowała podłogi, powiesiła czyste firanki od mamy, przykryła wytarty tapczan własnym kocem. Dało się żyć.

Tylko rozczarowanie małżeństwem i mężem przyszło zbyt szybko. I jak trudno było przyznać, iż mama, jak zwykle, miała rację. Po trzech miesiącach Wanda zastanawiała się, jak mogła tak się pomylić co do Marka? Ślepa była, czy co?

Pieniądze u niego nie zagrzewały miejsca. Od razu wydawał je na ciuchy albo nowe adidasy. Wracał z kolegami późną nocą, a rano nie miał siły wstać na zajęcia. Czy go w ogóle obchodziło, co będą jeść? Za co ona kupi jedzenie?

Wanda znosiła to w milczeniu, nic nie mówiąc mamie. Ale ta i tak wszystko wyczuwała. Pomagała córce, podrzucała pieniądze, przynosiła zakupy.

Ostatnio Marek coraz częściej zapraszał do siebie kolegów. Przecież miał własne mieszkanie! Wiecznie głodni studenci opróżniali lodówkę, zjadając wszystko, co przyniosła mama.

Pewnego ranka Marek otworzył lodówkę i zdziwił się, iż jest pusta.

– Gdzie wszystko?

– Twoi kumple wczoraj wciągnęli, nie pamiętasz? – odcięła się Wanda.

– choćby placki ziemniaczane? – dopytywał się mąż.

Raczej nie poszły pod wódkę.

– I placki, i kotlet schabowy, i makaron, choćby ketchup i cytrynę. Wszystko. – Wanda rozłożyła ręce.

Mąż zamknął lodówkę. Zjadł śniadanie – herbatę z zeschniętą kromką chleba, która przypadkiem została w chlebaku.

Wanda nie wytrzymała i powiedziała mu wszystko, co myśli. jeżeli już ma ją, swoją żonę, która non stop zmywa góry naczyń i szoruje podłogi, gdzieś tam w głębi ducha, to niech choć szanuje mamę. Ona przynosi im jedzenie, gotowe obiady, a on karmi tym kolegów. Któryś z nich choć złotówkę dał? Przyniósł bochenek chleba? Większość dostaje od rodziców przesyłki z pieniędzmi, ziemniakami, ogórkami…

Mąż przepraszał, obiecywał, iż to się nie powtórzy. Ale mijał tydzień, nadchodził piątek, i znowu zjawiali się koledzy Marka, opróżniając lodówkę niczym głodna szarańcza.

– Mam dość, koniec, nie wytrzymam – powiedziała Wanda, zdając sobie sprawę, iż to koniec jej małżeństwa.

Koledzy przestali przychodzić. Ale teraz Marek zaczął znikać razem z nimi. A ostatnio coraz częściej nie wracał na noc. Po kolejnej awanturze, gdy usłyszała, iż jest nudna i ciągle czepialska, Wanda spakowała rzeczy i wróciła do mamy.

– Jak to możliwe? Gdzie się podziała ta miłość? – płakała na ramieniu mamy.

– Po prostu pospieszyliście, twój Marek się nie wyszumiał – mówiła mama, gładząc ją po głowie.

Po powrocie Wanda odkryła, iż jest w ciąży. W wirze kłótni i stresu zapominała o tabletkach. Mama namawiała na aborcję, póki czas. Mówiła, iż samotne wychowanie dziecka to ciężka sprawa.

Ale Wanda znowu jej nie posłuchała. Mężowi nie powiedziała. Rozwód był szybki. Bartek urodził się już po studiach. Pod wpływem namów mamy Wanda zrobiła test na ojcostwo, żeby Marek nie miał wątpliwości, i wniosła o alimenty. Nie protestował, płacił, choć nigdy nie widział syna i nie interesował się nim.

A Wanda kochała Bartka ponad wszystko, oddawała mu całą swoją niespożytą miłość. O żadnych mężczyznach nie chciała słyszeć. Skoro rodzony ojciec nie chciał znać syna, to czy obcy mężczyzna pokocha go jak własnego? Mama pomagała, ale coraz częściej kłóciły się o niechęć Wandy do ułożenia sobie życia. Było im ciasno we trójkę.

Niespodziewanie trafił się mieszkaniowy fart. Przed śmiercią teściowa zapisała mieszkanie na Wandę i wnuka. Pewnie wyrzuty sumienia zżerały ją za syna. Wanda chciała odmówić, ale Marek sam nalegał, żeby się tam wprowadziła z Bartkiem. Powiedział, iż i tak wyjeżdża, nie wiadomo, kiedy wróci.

Wanda wyprowadziła się od mamy i przestały się kłócić.

Jeszcze taka młoda, a już ma dorosłego syna, który skończył studia, pracuje. Dzisiejsza młodzież wcześnie zaczyna samodzielne życie, ale BartekA kiedy Bartek w końcu wprowadził się do własnego mieszkania, Wanda zrozumiała, iż nadszedł czas, by znów poszukać swojego szczęścia.

Idź do oryginalnego materiału