Dzisiaj czułam się, jakby świat mnie minął. Jadłam autobusem numer 73 przez całe zaśnieżone Kielce. Przystanęłam przy oknie, wpatrując się w zamgloną szybę, ściskając w dłoni plastikową torbę z czerwonym logo taniego sklepu. W środku był mały tort o nazwie „Delicja”. Ironia losu – za oknem mróz, w sercu pustka, a w duszy szary dzień.
Trzydzieste trzecie urodziny. Dzisiaj. Żadnego telefonu. Żadnej wiadomości od bliskich. W komunikatorach tylko dwie reklamy, jedno pomyłkowe powiadomienie od kuriera i życzenia od byłej koleżanki z grupy, z którą nie widziałyśmy się od piętnastu lat. Emotka i gotowa kartka. Tyle. Urodziny minęły obok, jakby nie były moje, jakby ktoś inny je obchodził w innym mieszkaniu, na innym piętrze.
— Wysiada pani? — zapytała starsza kobieta. Ocknęłam się, skinęłam głową i wysiadłam na swoim przystanku.
Podwórko – to samo, gdzie bawiłam się jako dziecko. Wszystko na swoim miejscu: odrapane huśtawki, krzywe ławki, stary klon z dziuplą, w której kiedyś chowaliśmy się przed burzą. Wszystko znajome, a jednak już nie moje. Jakby przeszłość została, a ja stałam się w niej obca.
Mama mieszkała na trzecim piętrze. Jak długo pamiętam, nigdy nie zamykała drzwi na klucz. Po prostu czekała. Bez telefonów, bez przypomnień.
— A, przyszłaś… O, tort przyniosłaś — powiedziała mama. Jakby to była jedyna rzecz warta uwagi.
W kuchni pachniało ziemniakami i świeżym chlebem. Stary zegar tykał głucho, jakby przypominał, iż czas płynie, choćby gdy życie dawno się zatrzymało. Pył wirował w promieniach zachodzącego słońca.
— No i jak tam? — spytała mama, odwracając się do zlewu.
— Normalnie — odparłam automatycznie. Po chwili ciszy dodałam: — Jakby nic.
Jedliśmy w milczeniu. Mama znów nałożyła za dużo – tak zawsze robiła. Jej troskę widać było w łyżce, w kromce chleba, w spojrzeniu, które omijało wzrok. Potem długo wybierała nóż, którym pokroić tort – jakby od tego zależało, czy spełni się jakiekolwiek życzenie.
— Sto lat, córciu — szepnęła, jakby się wstydziła.
— Dzięki.
— Trzymasz się. To waż— A czy trzeba się trzymać? — zapytałam, nie podnosząc wzroku.