
23:59
Bezksiężycowa ciemność
złowrogie szepty po zmroku
tylko konstelacje ulicznych latarni
szturmują horyzontalną równowagę.
Szczotkuję wieczór w efekty sceniczne
chichoty snują się po kondygnacjach
majestat bezruchu światło apokaliptyczne
topię w szklance ballantine`sa.
5:59
Niedostrzegalnie, stopniowo połyskują prześwity.
Żółte płomyki, najwspanialsze osiągnięcie natury,
rozsiewają pulsujące ciepło.
Balsamiczne powietrze wdziera się do środka,
słońce i cienie walczą ze sobą.
Uporczywy poranny wiatr próbuje,
rozproszyć wątłe jeszcze snopy światła.
Najlepiej przyjąć pozę egipskiej rzeźby,
aby nie zaprzepaścić
i nie bluźnić swemu człowieczeństwu.