Wojciech wrócił do domu z głodem, który ledwie wyrywał mu powietrza. W domu nie było żony, więc zawrócił na kuchnię, gdzie liczył, iż nikt nie zauważy czegoś na talerzu. Ale zamiast gotowanego uroku, na stole znalazł kartkę z napisem:
Kochanie, siorus na każdej nocy, pisała Agnieszka.
Wojciech spojrzał na puste garnki, potem pociągnął coś z lodówki bułkę z serem i pić piwo.
Po sniadaniu zmęczony padł w łóżko i zasnął.
Agnieszka wróciła dopiero o wpół do dziesiątej. Wojciech od razu cały wstał:
Czy możemy coś zjeść?
Zanim się zmienię w szczupła, trzeba z
Ale ja rozsiąłem się przez brak jedzenia! rzekł, szeroko uśmiechając się. Czułem się jak byk, cały dzień za kierownicą. Czy może to być zwykłe sałatki?
jeżeli chcesz, mogę coś zgotować odparła Agnieszka, przysparzając. Byłem w sąsiedzkiej domu, zjadłem coś festiwalowego. Ale dla ciebie
A co było w sąsiedzkich uroczych?
Przyprowadzili gęsi z wsi. Ugotowali razem z jabłkami.
Z jabłkami? xorował Wojciech. A żeś nie przyszła razem, żeby zjeść z nami?
Och, chodziło mi o to, iż jest samotna. Może poproszę, żebyś tam poszedł?
Zdajesz się być bezgłowa? zapytał Wojciech, delikatnie. Iść do sąsiadki o tej porze? To jest bez sensu.
Zaczekaj, ona jest strasznie gościnna. Agnieszka wyciągnęła telefon. Dzwonię teraz.
Nie! krzyknął Wojciech. Ostatni raz, zaprawdę!
Ale kiedy tylko zadzwoniła, cała kronika wytrzasnęła z papierowym kaszlem:
Cześć, Paniu Ania! Chciałabym pani Wilhelm zrobił niezbyt gwałtownie Czy można go zaprosić?
Jasne, panu ma okazja!
Wojciech zaczął robić głupie twarze:
Pani prawie mnie zabiła Ale może, może co?
Idź, idź powiedziała Agnieszka, mówiąc po hiszpańsku. Będziesz mieć gęsi. Takie, jakiego lubisz.
No westchnął Wojciech, jakby doznając zgłodnienia nie do wyobrażenia. jeżeli trzeba
Za to chciał, żeby poszła z nim, ale Agnieszka była już w łazience.
Minęło pół godziny. Z łazienki dobiegał podniosły ruch.
Po kolejnej pół godzinie, Wojciech przez cały czas był w sąsiadzkim domu.
Agnieszka usiadła na kanapie, wyłączając telewizję. Jej serce biło jakby od nagrody.
Zawróciła do łazienki, potem na nowo rzuciła się do telefonu. Kiedy nadszedł głos Wojciecha:
Chociaż podzieliłem się z Panią cieniem
Kogo tam masz? zapytała Agnieszka, jej ręka trzęsła się.
Żartuję, kochana! Będę tam jeszcze, dopóki wszystko nie zje!
Każda jej krzywdzona krew przechodziła w ogień. Weszła w byt, zraptując po cioło, i już była w sąsiadzkim domu.
Ale wszystko się zmieniło. Wojciech siedział u swego, na kanapie.
Od tamtej chwili Agnieszka zaczęła zwracać na to uwagę by nie przegrywać jedzenia, najlepiej je dzielić.