Gdy choroba rozdziera rodzinę: dramat w domu Anny

newsempire24.com 2 dni temu

Anna siedziała w kuchni, wtulając w dłonie zimną już filiżankę herbaty. Za oknem listopadowy dzień przywdział szary płaszcz, a w jej mieszkaniu na obrzeżach Wrocławia rozgrywała się prawdziwa burza. Matka, Halina Stanisławówna, znów do niej przyjechała — z gorączką, kaszlem i niezliczonym narzekaniem. Od kilku lat, gdy tylko Halina poczuła najmniejsze osłabienie, pakowała torbę i jechała do córki. I za każdym razem Anna stawała w samym środku konfliktu, rozdarta między troską o chorą matkę, roczną córeczką i coraz bardziej zirytowanym mężem.

Halina zapewniała, iż w swoim mieszkaniu w sąsiedniej dzielnicy jest jej broń Boże samotnie i strasznie. „A nuż mi się pogorszy? A nuż sobie nie poradzę?” — powtarzała, patrząc na Annę z wyrzutem. Ale Anna wiedziała: to nie tylko strach. Matka, ledwo zachorowała, zmieniała się w kapryśną królową, żądającą uwagi co chwilę. A Anna miała urlop macierzyński, roczną Olę, która uczyła się chodzić i potrzebowała matczynej bliskości, oraz męża Piotra, którego cierpliwość topniała z każdą wizytą teściowej.

Gdy Halina chorowała, starała się siedzieć w swoim pokoju. Ale wirusy nie pytały o pozwalzenie: szła do łazienki, zaglądała do kuchni, zostawiając za sobą ślad kaszlu i kichania. Anna bała się o Olę — co, jeżeli dziecko złapie infekcję? Ale wytłumaczyć tego matce było niemożliwe. „Przecież nie specjalnie, Aniu” — wzdychała Halina — „przecież uważam.” A potem zaczynało się: „Ugotuj mi zupę, tylko nie słoną, bo gardło boli. Przynieś herbatę, ale nie gorącą, sparzę się. Otwórz okno, duszno, nie, zamknij, zimno!” A gdy Ola zaczynała płakać, matka marszczyła brwi: „Oj, jak ta dziewczynka wrzeszczy, spać się nie da.” choćby Piotr, który tylko przechodził obok, słyszał: „Tupie jak słoń, drzwiami trzaska, żadnego spokoju!”

Dawniej było inaczej. Anna i Piotr żyli swoim życiem, wychowywali córeczkę, a do Haliny zaglądali raz w miesiącu — porozmawiać, pomóc. Matka była samodzielna: sprzątała, gotowała, choćby chorowała cicho, prosząc jedynie o leki. Ale coś się zmieniło. Halina zaczęła dzwonić częściej, narzekać na samotność, na zdrowie. „A jak mi się nagle pogorszy, a was nie będzie?” — mówiła drżącym głosem. Anna uspokajała: „Mamo, przecież codziennie dzwonię, jesteśmy blisko.” Ale matka nie słuchała, jej lęki rosły jak śnieżna kula.

Pewnego dnia Halina zadzwoniła płacząc — tak źle się poczuła, iż wzywała pogotowie. Piotr był na zmianie w fabryce, więc Anna musiała biec do niej z Olą na rękach. Wtedy zabrali Halinę do siebie — pielęgnowali, opiekowali się. Ale od tamtej pory wszystko się zmieniło. Teraz, gdy tylko matka poczuła gorączkę lub kaszel, pojawiała się u nich. Czasem na dwa dni, czasem na tydzień. Bywało, iż Halina leżała z wysoką temperaturą, dusząc się kaszlem, i żądała, by Anna siedziała przy niej, podawała leki, słuchała skarg. A Ola płakała w łóżeczku, a Anna biegała między pokojami, czując narastającą rozpacz.

Każda wizyta matki stawała się próbą. Halina mogła się obrazić, jeżeli zupa była „nie taka,” lub nagle oświadczyć, iż wyjeżdża, bo „wszyscy ją tu denerwują.” Anna bała się o nią — a nuż naprawdę wyjedzie chora? Ale jeszcze bardziej bała się o Olę, o Piotra, o ich rodzinę, która pękała w szwach. Piotr, który kiedyś ciepło odnosił się do teściowej, teraz mroczniał na samo jej wspomnienie. „Ona nas wykorzystuje,” mówił, „w domu choruje normalnie, a tu przyjeżdża, żebyś się nią zajmowała.” Anna widziała to sama, ale bała się powiedzieć matce prawdę. „A jeżeli się pokłócimy? jeżeli się obrazi i odejdzie? Ale tak dalej nie można, ja już ledwo zipię.”

Piotr nie krył już irytacji. „Trzeba z nią porozmawiać,” mówił, „bo inaczej wejdzie nam na głowę.” Anna wiedziała, iż ma rację, ale serce ściskał strach. Jak znaleźć słowa, by nie urazić matki, ale obronić swoją rodzinę? Jak wytłumaczyć, iż miłość do niej nie znosi prawa Anny do własnego życia? Patrzyła na śpiącą Olę, na pochmurną twarz Piotra i rozumiała: decyzję trzeba podjąć, bo inaczej ich dom, ich rodzina nie wytrzyma tego ciężaru.

Co powinna zrobić Anna? Jak zachować spokój w rodzinie, nie zrywając więzi z matką? Ta historia nie jest tylko o chorobie, ale o granicach, o miłości, która czasem staje się zbyt ciężka, i o wyborze, który rozdziera serce.

Idź do oryginalnego materiału