*Dzisiaj wieczorem w naszym przytulnym domu w Krakowie panowała cisza i spokój. Ja, Kinga, właśnie zmywałam naczynia po kolacji, a mój mąż Tomasz grał z naszym synem Jakubem w warcaby, podczas gdy młodsza córka Zosia układała swoje lalki. Nagle rozległo się pukanie do drzwi, dźwięk ten stał się początkiem rodzinnej burzy. Moja matka, Halina Pawłowska, wdarła się do naszego życia z oskarżeniami, które wywróciły wszystko do góry nogami. Jej słowa o sumieniu i spadku wciąż dźwięczą mi w uszach, a poczucie niesprawiedliwości rozdziera serce.*
*Wymieniliśmy się z Tomaszem spojrzeniami – o tej porze nie spodziewaliśmy się gości.*
*- Może sąsiedzi? – zasugerował Tomasz i ruszył otworzyć.*
*Ale w drzwiach stała moja matka z twardym wyrazem twarzy.*
*- Mamo? – zdziwiłam się. – Co się stało?*
*- Stało się i to jak! – odcięła, maszerując stanowczo w stronę kuchni. – Myślałam, iż sama się domyślisz, ale widzę, iż nie!*
*- O co chodzi? – zapytałam zdezorientowana, czując rosnący niepokój.*
*- Jak tam twoje sumienie? – wyrzuciła nagle. – Nie zamierzasz się podzielić?*
*- Podzielić? Czym? Mamo, wytłumacz jasno! – patrzyłam na nią w całkowitym osłupieniu.*
*Tomasz, widząc, iż rozmowa będzie trudna, cicho wrócił do Jakuba, zostawiając nas same.*
*- Herbaty naleję? – zaproponowałam, próbując rozładować napięcie.*
*- Wody nalej – burknęła matka, a jej ostry ton mówił, iż nie będzie to łatwa pogawędka.*
*- Jak tam twoje sumienie? – powtórzyła, mrużąc oczy. – Kiedy zamierzasz się podzielić?*
*- Mamo, naprawdę nie rozumiem. Mów wprost! – zaczęłam tracić cierpliwość.*
*- Dostałaś spadek po cioci Zofii, a z rodziną dzielić się nie kwapisz! Chcesz wszystko zagarnąć dla siebie? – w końcu wybuchnęła.*
*Zamarłam. Dziewięć miesięcy temu moja ciotka Zofia, siostra matki, zostawiła mi w spadku mieszkanie, działkę i oszczędności. To była jej decyzja, a ja uważałam ją za sprawiedliwą, bo to ja opiekowałam się nią przez ostatnie lata.*
*- Dlaczego mam się z kimś dzielić, jeżeli ciocia Zofia wszystko zapisała mnie? – zaprotestowałam.*
*- No proszę! – oburzyła się matka. – Mieszkanie, działka, pieniądze – wszystko dla ciebie! A ja, przypomnę, jestem jej siostrą, prawowitą spadkobierczynią! Tak, nie dogadywałyśmy się, ale to nie znaczy, iż ty masz zagarnąć wszystko. A twoja siostra Kasia? Dlaczego ona ma być pominięta?*
*- Mamo, według prawa mogłabyś ubiegać się o spadek tylko gdybyś była na emeryturze i utrzymywała się dzięki cioci. Ale ty wciąż pracujesz! A Kasia nie ma tu nic do rzeczy – odpowiedziałam spokojnie.*
*- Czyli zabierasz wszystko dla siebie? – jej głos drżał ze złości.*
*- A dlaczego nie? Kiedy trzy lata temu Kasia wygrała w loterii pięćdziesiąt tysięcy złotych, to chyba z nikim się nie dzieliła – przypomniałam.*
*- Nie porównuj! Pięćdziesiąt tysięcy do twojego spadku to jak niebo do ziemi! – odcięła się, zerwała z krzesła i bez pożegnania zatrzasnęła drzwi.*
*Zostałam sama w kuchni, wstrząśnięta. Ja i Kasia, moja młodsza siostra, zawsze byłyśmy inne. Jestem od niej pięć lat starsza, skończyłam medycynę, pracuję jako pediatra w prywatnej przychodni. Kasia zaraz po liceum wyszła za mąż, urodziła dwóch synów, Bartka i Szymona, i nigdy nie pracowała. Ja z Tomaszem po ślubie wprowadziliśmy się do domu, który wybudował z pomocą rodziców. Gdy urodził się Jakub, a potem Zosia, moja teściowa, Danuta Wróbel, zajęła się wnukami, żebym mogła skończyć studia i wrócić do pracy. Bez niej byśmy nie dali rady.*
*Matka zawsze uważała, iż mi wszystko przychodzi łatwo, a Kasi się nie wiedzie. Kasia z mężem i dziećmi mieszka w rodzinnym domu rodziców, a cała ich pomoc idzie właśnie do niej. Spadek po cioci Zofii okazał się dla matki solą w oku. Naprawdę wierzyła, iż powinnam podzielić się z Kasią i nie ustawała w próbach przekonania mnie.*
*- Kinga, powinnaś zrozumieć, iż oddanie połowy Kasi to uczciwe i szlachetne – powtarzała raz za razem.*
*- Dobrze, mamo, a co z waszym domem, w którym żyjecie z tatą i Kasią? Komu on przypadnie? – zapytałam.*
*- To część Kasi, choćby się nie łudź – odparła twardo.*
*- Dlaczego nie po połowie? – oburzyłam się.*
*- Bo ty już masz dom! – odpowiedziała.*
*- To nie mój dom, tylko Tomasza! A co ja dostanę? – próbowałam się przebić.*
*- Czego ci brakuje? Dom jest, dzieci rosną, teściowa pomaga. Czego więcej chcesz? – jej słowa bolały jak nóż.*
*- Ale to nie wasza zasługa! Dom jest od Tomasza, z dziećmi pomaga Danuta. A wy? Czy choć raz posiedziałaś z Jakubem albo Zosią? Wszystko robiła teściowa, choćby zrezygnowała z pracy dla nas! – nie powstrzymałam emocji.*
*- My z ojcem ciebie wychowaliśmy – rzuciła.*
*- I Kasię też, i wciąż jej pomagacie. A teraz chcecie odebrać mi to, co dostałam sprawiedliwie. Ile razy Kasia odwiedzała ciocię Zofię, gdy ta chorowała? Kto ją woził do szpitala? Ja, nie Kasia! – mój głos się załamał.*
*- I co zamierzasz zrobić? – spytała.*
*- Działkę remontują Tomasz z ojcem, latem Danuta pojedzie tam z dziećmi, a my będziemy przyjeżdżać na weekendy. Mieszkanie jeszcze nie wiem – odpowiedziałam.*
*- Więc oddaj je Kasi! Będą płacić czynsz – zaproponowała.*
*- Nie, mamo. jeżeli już wynajmować, to nie Kasi. Mogliby wziąć kredyt, jeżeli chcą mieszkać osobno – sprzeciwiłam się.*
*- A z czego mieliby spłacać? – zdziwiła się.*
*- Kasia może zacząć pracować, chłopcy są już duzi – odparłam.*
*- Gdzie ona ma pracować? Nie ma zawodu – zaprotestowała.*
*- To będzie do emerytury siedzieć w domu? – spytałam.*
*- Nie każdy miał takie szczęście jak ty – wykształcenie i praca – odpowiedziała kąśliwie.*
*- Szczęście? Harowałam na studiach! A Kasia? Proponowałam jej technikum, ale wybrała męża. Ty ją wspierałaś. A teraz narzekasz? Wciąż może się uczyć, choćby na kursach – powiedziałam.*
*- Jakie kursy? Ona spodziewa się trzeciego dziecka! – wybuchn*- W takim razie niech liczy na pomoc państwa, bo ode mnie nic nie dostanie – powiedziałam stanowczo, czując, jak ciężar tej decyzji odsuwa się wreszcie od mojego serca.