Czy znowu twoja córka krzyczy?! – powiedziała kobieta, która nazywa się babcią

newsempire24.com 19 godzin temu

*— Twoja córka znowu drze ryło?!* — powiedziała kobieta, która nazywa siebie babcią.

*— Dlaczego twoja córka znowu wrzeszczy?!* — rzuciła teściowa z takim obrzydzeniem, jakbym przyprowadziła do domu obce dziecko, a nie jej własną wnuczkę.

*— Jest chora, ma gorączkę* — próbowałam wytłumaczyć, łapiąc powietrze ze zmęczenia i nerwów.

*— A mnie to wisi! Niech się nie darzy! Rozwalasz mi głowę!* — wypluła, choćby nie odwracając się w stronę pokoju dziecięcego, gdzie malutka z gorączką chrypiała, leżąc na pogniecionej pościeli.

Biegałam po mieszkaniu jak kot w klatce. Dziecko jęczało, łamało je całe ciało, szukałam leków na gorączkę, machinalnie sprawdzałam wodę w butelce, zasłaniałam zasłony, żeby słońce nie raziło po oczach… Potem włączyłam projektor nocnego nieba — tylko on jakoś ją uspokajał. Patrzyła na migoczące gwiazdy na suficie i na chwilę przestawała jęczeć, a ja w tej krótkiej przerwie pędziłam do kuchni — gotować kaszkę, robić napar, sprawdzać pieluchę. Wszystko naraz. I wszystko — sama.

A teściowa… Siedziała w fotelu, rozwalona, w sukience z wzorem wężowej skóry, jak królowa we własnych oczach. Jęczała, iż ma *”rozpierdzieloną głowę”*, żądała ciszy i oskarżała mnie, iż *”nie umiem uciszyć swojego dziecka”*.

*— Słuchaj no ty* — syknęła, gdy znów obok niej przeszłam — *wkrótce wylecisz z tego domu. Z tym swoim marudnym bachorem. Mój syn miał dziewczyny sto razy lepsze. Nie po to się żenił, żeby żyć w domu wariatów! Rodzina mu się gwałtownie znudzi, jestem tego pewna!*

I wiesz co… Niech cię. Po prostu, niech cię. Tylko nie powiedziałam tego na głos. Zacięłam zęby i pobiegłam do pokoju, bo moja córeczka znów płakała — od gorąca, od bólu, od tego, iż nikt poza mną nie mógł jej przytulić. Znów okryłam ją kołderką, pocałowałam w rozpalone czoło, przycisnęłam do siebie.

A potem znów do kuchni. I znów — przez jej trujące słowa:

*— Dobre matki mają dzieci, które nie drą się jak opętane!*
*— Twoja mała jest po prostu rozpieszczona!*
*— Kobiety takie jak ty to wstyd!*
*— Mój syn potrzebuje normalnej żony, nie tego…*

A gdzie był mój mąż? Zawsze zajęty. Nie widzi, iż jego matka zatruwa mi życie każdego dnia. Mówi: *”Nie przejmuj się, to przez wiek”*. A to, iż padam ze zmęczenia, iż trzęsą mi się ręce, iż dziecko choruje i zostaję sama w tym piekle — to jakby go wcale nie obchodziło.

Nie wiem, co będzie jutro. Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam w tym domu, gdzie nas z córką nienawidzą. Ale wiem jedno — nie pozwolę już nikomu poniżać mojego dziecka. Jestem gotowa odejść. Gotowa walczyć. Już nie jestem tylko żoną ani synową. Jestem matką. A to znaczy — jestem silniejsza, niż im się wydaje.

Idź do oryginalnego materiału