Samotnie wychowuję dwie cudowne dziewczynki: 6-letnią Marysię i 12-letnią Oliwię. Od ich narodzin robię wszystko, co w mojej mocy, by nie brakowało im ciepła, poczucia bezpieczeństwa i miłości. Niestety, ich ojciec porzucił nas dawno temu. Nadużywa alkoholu, nie pracuje i nie interesuje się losem dzieci. Nie dostajemy od niego żadnego wsparcia — ani emocjonalnego, ani finansowego.
Na moich barkach spoczywa cały ciężar życia. Pracuję na pełen etat, biorę dodatkowe zlecenia, zarabiam każdą złotówkę, jaką się da. Ale przy dwóch rosnących dzieciach to wciąż za mało. Rachunki, czynsz, ubrania, jedzenie, opłaty szkolne — wszystko kosztuje. Czasami musiałam wybierać: kupić zimowe buty czy zapłacić za prąd.
Z miesiąca na miesiąc zaczęły rosnąć długi. Choć nigdy nie chciałam tego dopuścić, dziś zadłużenie prz