Afera w Zielonej Wsi: cień rodzinnej waśni

newskey24.com 1 miesiąc temu

Afera w Zielonce: cień rodzinnej waśni

„Kasia, mama dzwoniła, iż z tatą jadą do nas w odwiedziny. Chcą zobaczyć Marysię” – powiedział Krzysztof, wchodząc do pokoju, gdzie jego żona usypiała roczną córeczkę.

Twarz Kasi momentalnie się wydłużyła. Ta wiadomość była dla niej jak cios w brzuch. Relacje z Heleną Kazimierą popsuły się po narodzinach Marysi, choć wcześniej były serdeczne. Kasię wkurzało, iż teściowa przy każdej okazji po kryjomu karmiła jej córeczkę byle czym, ignorując prośby młodej matki.

Każda wizyta Heleny Kazimiery kończyła się kłótnią. Ostatnio, trzy miesiące temu, poczęstowała Marysię czekoladowym sernikiem. Kasia zostawiła córkę z teściową dosłownie na pięć minut, a ta już wykorzystała jej nieobecność.

„Co pani robi?!” – wściekła się Kasia, wyrywając Marysię z rąk teściowej. „Ona ma zaledwie dziewięć miesięcy! Jakim prawem daje pani jej sernik?!”

Urażona samowolą Heleny Kazimiery, zabrała córeczkę do łazienki, by zmyć z jej buzi i rączek krem. Zza drzwi słyszała, jak Krzysztof, wchodząc do kuchni, beszta matkę:
„Po co się pani wtrąca, gdzie nie proszą?”
„Nic się nie stanie! Ty jadłeś słodycze jako dziecko i żyjesz” – tłumaczyła się Helena Kazimiera.
„Czemu pani nigdy nie słucha?” – zirytował się Krzysztof. „Super z pani matka była!”
„Nie rozumiem, o co tyle krzyku?” – burknęła urażona teściowa, zakładając ręce na piersi.

Gdy Kasia wróciła z Marysią do kuchni, nie wytrzymała i wybuchnęła:
„Proszę wyjść, jeżeli nie potrafi się pani zachować!”

Helena Kazimiera spojrzała zdziwiona na synową, potem na syna, czekając na wsparcie. Ale milczenie Krzysztofa dało jej do zrozumienia, iż stoi po stronie żony.
„Wielka mi rzecz! U nas na wsi wszystkim dawali, co chcieli, zanim te wasze internetowe głupoty wymyślili. Robią z igły widły!” – rzuciła i wyszła.

Gdy teściowa się oddaliła, Kasia z rozpaczą spojrzała na męża. Żal do Heleny Kazimiery buzował w niej jak wrzątek.
„Nie wpuszczamy jej więcej” – odpowiedział Krzysztof na jej nieme pytanie.

Od tamtej pory Helena Kazimiera sama się nie pokazywała. Dzwoniła do syna, prosiła o zdjęcia Marysi, ale nie namawiała się na wizyty. Postanowiła odwiedzić ich dopiero po trzech miesiącach – na pierwsze urodziny wnuczki.

„Znowu coś wymyśli?” – zirytowana spytała Kasia.
„Nie, uprzedzałem ją! Nic nie zrobi” – zapewnił Krzysztof.

Kasia niedowierzająco spojrzała na męża. Nie wierzyła, iż uparta Helena Kazimiera nagle zacznie słuchać.

Teściowie pojawili się dokładnie dziesięć minut po telefonie Krzysztofa. To znaczyło, iż byli pewni, iż zostaną wpuszczeni do wnuczki. Helena Kazimiera od progu zaczęła:
„Gdzie moja dziewczynka? Gdzie moja słoneczko? Przyniosłyśmy prezenty!” – Wepchnęła Kasi torebkę.

Teść, Stanisław Kazimierz, niósł tort i butelkę szampana. gwałtownie podał je synowi.
„Nie liczcie na poczęstunek, wszystko przynieśliśmy sami!” – oznajmiła z dumą Helena Kazimiera, sugerując, iż tort i szampan są i dla nich.

Kasia zrozumiała aluzję. Przekazała Marysię mężowi i zaczęła nakrywać do stołu w salonie. Krzysztof pomagał, a Helena Kazimiera ze Stanisławem i wnuczką usiedli w kuchni, by nie przeszkadzać.

„Otwórz szampana, spróbujemy, pięćdziesiąt złotych za niego dali” – szepnęła Helena Kazimiera mężowi.

Stanisław gwałtownie poradził sobie z korkiem i podał otwartą butelkę żonie.
„Nalej do kieliszka!” – rozkazała. „Widzisz, iż trzymam dziecko!”

Teść posłusznie spełnił prośbę i podał kieliszek. Helena Kazimiera łyknęła, cmoknęła i skinęła głową z aprobatą:
„Dobre!” – Spojrzała na Marysię, która siedziała jej na kolanach. „Słoneczko, spróbujmy troszkę, zanim ktoś zobaczy” – szepnęła, zbliżając kieliszek do ust dziewczynki.

„Jak synowa zobaczy, to będzie awantura!” – zaśmiał się cicho Stanisław.

Słysząc dziwne słowa teścia, Kasia wyjrzała z salonu. Gdy zobaczyła, jak Helena Kazimiera podaje kieliszek jej córeczce, wpadła do kuchni i zamarła z przerażenia.
„Co wy wyprawiacie?!” – krzyknęła, wyrywając kieliszek z rąk teściowej. „Prosiłam, żeby nic jej nie dawać! Jak śmiecie?!” – Zabrała Marysię, a jej głos drżał z wściekłości.

„Oj, daj spokój, Krzysiowi dawaliśmy w dzieciństwie! Nic jej nie będzie” – zaśmiała się Helena Kazimiera, czując nadchodzącą burzę. „To choćby zdrowe czasem…”
„Wychodzić!” – Krzysztof wpadł do kuchni słysząc krzyk żony. „Dość! Prosiłem, żeby nic nie dawać mojej córce! Najpierw sernik, teraz szampan!”
„O co ci chodzi?!” – włączył się Stanisław. „Matka dała tylko kropelkę…”
„Ani kropelki, ani łyka więcej moje dziecko od was nie dostanie!” – warknął Krzysztof. „Żebym was tu więcej nie widział! Co następne byście jej dali?”

„Jak wy lubicie wszystko wyolbrzymiać!” – wzgardliwie rzuciła Helena Kazimiera. „Z Kasią to para idealna! Chodź, Staśku!”

Minutę później drzwi zatrzasnęły się – teściowie wyszli. Kasia, wciąż drżąca, przyciskała Marysię do siebie.
„Jak chcesz, ale twoi rodzice więcej tu nie postawią nogi! Co się dzieje w głowie Heleny Kazimiery?” – powiedziała oburzona.

„Ja też tak myślę” – wzruszył ramionami Krzysztof.

Po tym incydencie kontakt z rodzicami Krzysztofa urwał się. Helena Kazimiera i Stanisław mieli żal, iż zostali wyproszeni, a młodzi rodzice nie mogli wybaczyć teściom ich uporu i lekkomyślności.

Idź do oryginalnego materiału