Zostawiona z dzieckiem, Lena staje do walki, gdy przychodzi teściowa.

twojacena.pl 3 godzin temu

Iga nie mogła uspokoić nerwów. Na rękach zasnęła mała Zosia, a ona wciąż stała przyparzona do okna. Już dobrą godzinę gapiła się na podwórko.
Kilka godzin wcześniej jej ukochany mąż Antoni wrócił z pracy. Iga krzątała się w kuchni, on do niej nie zaglądał. Gdy weszła do pokoju, zobaczyła, jak pakuje walizkę.
– Gdzie? spytała zdezorientowana.
– Wychodzę. Odchodzę od ciebie do kochanej kobiety.
– Antek, żartujesz? Awantura w robocie? Wyjeżdżasz?
– Co ty nie rozumiesz?! Mam cię po dziurki w nosie. W twojej głowie tylko Zocha, ja nie istnieję, sama o siebie nie dbasz.
– Nie krzycz, Zosię obudzisz.
– Proszę cię! Znowu tylko o niej myślisz! Facet ci odchodzi, a ty…
– Prawdziwy facet nie rzuciłby żony z malutkim dzieckiem cicho odrzekła Iga i wyszła do córeczki.
Znała charakter męża. Gdyby przeciągała rozmowę, byłaby awantura. Łzy już napływały, ale nie miała zamiaru mu ich pokazać. Wzięła Zosię z łóżeczka i schroniła się w kuchni. Tam Antoni nie zajrzy nic swojego nie zostawił.
Przez okno widziała, jak wsiadł do auta i odjechał. choćby się nie obejrzał. Ona nie mogła odejść od szyby. Może podświadomie czekała, aż jego auto wróci na podwórko, a Antek oznajmi, iż to był głupi żart. Ale nic.
Nie zmrużyła oka całą noc. Dzwonić? Opowiadać komuś o kłopotach? Nie miała do kogo. Mater dawno przestała się nią interesować. Ucieszyła się, gdy córka wyszła za mąż, i praktycznie o niej zapomniała. Dla Edyty istniało chyba tylko jedno dziecko młodszy brat Igi. Przyjaciółki? Same matki w jej sytuacji. Pewnie śpią. I co niby miałyby pomóc?
Zasnęła nad ranem. Spróbowała dodzwonić się do Antka rzucił słuchawkę i wysłał SMS: „Nie zawracaj mi głowy”. Wtedy rozkaprysiła się Zosia i Iga podeszła do niej. Nie może się rozklejać. Poszedł i chrzanić go. Ma córeczkę, o którą musi zatroszczyć. Trzeba myśleć, jak żyć.
Spojrzała na stan portfela i konta serce podskoczyło do gardła. choćby gdyby właścicielka mieszkania w Krakowie poczekała z czynszem pięć dni, do zasiłku, i tak pieniędzy brakowałoby na życie. A jeść coś trzeba. Mogłaby dorobić zdalnie, ale Antek zabrał swojego laptopa.
Miała jeszcze dwa tygodnie opłaconego najmu, żeby coś wykombinować. I to od zaraz.
Gdy jednak obdzwoniła wszystkich, zrozumiała, iż nic z tego. Żadnej pracy nie dostanie z małym dzieckiem. choćby by umyć podłogi, Zosię trzeba zostawić z kimś na godzinkę-dwie. Ale nie z kim. Zmiana mieszkania też nie pomoże. Wynajmowali już tanio. Jedyna opcja do rodziców. Spóźniła się z życiem rodzinnym, ale brat ożenił się wcześnie. Mieszkał z matką i własną rodziną wraz z rosnącymi bliźniakami. Na dwupokojowe mieszkanie w Łodzi pięć osób? A jakby ona z Zosią dołączyły?
Iga powiadomiła właścicielkę, iż wyprowadzi się po terminie płatności. Chodziła jak błędna. Tak, można wynająć pokój w akademiku. Sprawdzała. Ale towarzystwo takie, iż wrogowi nie życz. Pisała do Antka z prośbą o wsparcie dla córki milczał. choćby nie czytał. Czarnej listy pewnie użył.
Do wyprowadzki pięć dni. Iga zaczęła pakować rzeczy. kilka ich było, ale potrzebowała czymś zająć ręce. Wtedy zadzwoniono do drzwi.
Otworzyła i zamarła. Na progu stała Walentyna jej teściowa.
„Czy moje problemy mają już metr kwadratowy?” pomyślała Iga, wpuszczając teściową.
Z Walentyną relacje zawsze były jak napięta struna. Uśmiechy na pokaz, a w środku wzajemna antypatia. Już podczas pierwszego spotkania przyszła teściowa dała do zrozumienia, iż Iga nie jest jej gustu. Jak wiele matek, uznała wybór syna za chybiony. Mogło być lepiej. Dlatego Iga od razu postawiła sprawę jasno: mieszkać razem nie będą. Nie zniosłyby się. Wybrali wynajem.
Gdy teściowa odwiedzała, brzmiało to jak z dowcipów: „No, Iga, ty tu w ogóle kurz ścierasz?”. Gotowane
A kiedy dwa lata później Ola powiła bliźnięta, babcia Walentyna, choć z siwizną przy skroniach i błyskiem wyzwania w oczach, już szykowała drugi zestaw kocyków, gotowa dzielnie stawiać czoło swojemu rozradowanemu, choć coraz bardziej hałaśliwemu, dzikiemu stadku kolejnych wnuków.

Idź do oryginalnego materiału