Bogdan wynajmuje samochód, gdy wypisują żonę ze szpitala, i razem z sąsiadem wprowadzają ją do domu. Będzie dobrze pocieszam cię, kochanie tylko żyj. Siądź, rozmawiaj ze mną, a ja dam radę. Nie odchodź, mój gołubku mówi do Grażyny, trzymając ją za rękę.
Grażyna, lat 35, myśli, iż już nie zazna szczęścia w miłości, ale los układa jej inną kartę. Spotykają się, gdy oboje mają prawie czterdzieści lat. Bogdan jest wdowcem od trzech lat. Grażyna nigdy nie była mężatką, ale urodziny dała syna. Mówi się, iż dziecko to własny skarb. Młodość uprawiała romans z przystojnym, ciemnowłosym Markiem, który obiecał małżeństwo i oczarował ją. Grażyna uwierzyła w puste obietnice, a później okazało się, iż zalotnik z miasta jest żonaty.
W pewnym momencie do Marka przychodzi jego prawowa żona, prosząc Grażynę, by nie rozrywała cudzej rodziny. Nieśmiała i niedoświadczona Grażyna poddaje się, ale postanawia zostawić dziecko. Tak się dzieje rodzi syna, którego nazywa Jerzym. Jerzy staje się jedyną euforią i pociechą matki. Dobrze wychowany, pilny w szkole, po ukończeniu liceum wstępuje na Wydział Ekonomii.
Bogdan kilkakrotnie odwiedza Grażynę, proponując związek. Kobieta waha się, choć podoba jej się Bogdan. Pewnego wieczoru Jerzy przychodzi do mamy i mówi: Mamo, nie zamierzam już mieszkać w tym domu. Wuj Bogdan jest godnym mężem, pod warunkiem, iż cię nie skrzywdzi. Najważniejsze, żebyś była szczęśliwa. Syn Bogdana podchodzi z podobnym zdaniem.
Para decyduje się zamieszkać razem, organizują małe przyjęcie, podpisują akt małżeństwa. Grażyna pracuje w wiejskiej bibliotece, a Bogdan jest agronomem. Wspólnie prowadzą gospodarstwo, hodują bydło, uprawiają ogród, szanują i kochają się nawzajem, choć los nie podarował im wspólnych dzieci.
Obaj ich synowie wstępują w małżeństwo, pojawiają się wnuki. Na święta przygotowują domowe jajka, mleko, śmietanę, wieprzowinę i kurczaka. W ich chacie gromadzi się mnóstwo gości, a Bogdan i Grażyna siedzą przy stole, ciesmoczeni i wdzięczni, iż mają z kim świętować.
Wieczorami, gdy starsze małżeństwo kładzie się spać, myślą cicho: Chciałbym odejść pierwszy by nie czuć się samotnie. Lata odciskają piętno. Pewnego ranka Grażynie robi się niedobrze podczas gotowania barszczu. Upada na podłogę. Bogdan, przy pomocy sąsiadów, wzywa pogotowie. Lekarze stwierdzają udar; wszystkie funkcje powróciły oprócz jednej Grażyna nie może już chodzić. Jerzy z żoną przyjeżdża w gościnę, wpłaca pieniądze na leki i wyjeżdża.
Bogdan wynajmuje samochód, odwozi Grażynę ze szpitala i razem z sąsiadem wprowadzają ją do domu. Będzie dobrze, kochanie tylko żyj. Siądź, rozmawiaj ze mną, a ja dam radę. Nie opuszczaj mnie, mój gołubku! mówi, troszcząc się o nią. Po miesiącu Grażyna osiada w fotelu, pomaga mu w kuchni. Myją razem ziemniaki, marchew, przesiewają fasolę, choćby pieką chleb. Wieczorami planują, jak przetrwają zimę, bo Bogdan nie ma siły, by rąbać drewno.
Myślą, iż może dzieci przyjadą na zimę, a wiosną i latem będą mogli sobie pomóc. W weekend przyjeżdża Jerzy z żoną Olgą. Olga, oglądając pokój, stwierdza: Będziecie musieli się rozdzielić. Zabierzemy matkę w przyszłym tygodniu, przygotuję pokój i przyjedziemy.
Bogdan szepcze: A co ze mną? Przecież nigdy się nie rozstaliśmy. Syn odpowiada: Kiedyś mieliście siłę, by radzić sobie sami, teraz jest inaczej. Niech cię zabierze syn, a nikt nie rozdzieli was.
Jerzy i Olga wyjeżdą, a Bogdan i Grażyna zostają, myśląc, jak dalej postąpić. Każdy z nich, zasypiając, marzy, by nie budzić się już w tym świecie.
W kolejny weekend przyjeżdżają obaj synowie. Zbierają rzeczy. Bogdan siedzi przy łóżku Grażyny, patrzy na nią, wspomina młode lata i łzy płyną po jego policzkach. Przykłada się do chorej żony i szepcze:
Przepraszam, Grażyno, iż tak się stało. Może nie dopilnowaliśmy dzieci. Rozdzielają nas jak niepotrzebne kocięta. Przepraszam. Kocham cię.
Grażyna chce dotknąć policzka męża, ale nie ma już sił. Bogdan wstaje, wyciera łzy rękawem i wsiada do samochodu, nie wycierając ich już.
Syn, żona i sąsiad pakują Grażynę w kołdrę i wynoszą ją z domu, idąc naprzód nogi w przód. Chora kobieta uważa to za symboliczne. Nie walczy, a gdy Bogdan odjeżdża, umiera przed zmierzchem.
Po tygodniu, w piękny, jesienny dzień, w dniu Pokroju NMP ich marzenie się spełnia Grażyna i Bogdan spotykają się w innym świecie.















