„Zostawiła mi córkę? – Okropna myśl sprawiła, iż Valentyn przeżył dreszcz. – Nie, to się nie może zdarzyć. Ona na pewno wróci.”

polregion.pl 1 tydzień temu

—Zostawiła mi córeczkę? — Valentinę ogarnęła fala gorąca na samą myśl. — Nie, to niemożliwe. Na pewno wróci.

Valentina wróciła z pracy i znalazła na stole krótką notatkę od córki. Jej relacje z Olą były burzliwe, ale nie spodziewała się, iż córka ucieknie w ten sposób. Czytała wiadomość w kółko, znała ją już na pamięć, ale wciąż miała wrażenie, iż coś przeoczyła, iż czegoś nie zrozumiała.

Noc była długa i niespokojna. Poduszka wydawała się za twarda, kołdra za ciężka, a gorąco dusiło. Płakała, toczyła w myślach rozmowy z Olą, przypominała sobie ich kłótnie, chwile szczęścia… W końcu, zmęczona, wstała, usiadła przy stole i zapaliła lampkę. Notatka spoczywała na stosie dokumentów, pognieciona od ciągłego przewracania.

Valentina po raz setny przeczytała słowa córki. Nie, wszystko było jasne. Słyszała choćby jej pełen wyrzutu głos.

*„Mam dość twojej kontroli… Jesteś zbyt surowa… Chcę żyć po swojemu. Jestem dorosła… I tak byś mnie nie puściła, więc wychodzę, gdy cię nie ma. Ze mną wszystko w porządku. Nie jestem sama. Nie szukaj mnie. Nie wrócę…”*

Krótko, bez wstępu, bez podpisu. *„A co ze mną?”* — pytała w myślach Valentina, jakby Ola mogła ją usłyszeć. *„A jeżeli coś mi się stanie? choćby nie będziesz wiedziała. Naprawdę cię nie obchodzi, co się ze mną stanie?”*

Może Ola miała po części rację. Ale Valentina, jako matka, chciała, żeby córka skończyła studia, znalazła dobrą pracę, żeby nagłe uczucie, nieplanowana ciąża, nie zniszczyły jej przyszłości. Czy są matki, które pozwalają dzieciom na wszystko?

Sama wyszła za mąż jako studentka i pamiętała, jak miłość i namiętność gwałtownie wyparowały, nie wytrzymały próby biedy, ciasnego pokoju w akademiku, chaosu i zmęczenia.

A kiedy urodziła się Ola, stało się jeszcze trudniej. Ona i mąż, równie niedojrzały, przestali się rozumieć, kłócili się non-stop. Może mama miała rację, iż trzeba było wtedy zrobić aborcję? Ale Valentina wierzyła, iż ich miłość przetrwa wszystko. Naiwna dziewczyna.

Po trzech miesiącach rozwiodła się. Wzięła urlop dziekański i wróciła do rodziców. Ku jej zdumieniu, mama od razu pokochała wnuczkę, choć wcześniej namawiała na aborcję. Została z Olą, gdy Valentina wróciła na studia, rozpieszczając ją do granic możliwości.

Dopóki żyli rodzice, Valentina nie znała trosk. Miała wsparcie, dziecko pod dobrą opieką. Po studiach dwa lata uczyła angielskiego w szkole, później znalazła pracę jako tłumaczka.

Ale w życiu osobistym nie miała szczęścia. Mama mówiła, iż powinna szukać dojrzałego, ustabilizowanego mężczyzny. Ale trafiali się tylko żonaci, oferujący jedynie rolę kochanki, albo rozwodnicy pozbawieni wszystkiego, szukający oparcia. Bała się takich związków.

Kiedy odeszli rodzice, została sama z córką. Ola była jej całym światem. Oddała jej wszystko. A córka, jak się okazało, nie chciała tego. Rozpieszczona przez babcię, uważała matkę za zbyt wymagającą. Marzyła nie o nauce, ale o wolności. I oto odeszła…

*„Poczekam. Co mi innego zostaje? Kiedyś wrócisz. Jestem twoją matką, kocham cię i wybaczę. Tylko niech nic złego ci się nie stanie…”* Valentina westchnęła, zgasiła lampkę i położyła się. Przez pół godziny jeszcze wierciła się w łóżku, wreszcie zapadła w niespokojny sen.

Nie mogła pogodzić się z odejściem córki, nasłuchiwała dzwonka, drżała na każdy szmer za drzwiami. Oprócz pracy w biurze, brała zlecenia do domu, tłumacząc do późna artykuły i raporty. Spała po kilka godzin. Takie tempo nie zostawiało czasu w żal. O Oli myślała, ale wmawiała sobie, iż córce nic nie grozi.

Półtora roku później dzwonek przerwał jej pracę. Z westchnieniem zdjęła okulary i przetarła oczy. Akurat szło jej dobrze, szkoda było przerywać. Dzwonek rozległ się ponownie. Wstała i otworzyła drzwi.

Przed nią stała wychudzona, zmizerowana Ola. Valentina krzyknęła, rzuciła się ku niej.

— Ola! Wreszcie! Tak bardzo cię czekałam!
Ale zatrzymała się w progu, widząc lodowate spojrzenie córki. Dopiero gdy Ola weszła do przedpokoju, Valentina zauważyła dziecko na jej rękach.

— To twoje? Daj mi. — Wzięła dziewczynkę. — Dziewczynka? — ucieszyła się. — Zaniosę ją do pokoju, a ty się rozbierz.

Valentina położyła śpiące dziecko na kanapie, wpatrując się w jej pulchne policzki i długie rzęsy. Dopiero gdy usłyszała trzask zamykanych drzwi, zrozumiała — Ola wyszła.

Z przedpokoju nie dochodził żaden dźwięk. Pognała tam i zobaczyła pozostawioną torbę. Jedynym śladem po Oli były mokre ślady butów na podłodze.

Valentina otworzyła drzwi i krzyknęła w stronę klatki schodowej:
— Ola!
Żadnej odpowiedzi, tylko martwa cisza. Podeszła do okna — na dole nie było ani samochodu, ani córki.

— Ola… — wyszeptała z rozpaczą.

Wróciła do pokoju. Dziecko spało spokojnie.

*„Zostawiła mi córeczkę?!”* Serce zabiło jej mocniej. *„Nie, to niemożliwe. Wróci. Torba! Przecież zostawiła torbę…”* Pochwyciła ją i przeszukała. Były tam tylko rzeczy dziecka.

Dziewczynka poruszyła się, skrzywiła i zapłakała. Valentina zaczęła ją przebierać, uspokajając bardziej siebie niż dziecko, szeptając, iż mama zaraz wróci. Zmieniła pieluchę, dziewczynka ucichła.

W bocznej kieszeni torby znalazła dokumenty. I wtedy dotarło do niej — Ola zostawiła jej dziecko!

Dziewczynkę nazywała się Hania, Hanna Leonidovna Nowak. Czyli Ola nie wyszła za mąż, skoro dała dziecku swoje nazwisko. A imię ojca? Czy po prostu wpisała pierwsze, które przyszło jej do głowy?

Znalazła też krótką notatkę. *„Niech pobędzie z tobą chwilę”*. Tyle.

W torbie była butelka i nieduże opakowanie mleka. *„I za to dzięki”* — pomyślała, biegnąc do kuchValentina przytuliła Hanię mocniej, czując, iż choć los znów ją doświadczył, to w tej małej dziewczynce odnalazła nowy powód, by walczyć dalej.

Idź do oryginalnego materiału