W święta nie pozwolę przytulać mojego dziecka. „To nie zabawka dla cioć”

mamotoja.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: Dzieci nie muszą się przytulać do osób, które ledwo znają, fot. AdobeStock/Monkey Business


Piszę ten list, bo zbliżają się święta i znowu słyszę, iż „przesadzam”. Jestem mamą małego chłopca, który na co dzień ma wokół siebie tylko mnie i męża. Z rodziną widujemy się rzadko, często choćby nie odpowiadają na moje wiadomości, nie pytają, jak mały się rozwija.

Powiedziałam „stop” świątecznym przytulasom

Kiedy nadchodzą święta, nagle wszyscy chcą go tulić, całować i nosić na rękach, jakby był ich ulubioną maskotką, i jakby mogli tak „nadrabiać” całoroczną nieobecność.

Widzę wtedy jego niepewność. Chowa twarz we mnie, napina ramiona, odwraca wzrok. To nie jest wstyd, to lęk przed obcymi, którzy mówią „Chodź do cioci”, choć ta ciocia przez cały rok nie znalazła chwili, żeby zapytać, jak się miewa. Serce mi pęka, gdy ktoś wyciąga po niego ręce, a on szuka ratunku u mnie.

Moje dziecko to nie świąteczna atrakcja

Najgorsze są te komentarze: „No daj się przytulić, nie bądź taki!”, „Ciocia się obrazi!”. Mam wrażenie, iż dorośli zapominają, iż małe dziecko ma prawo do swojego ciała i do swoich granic. To nie jest coś, co można naruszać, bo akurat jest wigilia.

Nie chcę, żeby mój synek uczył się, iż musi godzić się na dotyk, który jest mu niemiły. Nie chcę, żeby tłumił swoje emocje tylko po to, żeby ktoś dorosły poczuł się lepiej. Święta nie są powodem, żeby zmuszać dzieci do bliskości z ludźmi, których nie znają i nie czują się przy nich bezpiecznie.

A ja – jako jego mama – mam obowiązek go chronić. jeżeli on mówi „nie” swoim ciałem, to ja jestem od tego, żeby to „nie” wybrzmiało głośno.

Wiem, iż niektórzy się obrażą, ale wybieram spokój mojego synka

Przygotowuję się już do rozmów przy świątecznym stole. Pewnie znowu usłyszę, iż jestem przewrażliwiona. Że kiedyś dzieci nie miały nic do gadania. Że robię z małego „dzikusa”. Tylko iż nikt z tych osób nie widzi, co dzieje się z moim synkiem, gdy wracamy po takich wizytach. Jest rozdrażniony, płaczliwy, długo zasypia. Jego mały świat się rozsypuje, bo ktoś naruszył granice, które ja tak starannie buduję.

Dlatego w tym roku stawiam jasne warunki: żadnego wyciągania rąk, żadnego „Chodź do mnie”, żadnego całowania w policzki. Chcą z nim porozmawiać? Proszę bardzo. Chcą się z nim pobawić? jeżeli on będzie miał ochotę – świetnie. Ale przytulanie i branie na ręce nie są obowiązkiem.

Nie jestem wrogiem rodziny, jestem mamą. A mama czasem musi być tarczą. choćby jeżeli komuś się to nie spodoba. Mój synek jest człowiekiem, nie świąteczną zabawką. I zasługuje na szacunek – zwłaszcza od tych, którzy przez cały rok o nim nie pamiętają.

Ola


Napisz do nas: [email protected]

Zobacz też: Te dzieci są najbystrzejsze. Ich rodzice przestrzegają 3 domowych zasad

Idź do oryginalnego materiału