Zobaczą warzywa na polu i kradną! Plantatorzy w powiecie hrubieszowskim są zbulwersowani

kronikatygodnia.pl 4 godzin temu
W czasie tegorocznych zbiorów warzyw głośno zrobiło się o samozbiorach warzyw i owoców na plantacjach, których właściciele nie są w stanie zebrać plonów, głównie z powodu niskich cen w skupie. Zamiast więc pozostawić plony na polu i je przyorać, ogłaszają samozbiór. Tak jak zrobiło to dwoje rolników z powiatu zamojskiego zajmujących się uprawą pomidorów. Ze względu na problemy ze zbytem plonów plantatorzy ogłosili, iż zapraszają na samozbiory tych warzyw.„Weź tyle pomidorów, ile chcesz! Cena – co łaska dla parafii” – to fragment ogłoszenia, w którym rolnicy zachęcili do samozbioru warzyw. Dzięki temu ich ciężka praca nie pójdzie na marne, a datki wpłacane w zamian za zbiór zostaną przeznaczone na remont XVIII-wiecznego kościoła. Akcję rozpropagowano w różnych mediach w całym regionie. Po pomidory do Niewirkowa zjechały tłumy chętnych z regionu.PRZECZYTAJ WIĘCEJ: Jedźcie na pomidory! Rolnicy z Niewirkowa oddają je za datek na remont kościoła w Dubie [ZDJĘCIA]Z pola zniknęło 150 ton ziemniakówW tym roku wielu rolników w Polsce zmagało się z niskimi cenami skupu i nadprodukcją warzyw. By ratować efekty swojej całorocznej pracy, decydowali się na organizowanie samozbiorów – formy sprzedaży bezpośredniej, w której klienci sami zbierają plony z pola, często taniej niż w sklepie. To zjawisko było szczególnie popularne w ostatnich tygodniach, gdy wielu producentów papryki, kapusty czy ziemniaków alarmowało o rosnących stratach.Ale w połowie października w Dąbrowicy na Podkarpaciu doszło do zdarzeń, które wskazują, iż niekiedy samozbiory mogą wymknąć się spod kontroli. Plotka o ziemniakach do wzięcia za darmo sprawiła, iż z prywatnego pola w ciągu jednego weekendu zniknęło 150 ton ziemniaków. Należały do lokalnego przedsiębiorcy, który uprawiał te ziemniaki do wykorzystania we własnej gorzelni. Posty na Facebooku o rzekomo porzuconych przez rolnika ziemniakach rozeszły się między innymi w mediach społecznościowych i lokalnych grupach internetowych. Na pole zaczęły przyjeżdżać dziesiątki osób – jedni z reklamówkami, inni z wiadrami, workami, a nawet... ciągnikami z przyczepami. Straty przedsiębiorcy oszacowano na 60 tys. zł.PRZECZYTAJ TEŻ: Rolnicy: Działania rządu to "pudrowanie trupa". Lubelszczyzna jednak podzielona w sprawie protestu– Właśnie takie niesprawdzone informacje po samozbiorach mogą doprowadzić do tego, iż ludzie kradną z pól warzywa, nie pytając o zdanie czy zgodę właścicieli pól – uważa rolniczka z powiatu hrubieszowskiego. Razem z mężem prowadzą gospodarstwo ogrodnicze z plantacjami warzyw rozlokowanymi w kilku miejscowościach w powiecie.„No i świetliki wyszły w dzień” – napisała o niedawnej kradzieży z pola na swoim fejsbukowym profilu inna rolniczka z powiatu hrubieszowskiego. – To wielkie szkodniki. Dwie osoby zostały ukarane mandatem w wysokości 250 zł za osobę za kradzież z pola. To przestroga dla innych. Nie twoje – nie ruszaj. Masakra, co się z tymi ludźmi dzieje – uważa jedna z okradzionych na polu rolniczek.– Teraz w Polsce po tych samozbiorach jest nowa mentalność. Gdy ludzie widzą niezebrane warzywa, np. kapustę lub dynie, to w ich rozumieniu oznacza, iż rolnik nie będzie ich zbierał i można sobie samemu wziąć. My uprawiamy marchew, a do skupu oddajemy ją w styczniu. Do tego czasu kopcujemy ją na polu. A teraz aż strach coś takiego robić w obawie, czy ktoś nie rozkopie i nie wybierze marchwi z kopców zanim je oddasz do skupu – mówi jedna z plantatorek warzyw z powiatu hrubieszowskiego.Kradzieże „na bezczela”Inna z właścicielek gospodarstwa ogrodniczego w tym powiecie mówi o bezczelnej kradzieży ziemniaków z jej pola. O dwojgu nieznajomych, którzy kopali ziemniaki na jej polu, powiadomiła ją znajoma.PRZECZYTAJ: Hrubieszów: Chcą być gotowi na zmiany klimatu. W strefach zagrożenia powodzią jest 366 budynków– Najpierw tych dwoje zapytała, czy uzgodnili z właścicielami i uzyskali ich zgodę. Zapewnili, iż oczywiście otrzymali zgodę. Kiedy znajoma powiadomiła mnie o tej sytuacji, wsiadłam w samochód i pojechałam na wspomniane pole z ziemniakami. Myślałam, iż już nie zastanę tych dwojga. Ale jeszcze tam byli. Na moje pytanie, czy uzgodnili z właścicielami, iż mogą wykopać trochę ziemniaków, po raz drugi zapewnili, iż tak. Na moją odpowiedź, iż to ja jestem właścicielką tego pola, wyraźnie się zmieszali, zaczęli kręcić i zmyślać – opowiada rolniczka.– Ludzie nasłuchali się o tych samozbiorach i wychodzą na pole w biały dzień. Nie przeszkadza im, iż te warzywa są czyjeś, iż ktoś je pielęgnuje i czyni nakłady finansowe. Tragedia z tymi ludźmi. U rodziców od lat kradli, u mnie w tamtym roku facet rowerkiem przyjechał po paprykę. A w tym roku nagle z pola naprzeciwko domu zniknęło mi około 20 główek kapusty. Pewnie na kiszenie ktoś zabrał. choćby reklamówkę zostawił. Na poważnie myślę, czy kamery koło domu to już konieczność? – retorycznie pyta rolniczka z powiatu hrubieszowskiego.– My mamy pola oddalone od domu o jakieś 10 km. Nie da się wszystkiego upilnować. Kradzieże są co roku. Uprawy są rozkopane. Ale w tym roku ludzie robią to zupełnie na bezczela. Podjeżdżają samochodami i myślą fejsbukowo. A to, czy należałoby zapytać o zgodę właściciela pola, w sumie jest już poza ich wyobrażeniem – uważa jedna z plantatorek warzyw z powiatu hrubieszowskiego.
Idź do oryginalnego materiału