Zmuszona do opuszczenia mieszkania – teraz spędzam życie na wsi: historia pewnej teściowej

polregion.pl 3 tygodni temu

Tak się złożyło, iż na starość zostałam sama. Nie z własnej woli, nie przez zły los – ale dlatego, iż moja synowa, ta, której kiedyś otworzyłam drzwi swojego domu, wyrzuciła mnie jak niepotrzebny grat. Teraz mieszkam w pochylonym, zaniedbanym domu w zapomnianej wsi. Bez wodociągu, z piecem, który trzeba palić każdego ranka, z wychodkiem i wiadrami wody ze studni. Wszystko, co miałam – teraz należy do niej.

Nazywam się Bronisława Nowak. Pochodzę z Poznania. Mój syn Krzysztof ma trzydzieści dwa lata. Ożenił się pięć lat temu. Ożenił się, jak mi się wtedy wydawało, oślepiony. Przywiódł pod nasz dach jakąś Jolantę – dziewczynę z południa, bez mieszkania, bez zawodu, bez wstydu i sumienia. Syn był nią zachwycony, a ja – od pierwszej chwili czułam niepokój. Ale milczałam. Miałam nadzieję, iż to minie.

Po ślubie zamieszkaliśmy we trójkę w moim dwupokojowym mieszkaniu. Oddałam im większy pokój, a sama przeniosłam się do malutkiej sypialni, gdzie choćby obrócić się porządnie nie można. Minęło ledwie kilka miesięcy, gdy Jolanta oznajmiła, iż jest w ciąży. Termin był już spory. Ale oto niespodzianka – Krzysztof poznał ją dopiero miesiąc przed rzekomym poczęciem. Policzyłam. Nic się nie zgadza.

– Urodziła wcześniej – oświadczyła.
– Wcześniej? Z normalną wagą, bez problemów i choćby bez śladu wcześniactwa?

Milczałam. Syn uwierzył. A ja – nie. Już wtedy wiedziałam: to nie jego dziecko. Ale co udowodnisz, jeżeli syn jest zaślepiony?

Na początku jeszcze udawała gospodynię – myła podłogi, gotowała. Potem przestała. Ja jedna ciągnęłam dom. A potem zaczęło się to, co ostatecznie wszystko zniszczyło. Jolanta zażądała, żebym oddawała im swoją emeryturę „do wspólnego budżetu”. Bez wstydu, bez owijania w bawełnę. Wprost.

– A ty jaki masz wkład, Jolanto? – spytałam. – Ani dnia nie przepracowałaś przed ślubem, ani po!

Krzysztof stanął w jej obronie. Żądał, żebym tłumaczyła się za każdą złotówkę wydaną na siebie. Widocznie Jolanta dobrze go zaprogramowała. Wiedziała o każdej dopłacie, emeryturze, zasiłku. Wszystko miała na oku. Nie mogłam choćby kupić sobie leków bez wysłuchania wykładu.

W końcu moja cierpliwość pękła. Kupiłam lodówkę i postawiłam ją w swoim pokoju. Przestałam się dokładać do jedzenia, płacić za wszystkich, rozdzieliłam rachunki. Nie byłam obowiązana karmić leniwą i jej dziecko. Nie byłam – i koniec.

Wtedy Jolanta zrozumiała, iż tak łatwo mnie nie przegoni. Pewnego dnia, gdy mnie nie było, przeszukała moje dokumenty. Znalazła papiery na mieszkanie. A tam – haczyk: po rozwodzie z ojcem Krzysztofa wykupiłam jego część, ale wszystko przepisałam na syna. Wtedy myślałam – niech będzie jego, przecież mam tylko jego…

Jolanta była w siódmym niebie. Groziła:

– Wynoś się stąd! Nie masz tu żadnych praw! Piśniesz Krzysztofowi – rozwiodę się i wezmę połowę mieszkania. Wtedy i ty, i on znajdziecie się na bruku!

Co mogłam odpowiedzieć? Wiedziałam, iż syn jest między młotem a kowadłem. Nie chciałam go rozdrapywać. Spakowałam rzeczy i wyjechałam do starego domu rodziców na wsi. Kupiliśmy go z byłym mężem, ale nigdy nie zdążyliśmy go doprowadzić do porządku. Teraz żyję w tym zapomnianym zakątku świata, gdzie zimą jest mróz, a latem samotny dym z komina przypomina, iż jeszcze istnieję.

Krzysztofowi powiedziałam, iż chcę spokoju, ciszy, przyrody. Nic nie podejrzewał. A Jolanta tylko się ucieszyła – jedno usta mniej. Teraz rzadko widuję syna. Przyjeżdżał pierwszy rok kilka razy, teraz – ani widu, ani słychu. I wiem: ona mu nie pozwoli. Nie da.

Żałuję tylko jednego – iż wtedy nie przepisałam mieszkania na siebie. Że uwierzyłam w miłość syna i w uczciwość synowej. A teraz jestem sama, bez dachu nad głową, bez rodziny, bez nadziei. Starość, która miała być spokojem, stała się walką o przetrwanie.

Tak jedna kobieta – obca, ale wrosła w dom – odebrała mi wszystko. Mieszkanie. Syna. Godność. I teraz każdej nocy modlę się, żeby syn się ocknął. Żeby zrozumiał, kogo wybrał. Ale boję się – będzie za późno…

Idź do oryginalnego materiału