„Już w narzeczeństwie przyłapałam go na portalu randkowym, ale obiecał, iż to koniec. Trzy tygodnie po ślubie pisał na innej aplikacji randkowej.” Jako adwokat kościelny, prawnik takie słowa słyszę w swojej kancelarii niemal codziennie. Historie, które kiedyś wydawałyby się wyjątkowe, dziś powtarzają się z zatrważającą częstotliwością. I nie chodzi tylko o same zdrady, ale o szerszy obraz współczesnych relacji: chroniczne niedbanie o związek, pogoń za nieokreślonym szczęściem i brak dojrzałości w podejmowaniu decyzji, które mają być na całe życie.
Związki coraz krótsze i mniej trwałe
Jeszcze dwie, trzy dekady temu rozwód czy rozstanie były traktowane jako ostateczność, po długich próbach ratowania relacji. Zwykle nikt o rozwodzie nie mówił, co najwyżej tkwił w nieszczęśliwym związki. Bo co ludzie powiedzą przecież! Dziś coraz częściej małżeństwa realizowane są zaledwie rok lub dwa lata, a najczęściej kończą się po 5-10 latach. Zdarza się, iż choćby nie podejmuje się prób terapii czy kompromisu. Zamiast rozmowy wybiera się ucieczkę - „skakanie z kwiatka na kwiatek”, które przypomina bardziej nastoletnie zauroczenia niż dorosłe, dojrzałe więzi. Ich choć większość moich klientów to dorośli, wykształceni ludzie, którzy wcale nie pochodzą z patologicznych rodzin, to wciąż towarzyszy im problem braku wierności w związku nieformalnym, małżeństwie cywilnym, czy w sakramencie małżeństwa.
Paradoks jest oczywisty: ludzie chcą stabilizacji i miłości „na zawsze”, a jednocześnie coraz częściej funkcjonują tak, jakby każda relacja była jedynie chwilowa, obowiązująca do pierwszej poważniejszej trudności. Z jednej strony marzymy o bezpieczeństwie, przewidywalności i partnerze, na którego można liczyć w każdej sytuacji. Z drugiej - kultura szybkiej gratyfikacji, natychmiastowej wymiany i łatwej dostępności „nowych możliwości” sprawia, iż cierpliwość i gotowość do pracy nad związkiem stają się towarem deficytowym. Wielu ludzi zamiast szukać rozwiązań i odbudowywać więź, decyduje się na ucieczkę - ku emocjonalnej nowości, fascynacji czy relacji pozbawionej zobowiązań. To właśnie tu pojawia się sprzeczność: deklarujemy potrzebę trwałości, ale nasze zachowania coraz częściej temu zaprzeczają, podkopując fundamenty zarówno małżeństwa, jak i związków partnerskich.
Zdrada jako zjawisko społeczne
Badania pokazują, iż zdrada to nie margines, ale rosnące zjawisko społeczne. W 2011 roku sondaż CBOS wskazywał, iż najwięcej romansów zaczynało się w pracy (34%) i w gronie znajomych (25%), a co jedenasta zdrada w szkole lub na uczelni (9%). A powody? Najczęściej chęć przeżycia czegoś nowego (44%) albo problemy w związku (41%). Dla jednej czwartej badanych zdrada była formą odreagowania codziennych trudności (26%), a dla innych – sposobem na samotność czy niskie poczucie wartości (23%). Moim zdaniem są to wyniki zatrważające, które powinny poderwać do działania całe społeczeństwo – rząd, NGOsy, ale też Kościół katolicki i wszystkie inne związki wyznaniowe. Tak nie da się budować społeczeństwa!
Prof. Zbigniew Izdebski w 2012 roku odnotował, iż do zdrady – rozumianej jako przynajmniej jeden stosunek seksualny poza związkiem – przyznało się 25,6% mężczyzn. Z kolei badania Anny Jędrzejki pokazały skokowy wzrost: od 22% w 2011 roku do 39% w 2014 roku. To niemal dwukrotny wzrost w ciągu trzech lat, który obrazuje, iż zdrada staje się coraz powszechniejsza i dotyczy nie tylko małżeństw, ale też związków partnerskich. Polskie społeczeństwo rozpada się na naszych oczach.
Najbardziej dramatyczny jest fakt, iż w 61% przypadków wyjście zdrady na jaw kończy się definitywnym rozpadem relacji. To pokazuje, iż zdrada rzadko jest tylko epizodem – zwykle jest początkiem końca. Tym bardziej, iż większość z nas nie pochwala zdrady: 72% negatywnie ocenia konsekwencje romansów. Jako społeczeństwo jesteśmy nie tylko niewiernymi kłamcami, ale i hipokrytami!
Nowe technologie – okazja czyni złodzieja?
Dawniej zdrada wymagała okazji, sprzyjających okoliczności i większego ryzyka. Dziś żyjemy w świecie telefonów, aplikacji i mediów społecznościowych, w którym jesteśmy w stałym kontakcie – niestety także z kochankami. W gąszczu czatów, maili i powiadomień łatwo ukryć jeden dodatkowy komunikat.
Do tego dochodzą aplikacje randkowe, które dzięki geolokalizacji pozwalają w kilka minut znaleźć potencjalnego partnera na romans „tu i teraz”. Zdrada stała się dostępna na wyciągnięcie ręki, tak samo jak zamówienie jedzenia z aplikacji.
Perspektywa adwokata kościelnego
Od razu chcę zaznaczyć, iż w Kościele katolickim nie istnieje instytucja „rozwodu kościelnego”, bo na pewno pojawi się to w komentarzach. Kościół nie dopuszcza rozwodów - przewidziane są jedynie procesy o stwierdzenie nieważności małżeństwa. o ile ktoś od początku nie miał zamiaru dochować wierności i wykluczał jedność małżeńską, to dopuścił się tzw. częściowej symulacji zgody małżeńskiej, o której mówi kan. 1101 Kodeksu Prawa Kanonicznego. To okoliczność, z którą spotykam się w swojej praktyce bardzo często.
Mówiąc prościej – zdarzają się narzeczeni, którzy już w chwili ślubu wiedzą, iż będą niewierni. W wymiarze moralnym jest to postawa bezczelna i nieuczciwa. Rodzi się też pytanie o ich psychikę i emocjonalność: skoro ktoś z góry zakłada zdradę, to po co w ogóle bierze ślub? Po co przysięgi, uroczystości, kwiaty i goście, skoro wszystko jest tylko pozorem? Najbardziej jaskrawym przykładem są osoby prowadzące jednocześnie dwa lub trzy (znam takie przypadki) równoległe związki, albo dopuszczające się zdrady tuż przed ślubem. Dla nich wierność nic nie znaczy, bo w istocie nie rozumieją jej istoty.
Druga sytuacja, w której sąd kościelny może orzec nieważność małżeństwa, dotyczy osób, które co prawda nie wykluczają wierności (i zasługują na pochwałę za sam zamiar), ale w praktyce nie są w stanie jej dochować. Wskazuje na to kan. 1095 n. 3 Kodeksu Prawa Kanonicznego: „Niezdolni do zawarcia małżeństwa są ci, którzy z przyczyn natury psychicznej nie są zdolni podjąć istotnych obowiązków małżeńskich”.
Najczęściej ma to związek z zaburzeniami natury psychicznej lub psychoseksualnej, takimi jak hiperseksualność, nimfomania czy uzależnienie od seksu. Zdrady i szybkie rozstania w takich przypadkach są przejawem niedojrzałości do podjęcia trwałych zobowiązań.
Jeśli więc ktoś jest tak bardzo zaburzony, iż nie jest w stanie realizować podstawowych obowiązków małżeńskich, sąd kościelny orzeknie nieważność małżeństwa. W tym przypadku nie ma z mojej strony aż tak surowej oceny moralnej, jak w przypadku świadomej symulacji, ale trzeba jasno podkreślić, iż tego typu zaburzenia wymagają leczenia. A sam ślub powinien być zawierany dopiero po szczęśliwym ukończeniu terapii. Nigdy wcześniej.
Czy dużo jest spraw w sądach kościelnych?
Od wielu lat liczba spraw o nieważność małżeństwa utrzymuje się na stałym, wysokim poziomie. Jednak pamiętać trzeba, iż sądy działają coraz sprawniej, a procedury zostają uproszczone – tu jest zasługa szczególnie pontyfikatu papieża Franciszka. Z drugiej strony potencjalnych spraw będzie coraz mnie, bo ludzie rzadziej decydują się i na ślubu w ogóle, a także na ślub kościelny. Postawa w zakresie wierności powoduje jednak, iż tak wiele spraw trafia dziś do sądów kościelnych. Choć pamiętać należy, iż sama zdrada nie jest bezpośrednią podstawą do stwierdzenia nieważności małżeństwa, to wiele z tych procesów wiąże się z tym. Poza tym, w każdej sprawie analizowana jest historia małżeństwa. W przeważającej liczbie tych spraw doszło niestety do niewierności, czasem choćby z obu stron. Myślę, iż około 70% spraw w mojej Kancelarii Kanonicznej ma w swojej historii zdradę - przed lub po ślubie.
Quo vadis, matrimonium?
Historie przytaczane przez moich klientów nie są wyjątkami, ale powtarzalnym schematem. Zdrada na wieczorze panieńskim? Było. Zdrada na weselu? Znamy to. Przygodna relacja tuż po ślubie? Powtarzalne. Związki, które rozpadają się po roku czy dwóch, zdrady traktowane niemal jak norma i pogoń za nieokreślonym „szczęściem”, które kończy się kolejnym rozczarowaniem – to obraz współczesności. Jednak nie można nad tym przechodzić do porządku dziennego.
Prawdziwa miłość nie polega na emocjach, które przemijają, ale na wyborze i odpowiedzialności, które buduje się każdego dnia. Dopóki tego nie zrozumiemy, sądy okręgowe i kościelne wciąż będą pełne osób, które przychodzą ze łzami w oczach i pytaniem: „Dlaczego on mnie zdradził już po kilku miesiącach małżeństwa?”. Zdrady i szybkie rozstania pokazują brak dojrzałości w podejściu do zobowiązań. Nie chodzi tylko o słabości jednostek, ale o szeroki kryzys kulturowy, w którym miłość redukuje się do emocji i przyjemności, a zanika rozumienie jej jako decyzji, pracy i wzajemnego daru.
Dlatego tak ważne jest, abyśmy wciąż przypominali sobie, iż prawdziwa miłość wymaga codziennego wyboru, odpowiedzialności i dojrzałości, a nie tylko chwilowych emocji.
Dbajmy o naszą miłość, a wszyscy będziemy szczęśliwsi!
Michał Poczmański, adwokat kościelny, prawnik cywilny prowadzący ogólnopolską kancelarię prawa kanonicznego: https://www.kancelaria-kanoniczna.com. Specjalizującą się w sprawach o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Autor artykułów z zakresu prawa kanonicznego, a także poradnika „Stwierdzenie nieważności małżeństwa. Jak przygotować skargę powodową?”.