Cyk i mamy 1000 przepis. Tak, 1000. Z tej okazji postanowiłam dziś opublikować klasyczny przepis. Taki, który zna każdy, który raczej dobrze się kojarzy i jest bez mięsa. Od jakiegoś czasu zastanawiałam jaki przepis byłby odpowiedni. Tzn. choćby nie odpowiedni, bo to źle brzmi, przepis istotny dla mnie lub po prostu dla wszystkich. Uparłam się na bitki wołowe z grzybami. Ten przepis kojarzy mi się z domem rodzinnym, pamiętam smak bitek, zapach sosu unoszący się w domu. Tak, to musiały być bitki. Tydzień temu wyczarowałam pyszne bitki.
Wyszły idealnie, ale to nie był ten przepis. Nie, nie pasował mi na 1000 wpis. Myślałam, myślałam, rozmawiałam, myślałam. I uparłam się na zwykłe zapiekanki z serem i pieczarkami. Bez dziwacznych dodatków, proste. To było to. Nie kombinowałam z serami, nie dodawałam żadnych czosnków i innych suszonych ziół. Wyszły w punkt.
Bloga prowadzę od 7 lat, miałam więc sporo czasu w natrzaskanie postów. Pisałam w miarę regularnie, ale dopiero gdzieś od pół roku robię to tak jak trzeba (przynajmniej tak mi się wydaje). Progres widać gołym okiem. Jak chcecie się pośmiać, wejdźcie na moje pierwsze przepisy. Tekst lichy, opis średni, zdjęcie słabe. Robiłam wszystko, żeby być blogiem raczej omijanym. Teraz staram się wszystko robić rzetelniej. Robię to na spokojnie, nie wrzucam wszystkiego jak leci, piszę więcej, dokładniej, zdjęcia też są lepsze. Staram się, żeby wszystko w miarę ze sobą grało. Na pewno jeszcze sporo można poprawić, mam tego świadomość. Mam jednak ochotę ciągle się rozwijać, to dobrze wróży. Blogowanie daje mi masę frajdy – nadal. Oby mi się to nie znudziło. Nie no, nie ma opcji.
Wracając jednak do samego przepisu, naprawdę starałam się nie przedobrzyć. choćby za bardzo nie kusiły mnie jakieś dziwne przyprawy, sery czy ciemne pieczywa. Nie zmienia to jednak faktu, iż na bloga wjadą kiedyś przepisy na zapiekanki zupełnie od czapy. Dziś jednak klasyka.
Mam nadzieję, iż dzisiejszym przepisem sprawiłam Wam trochę radości. Mnie tego typu smaki zawsze kojarzą się dobrze. Raczcie się.
Składniki:
2 półbagietki
500 g małych pieczarek
200 g żółtego sera (ja użyłam goudy)
1 cebula
sól
pieprz
olej rzepakowy
Pieczarki dokładnie myjemy, kroimy w cienkie plasterki. Wrzucamy na rozgrzany olej, dodajemy dużą szczyptę soli, smażymy do odparowania wody i lekkiego zrumienienia. o ile jest potrzeba, dodajcie więcej oleju. Następnie dodajemy do nich pokrojoną drobno cebulę, smażymy na wolnym ogniu do zrumienienia. Pod koniec doprawiamy świeżo mielonym pieprzem i ewentualnie solą.
Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni.
Ser ścieramy na tarce na najmniejszych oczkach.
Bułki kroimy wzdłuż, nakładamy na nie pieczarki, starty ser, wkładamy do piekarnika i pieczemy 10 minut (do lekkiego zrumienia).
Podajemy z ketchupem i ewentualnie grubym szczypiorkiem (to moje dziś jedyne dziwactwo).