Udało się stanąć na twardym gruncie
– Synku, z Bogiem, powodzenia na egzaminach – powiedziała z niepokojem Marzena, żegnając swojego jedynego syna Krzysztofa przed wyjściem na uczelnię.
Miał jechać na egzaminy wstępne do sąsiedniego miasta. Dodała mu otuchy, nakarmiła śniadaniem i wysłała, by zdobywał nowe szczyty.
– Dzięki, mamo, nie martw się, wszystko będzie dobrze. Na studia dzienne raczej się nie dostanę… – za Krzysztofem zatrzasnęły się drzwi, a mąż już wyjechał do pracy.
Marzena z Andrzejem byli razem dwadzieścia dwa lata. W tym czasie urodził im się syn Krzysztof, którego wychowali na porządnego chłopaka. Rodzice byli pewni, iż w życiu czeka go tylko to, co najlepsze. Dorastał w dostatku, podróżował z nimi, otoczony miłością i troską. Krzysztof też nie sprawiał problemów – był spokojny i odpowiedzialny.
Gdy Krzysiek był jeszcze mały, Marzena z mężem ciężko pracowali, a syna zostawiali pod opieką babci. Tak zaczynali swój mały biznes. Marzena handlowała na targowisku, ale z czasem sytuacja się ustabilizowała i pojawiły się oszczędności.
– Marzena, dosyć już tego stania na targu. Proponuję, żebyś została w domu i zajęła się domem – powiedział pewnego dnia mąż.
– Ale chcę, żeby nam niczego nie brakowało, dlatego powinnam ci pomagać – odparła żona. – Zresztą siedzenie w domu to nuda.
– Zawsze znałaś moje poglądy i je podzielałaś: żona powinna dbać o dom, a mąż zarabiać – przypomniał Andrzej.
Marzenę od dziecka uczono, iż kobieta musi zgadzać się z mężem, by zachować rodzinę. I co miała powiedzieć? Nie miała powodu odmawiać. Mieli zabezpieczony tył, biznes się rozwijał.
– Nasze mieszkanie, które wzięliśmy na kredyt, potrzebuje opieki i ciepła, a syn troski. Zwłaszcza iż Krzysiek niedługo idzie do szkoły.
– Zgadzam się, Andrzeju, nie mam nic przeciwko. Czas uwić nasze przytulne gniazdko. Zawsze mówisz rozsądnie – uśmiechnęła się żona.
W głębi duszy Marzence podobało się samodzielne podejmowanie decyzji, bycie aktywną – w końcu razem z Andrzejem zaczynali ten interes. Ale pogodziła się z losem i posłuchała męża, zostając gospodynią domową. Choć i tak wspierała go w interesach, prowadziła księgowość, tłumacząc to swoim wykształceniem ekonomicznym.
– Marzenka, proponuję kupić działkę za miastem – oznajmił kiedyś mąż. – Mamy samochód, więc dojazd nie problem. Będziemy odpoczywać na świeżym powietrzu, z dala od miejskiego zgiełku.
– Wow, Andrzeju, spełniasz moje marzenia! Też o tym myślałam – zgodziła się żona. I mimo zajętości męża, weekendy, a czasem choćby urlopy spędzali na działce.
Tego ranka, gdy Krzysztof wyjechał na egzaminy, Marzena postanowiła upiec ciasto, by się uspokoić. Wyszła do kuchni i wyjęła z szafki mąkę.
– Nic się nie stanie, Krzysiek się dostanie, choćby jeżeli na płatne. W szkole uczył się przecież dobrze – myślała. W tym momencie w mieszkaniu zatrzasnęły się drzwi wejściowe. – Krzysiek wrócił? Zapomniał czegoś? Mąż wyjechał do pracy dwie godziny temu.
Ale to był Andrzej.
– Co się stało? Dlaczego nie jesteś w pracy? – zdziwiła się żona.
– A nie miałaś być u matki? Chyba mówiłaś, iż jest chora – spytał, nie patrząc jej w oczy.
– U mamy będę po obiedzie. Właśnie odprowadziłam Krzysztofa, teraz piekę ciasto. Martwię się o syna.
Andrzej przez chwilę milczał, po czym powiedział:
– No cóż, może to i lepiej. Załatwimy od razu. Postanowiłem odejść, bo kocham inną kobietę. Sam złożę pozew o rozwód. Przyszedłem po swoje rzeczy, spakuję się i wyjdę.
Świat Marzeny zawalił się w jednej chwili. Ona zaś stała jak wryta, mówiąc bezładne, nieskładne słowa. A mężczyzna pakował swoje rzeczy do walizki. Wydawało jej się, iż w mieszkaniu zabrakło powietrza, iż nie może oddychać.
– A co z Krzysztofem? Nie można go teraz ranić, ma egzaminy. Poczekajmy chociaż trochę.
– Co z Krzysztofem? Zdecydowałem, iż w tym roku nie idzie na studia. Na dzienne się nie dostanie, a płatne to nie moja sprawa. Mam teraz inne wydatki. Niech rok popracuje albo idzie do wojska – mówił Andrzej spokojnie, jakby to była dawno ustalona decyzja.
– Andrzeju, to twój syn, jedyny. Nie rób mu tego. Wspieraj go.
– Nie histeryzuj, Marzena, wszystko już postanowione. Dla mnie też nie jest łatwo – powiedział i wyszedł, zatrzaskując drzwi.
W mieszkaniu zapanowała głucha cisza, a w jej głowie kołatało tylko jedno pytanie:
– Co teraz z Krzysztofem? Nic mu teraz nie powiem, nie będę go ranić przed egzaminami. Powiem, iż ojciec wyjechał w delegację.
Marzena była nieprzytomna, tysiące myśli tłoczyło się w jej głowie. Później dowiedziała się, iż mąż już dwa miesiące temu przepisał majątek i połowę mieszkania, które było jego, na swoją matkę. Obydwoje milczeli. Choć na wkład własny zarobili razem.
– No proszę! Ja naiwna wierzyłam Andrzejowi, a on za moimi plecami knuł, a ja choćby się nie domyślałam!
Wkrótce wrócił Krzysztof. Egzaminy poszły zgodnie z przewidywaniami – dostał się na płatne studia. Gdy tylko wszedł do domu, od razu wyczuł, iż coś jest nie tak. Spojrzał na matkę pytającym wzrokiem.
– Krzysztof, rozumiesz, mamy taką sytuację. Ojciec nas zostawił, odszedł do innej kobiety. Nie stać nas na płatne studia, powiedział, iż nie da pieniędzy.
Krzysztof nie uwierzył i zadzwonił do ojca, który potwierdził słowa matki. Chłopak był zrozpaczony. Długo siedział w milczeniu, aż w końcu powiedział:
– Mamo, nie martw się. Damy radę. Zapomnij o tym zdrajcy. Przeniosę się na zaoczne i znajdę pracę. Będziemy żyć bez niego.
Marzena była zaskoczona, jak spokojnie syn to przemyślał i wyraził. Zazdrościła mu tej zimnej krwi i pomyślała:
–