Wszystkie zarobione pieniądze wysyłałam synowi. Syn brał pieniądze, dzielił się z siostrą, a ich moje potrzeby nie obchodziły – wszystko wydawali na siebie. Mówili mi, iż zanim wrócę do domu, wszystko zrobią. Pewnego razu przyjechałam na urlop, to była zima, Boże Narodzenie. Myślałam, iż któreś z dzieci zabierze mnie do siebie, żebym nie marzła w swoim domu, ale dzieci mnie do siebie nie zaprosiły. I wtedy zrozumiałam, iż skoro teraz nie jestem im potrzebna, to później również będę niepotrzebna. Wróciłam do Szwecji i właśnie zmieniłam pracę, a wraz z tym zmieniło się i moje życie

przytulnosc.pl 3 godzin temu

– Od razu przyjeżdżaj do mnie, mamo – rozkazał syn przez telefon. – Czekamy na ciebie z żoną i dziećmi. Maria szykuje się na twój przyjazd, zrobiła twoje ulubione gołąbki.

Nie zdążyłam choćby odłożyć słuchawki, a córka już do mnie dzwoniła i mówiła, iż wszystko gotowe, żebym najpierw przyjechała do niej, a potem do domu.

Powinnam się cieszyć z tak wielkiej uwagi dzieci, ale jakoś mi nie do radości. Jestem emigrantką zarobkową już 17 lat i rozumiem, iż to nie ja jestem im potrzebna, a moje pieniądze.

Tak było zawsze, ale tym razem postanowiłam im zrobić niespodziankę, o której nic im nie powiedziałam. Do domu wracam nie sama, a z moim mężem Aronem. To Norweg, za którego niedawno wyszłam za mąż.

Moje dzieci nic o tym nie wiedzą. Dlatego tak bardzo czekają na mój przyjazd, bo myślą, iż znowu przywiozę pieniądze. Jednak tym razem będzie inaczej.

Zaczęłam pracować za granicą nie z dobrego życia. Z mężem żyliśmy źle, ciągle się kłóciliśmy o pieniądze, których nigdy nie było wystarczająco.

Jak tylko wyjechałam z domu, mój mąż znalazł sobie inną kobietę w sąsiedniej wiosce i do niej odszedł. Dzieci zostały z moją mamą.

Pamiętam mój pierwszy dzień w Norwegii. Kierowca busa wysadził mnie na parkingu i poszłam do parku. Powiedziano mi, iż tam spotykają się nasze rodaczki, które mogą pomóc w znalezieniu pracy.

Ale pracy nie znalazłam od razu, dlatego musiałam przez kilka dni siedzieć w tym parku. Spałam na ławce, na torbach, z którymi przyjechałam. Dobrze, iż przynajmniej było wtedy lato.

Później jakaś kobieta powiedziała mi, iż jest praca w odległej wiosce, gdzie nikt nie chce jechać. Ale dobrze płacą, aż dwadzieścia tysięcy koron miesięcznie.

Zgodziłam się, bo nie miałam innego wyjścia. Wioska rzeczywiście była odległa, ale miałam szczęście z pracą, bo mój pracodawca był bardzo dobrym człowiekiem.

Na początku zaczęłam zarabiać na mieszkanie. Syn i córka byli już dorośli i w każdej chwili mogli ogłosić, iż się żenią, więc musiałam być gotowa.

I tak się stało. Najpierw wyszła za mąż córka i kupiłam jej mieszkanie. Potem taka sama historia była z synem. Tak więc zapewniłam dzieciom mieszkania.

Dalej zarabiałam pieniądze i wysyłałam je dzieciom, z nadzieją, iż pomogą mi trochę wyremontować mój dom na wsi.

Syn brał pieniądze, dzielił się z siostrą, a ich moje potrzeby nie obchodziły – wszystko wydawali na siebie. Mówili mi, iż zanim wrócę, wszystko zrobią.

Pewnego razu przyjechałam na urlop, to była zima, Boże Narodzenie. Myślałam, iż któreś z dzieci mnie zabierze do siebie, żebym nie marzła w swoim domu, ale dzieci mnie do siebie nie zaprosiły. I wtedy zrozumiałam, iż skoro teraz nie jestem im potrzebna, to później również będę niepotrzebna.

Wróciłam do Norwegii i właśnie zmieniłam pracę. Zaczęłam opiekować się starszym Norwegiem. Zainteresował się mną jego syn. Na początku ignorowałam jego zaloty, bo nie wierzyłam, iż z tego coś poważnego wyniknie.

Ale Aron okazał się uparty i oświadczył mi się. A ja, ku swojemu zaskoczeniu, zgodziłam się. Nie miałam nic do stracenia, a Aron okazał się bardzo dobrym człowiekiem, takich jest niewielu.

Jednak miał jedno warunek – pobieramy się i przestaję pracować. Miał wystarczająco dużo pieniędzy, aby nas oboje utrzymać, a dzieciom zabronił mi pomagać, mówiąc, iż to wstyd, bo są dorośli i sami powinni zadbać o siebie.

Kiedy powiedziałam, iż wracam do domu, Aron poprosił, aby pojechać ze mną. Chciał zobaczyć, jak żyję, i lepiej poznać moje dzieci.

Dzieciom nie powiedziałam, iż przyjeżdżam nie sama.

Nie pojechałam ani do syna, ani do córki, tylko od razu skierowałam się na wieś. Tam też wezwałam swoje dzieci i tam zgotowałam im niespodziankę.

Moje dorosłe dzieci, którym tak bardzo pomogłam, wcale się ze mnie nie ucieszyły. Zaczęły mówić, iż to z mojej strony nieodpowiedzialne, bo na mnie liczyły.

Byłam rozczarowana, bo liczyłam na ich wsparcie. Ale nie zamierzam zmieniać swojej decyzji, chociaż sama rozumiem, iż z Norwegiem to też pewnego rodzaju loteria. Czy się uda, czy nie – czas pokaże. Przynajmniej wziął ze mną ślub, a to już coś.

Kiedy dzieci zrozumiały, iż nie żartuję i rzeczywiście nie ma więcej pieniędzy, przestały się ze mną kontaktować. I to wszystko, co dostałam od nich w zamian za całą pomoc, którą im ofiarowałam.

Idź do oryginalnego materiału