Wprowadzenie do życia z nieznośną szwagierką

twojacena.pl 4 godzin temu

Dzisiaj postawiłem na swoim wobec wszędobylskiej siostry mojej żony.

Mama mówi, iż restauracja jest potwierdzona oznajmiła Kasia swobodnym tonem, ignorując napięcie w głosie Ewy. A co do pieniędzy? Ty i Marek już wszystko przelaliście?

Ewa zawahała się, szukając słów, ale Kasia ciągnęła dalej:

To nie jest jakaś wielka kwota, szczerze mówiąc, choćby myślałam, żeby dołożyć z własnej kieszeni, ale z moimi wydatkami To przecież dla mamy, rozumiesz.

Czekaj przerwała w końcu Ewa, próbując zachować spokój. Nigdy nie ustalaliśmy czegoś takiego. Marek mi nic nie mówił.

Och, wiesz przecież, iż on zawsze o wszystkim zapomina zaśmiała się Kasia, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Powiedziałam mu, iż wyjdzie wam około dwustu tysięcy złotych. To rozsądna suma na taką okazję, no nie?

Słowa brzmiały, jakby decyzja była już podjęta, a sprzeciw zbyteczny. Ewa ścisnęła telefon, czując rosnącą irytację.

Dwieście tysięcy? powtórzyła wolno, prawie szeptem.

Tak, choćby dostałam zniżkę! Mamy ciasta, obsługę, sami zobaczycie. Mama będzie zachwycona. Nie stresuj się, już wpłaciłam zaliczkę. Marek powiedział, iż wyślecie resztę.

Kasia rozłączyła się, nie czekając na odpowiedź.

Ewa siedziała nieruchomo, wpatrując się w telefon. W gardle miała guzek, a w głowie jedną myśl: *Znowu to samo. Tylko bierz, nic nie dając w zamian.*

***

Wieczorem w kuchni powietrze było napięte jak struna. Marek otworzył lodówkę, wyjął butelkę piwa i, nie patrząc na Ewę, mruknął:

Kasia mówiła, iż nie chcesz dać pieniędzy na restaurację.

Ewa zdrętwiała.

*Nie chcę*? Tak powiedziała? Wstała z krzesła, próbując zapanować nad sobą. Czy ja odmówiłam? Nie miałam o tym pojęcia, dopóki nie zadzwoniła i nie postawiła mnie przed faktem dokonanym.

Marek odwrócił się, marszcząc brwi.

Daj spokój, ona nie robi tego dla siebie. Mama nie obchodzi urodzin co roku.

A gdzie tu norma, iż my za to płacimy? Dwieście tysięcy, Marek! Ewa powstrzymała się od krzyku. Dwieście tysięcy złotych! To jest w porządku?

Marek wzruszył ramionami, odwracając wzrok.

No cóż, to dla mamy. Czego chcesz? Kasia wszystko zorganizowała.

Ewa prychnęła.

Oczywiście, świetna robota. Łatwo wydawać cudze. I wiesz co, Marku? Nie rozumiem, dlaczego od razu się na to zgodziłeś. Rozmawialiśmy o tym? Nie. Ona po prostu zdecydowała, a ty kiwnąłeś głową.

Przestań zamachał ręką Marek, sięgając po szklankę. Ona tylko stara się, jak może.

Dla kogo? Dla nas? Dla mamy? A może dla siebie? Ewa podniosła głos, ale natychmiast go ściszyła, by nie obudzić syna. Marku, mam dość. Dla niej zawsze: *dajcie, przelejcie, zapłaćcie*. A potem znika, jakby nigdy nic.

Milczał, wpatrując się w szklankę.

Co mam niby zrobić? Taka już jest. Porozmawiaj z nią, jeżeli chcesz.

Już to zrobiłam odcięła się Ewa. I wiesz, co mi powiedziała? Że to nasz *obowiązek*.

A czego się spodziewałaś? Ona to wszystko ogarnia sama. Może jej życie jest trudniejsze niż nasze.

*Ona ogarnia*?! Ewa wybuchła. Marek, ona wykorzystuje wszystkich wokół. A ty ją w tym wspierasz!

Rozmowa utknęła w martwym punkcie. Marek wzruszył ramionami, mruknął coś niewyraźnego i wyszedł, zostawiając Ewę samą z jej myślami.

***

Następnego ranka zadzwonił niespodziewany telefon. Ewa odebrała bez entuzjazmu.

Cześć, Ewka! Nie jesteś zajęta? Kasia brzmiała dziwnie pogodnie.

Słucham odparła Ewa oschle, gotowa na nowe żądanie.

Słuchaj, potrzebuję pomocy. Zaczęłam mały projekt z sąsiadką, sklep internetowy, wiesz, jakie teraz są możliwości. No więc muszę coś opłacić, a nie mam teraz gotówki. Pomyślałam, iż mogłabyś mi pożyczyć kartę. To tymczasowe, tylko na kilka dni.

Ewa zamarła, próbując przetrawić to, co usłyszała.

Kasia jej głos stał się twardy mówisz poważnie? Moja karta?

No tak! Dlaczego nie? Wiesz, iż jestem ostrożna. Oddam wszystko, nie wydam nic extra.

Nie. choćby o tym nie rozmawiamy.

Z drugiej strony zapadła ciężka cisza.

Nie rozumiem głos Kasi stracił pewność siebie. To tylko karta. Dlaczego odmawiasz?

Kasia, bo mój spokój jest cenny. I moja karta też.

Ewka, nie ufasz mi? Kasia zabrzmiała oburzona, ale to była tylko kolejna zagrywka. Przecież jesteśmy rodziną.

Ewa powstrzymała się, by nie powiedzieć więcej.

Kasia, skończmy ten temat. Mam coś do zrobienia.

Rozłączyła się, czując ulgę i złość jednocześnie. Kasia przekraczała wszelkie granice.

Gdy Marek wrócił wieczorem z pracy, Ewa wiedziała, iż rozmowa będzie trudna.

Marku zaczęła spokojnie twoja siostra znowu dzwoniła.

Rozwiązywał buty, nie spiesząc się, by na nią spojrzeć.

No i?

Chciała moją kartę. Na swój projekt.

Marek zatrzymał się, patrząc na nią zaskoczony.

I co odpowiedziałaś?

Oczywiście, iż nie.

A dlaczego nie mogłaś jej pomóc? powiedział ostro. To przecież Kasia.

Ewa westchnęła, próbując nie wybuchnąć.

Marku, wy w swojej rodzinie nie odróżniacie prośby od bezczelności? Ona nie może sobie sama poradzić?

Ewka, nie prosiła o miliony. Zawsze wszystko komplikujesz.

Spojrzała na niego z niedowierzaniem.

*Ja komplikuję*? A to nie ona myśli, iż można tak ciągnąć w nieskończoność.

Marek milczał, w końcu mruknął:

Po prostu potrzebowała pomocy, tyle.

Tak, a potem znika, a my zostajemy z konsekwencjami.

Machnął ręką i odszedł do sypialni.

Ewa została przy stole, czując, jak coś w niej pęka ostatecznie. NieEwa spojrzała przez okno na zapadający zmierzch, wiedząc, iż czas na ustępstwa minął, a teraz musi walczyć nie tylko o pieniądze, ale i o szacunek w swojej własnej rodzinie.

Idź do oryginalnego materiału