O, dość już tego! prawie krzyknęłam na szwagierkę, ale się powstrzymałam. A tu proszę, znowu staje w drzwiach z walizką na weekend
Ależ mnie męczysz! chciałam wrzasnąć na siostrę mojego męża. Zacięłam zęby. A ona, jak gdyby nigdy nic, zjawia się u nas z tą swoją walizką
Mam na imię Kinga, mam trzydzieści dziewięć lat. Z Jakubem jesteśmy razem od dwunastu lat. Mamy całkiem udane małżeństwo, syn rośnie, niby wszystko gra. Ale jest jedno ale, które od lat zatruwa mi życie jego siostra, Danuta.
Danuta jest od Jakuba osiem lat starsza. Nigdy nie wyszła za mąż, nie ma dzieci. Mieszka sama w domu naprzeciwko, ale adekwatnie mieszka też u nas. Nie przesadzam. Pojawia się w naszym mieszkaniu jak cień cicha, natrętna, każdego dnia. Czasem mam wrażenie, iż Danuta ma nieskończony zapas kluczy do naszego bloku.
Na początku starałam się być uprzejma, choćby miła. W końcu to siostra męża, rodzina. Myślałam, iż przyjdzie, pogada, wypije herbatę i pójdzie. Ale przychodziła każdego wieczoru. I w weekendy. I na wakacje. choćby gdy mieliśmy gości. Gdy byłam chora też była.
Danuta nie zna granic. Komentuje wszystko: moje gotowanie, wychowanie syna, sposób, w jaki się ubieram. Raz jestem za cicha, raz śmieję się za głośno, ciasto za suche, a mieszkanie nieposprzątane. Najgorsze, iż nie prosi żąda. A ja to łykam. Bo nie znoszę konfliktów. Bo Jakub mówi: Kinga, daj jej spokój, jest sama, my jesteśmy dla niej wszystkim.
Czekałam cierpliwie. Ale cierpliwość ma swoje granice.
Danuta jest księgową w prywatnej firmie. Kończy pracę wcześniej niż ja i od razu pędzi do nas. Wracam a ona już siedzi na kanapie, telewizor włączony, nasz kot schowany pod łóżkiem. Syn wbity w telefon. A ona, jakby to był jej dom. Kolacja na nią czeka. Albo ja muszę czekać, aż zwolni łazienkę. Je z nami, a potem godzinami opowiada o swoich przygodach w urzędzie skarbowym, których nikt nie słucha. Potem wychodzi. No, czasem zostaje, bo boi się burzy albo kaloryfer u niej słabo grzeje.
Gdy planowaliśmy wyjazd, Danuta jechała z nami. Nieważne, iż marzyłam o weekendzie we dwoje. Nieważne, iż Jakub obiecał mi wyjazd nad morze na urodziny. Danuta była tam. W naszym pokoju hotelowym. Pod tym samym dachem. Wszystko opłacone przez Jakuba. A przecież zarabia dobrze, oszczędza, na czarną godzinę, jak mówi. Najwyraźniej uważa, iż ta czarna godzina to ja.
A teściowa uważa mnie za niewdzięcznicę. Danuta to nie obca, jest sama i potrzebuje nas powtarza. Rozumiem, iż nie ma męża ani dzieci. Ale dlaczego mam poświęcać dla niej własny komfort?
Pewnego razu odważyłam się powiedzieć Jakubowi:
Mam dość. Nie ma dla niej żadnych granic. Jest wszędzie. To nie do zniesienia!
Wzruszył ramionami:
No i co ja mam zrobić? To moja siostra
Ostatnio przekroczyła wszelkie granice. Poszliśmy do teatru, tylko we dwoje. Nalegałam na ten wieczór. Przyjaciółka zajęła się synem. Ledwo usiedliśmy na miejscach dzwoni telefon. Danuta.
Gdzie wy jesteście? Dlaczego mnie nie zabraliście? Chcecie mnie wymazać ze swojego życia? wrzeszczała.
Dwa dni później znów się zjawiła. Z torbą. Piżamą. Ulubionym serialem. Mam wolny weekend, postanowiłam go spędzić z wami oznajmiła.
Stałam w kuchni, kurczowo ściskając blat stołu. Powstrzymałam krzyk. Milczałam. Ale coś we mnie pękło.
Nie wiem, jak powiedzieć Jakubowi, iż już nie daję rady. Że potrzebuję domu bez trzeciego dorosłego. Bez ciągłych rad. Bez dramatów. Bez Danuty.
I boję się, iż jeżeli nic się nie zmieni, w końcu odejdę. Żeby złapać oddech. Bo choćby miłość nie wytrzyma, gdy między ciebie a męża wciska się czyjeś życie. Zbyt głośne. Zbyt natrętne. Zbyt obce.
Dziś zrozumiałam jedno: nie da się budować szczęścia na milczeniu. Trzeba stawiać granice, choćby rodzinie. Bo nikt nie powinien żyć uwięziony w wymuszonej gościnności.













