Wieczór się zbliżał, gdy mała Zosia usłyszała dziwne odgłosy z pokoju rodziców. Gdy otworzyli drzwi, zastygli w bezruchu z zaskoczenia.
Wieczór zapadał, gdy dziewczynka wyczuła dziwną atmosferę za drzwiami sypialni. Dźwięki były niepokojące, choć ciche coś było nie tak.
W głowie Zosi pojawiła się lekcja ze szkoły: jeżeli się boisz, dzwoń pod 112. Drżącymi palcami sięgnęła po telefon.
– 112, co się stało? spytał operator.
– Słyszę dziwne odgłosy z pokoju, w którym są moi rodzice. Proszę, niech pan przyjeżdża natychmiast!
Bez zwłoki pod dom zajechała policja. Razem z funkcjonariuszami był ich doświadczony pies służbowy, Burek, który podszedł do drzwi i zachowywał się dziwnie, jakby chciał coś pokazać.
Gdy policjanci próbowali otworzyć drzwi, Burek był szybszy zaczął głośno szczekać.
Kiedy w końcu drzwi się otworzyły, wszyscy oniemieli z szoku.
W pokoju panowała dziwna cisza, przerywana tylko cichym szelestem. Rodzice Zosi, Krzysztof i Alicja, poruszali się w nietypowy sposób: Krzysztof stał nieruchomo, a Alicja trzymała w dłoniach coś, czego nie dało się od razu rozpoznać.
Burek zauważył podejrzany przedmiot w rękach Alicji, podszedł do niej i głośno zasygnalizował kolegom, iż to coś niebezpiecznego.
Gdy jeden z policjantów zabrał przedmiot do badania, okazało się, iż to ładunek wybuchowy gwałtownie go unieszkodliwiono.
Policja zabrała urządzenie na komisariat, żeby ustalić, jak trafiło do ich domu.
Po przesłuchaniu okazało się, iż Alicja i Krzysztof nie mieli z tym nic wspólnego i zostali wypuszczeni do domu.
Śledztwo wykazało, iż ładunek należał do ich sąsiada i przez przypadek znalazł się w ich mieszkaniu.
Tak Zosia jednym telefonem uratowała rodziców przed niebezpieczeństwem.
Kochajcie swoich rodziców i zawsze o nich dbajcie. Są nie do zastąpienia.